ŚwiatLitwa szykuje się na wojnę hybrydową. Czy będzie w stanie przeciwstawić się "zielonym ludzikom"?

Litwa szykuje się na wojnę hybrydową. Czy będzie w stanie przeciwstawić się "zielonym ludzikom"?

Nie ma wątpliwości, że Polska i Litwa są przygotowane na ewentualność wojny hybrydowej - zapewnił podczas wizyty na Litwie szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysław Gocuł. Obawy o gotowość państw regionu i NATO nadal jednak istnieją.

Litwa szykuje się na wojnę hybrydową. Czy będzie w stanie przeciwstawić się "zielonym ludzikom"?
Źródło zdjęć: © AFP | Viktor Drachev
Oskar Górzyński

09.03.2015 | aktual.: 13.03.2015 17:58

Odkąd tylko na Krym weszły oddziały "zielonych ludzików", niemal natychmiast rozpoczęły się pytania o to, czy podobny scenariusz "wojny hybrydowej" mógłby zostać zrealizowany gdzie indziej. Nigdzie te obawy nie były większe, niż w państwach bałtyckich. Co więcej, zdaniem prezydent Litwy Dalii Grybauskaite, pierwsze sygnały takiego konfliktu już są nad Bałtykiem widoczne.

- Pierwsza faza tej wojny już się zaczęła: wojna informacyjna, propaganda i cyberataki. W obwodzie Kaliningradzkim niemal codziennie widzimy ćwiczenia, nawet z użyciem broni taktycznej. Więc tak, myślę, że zagrożenie jest realne - powiedziała Grybauskaite w niedawnym wywiadzie dla BBC. A ponieważ nawet tworzonym przez NATO siłom szybkiego reagowania odpowiedź zajęłaby - jak twierdzi Grybauskaite - co najmniej 72 godziny, to Litwa uznała, że musi sama zadbać o skuteczną odpowiedź na ewentualny atak ze strony Rosjan.

- Powinniśmy szykować się do samodzielnego odparcia ataku chociażby przez trzy dni, aż na pomoc przybędą sojusznicze siły NATO - dodała litewska polityk.

Pierwsze efekty tych starań już widać. W przyjętej przez rząd w Wilnie strategii rozwoju sił zbrojnych zaplanowano m.in. zwiększenie sił szybkiego reagowania, zakup nowego uzbrojenia i ogólne zwiększenie wydatków na obronność do rekomendowanego przez NATO poziomu 2 proc. PKB (obecnie są na bardzo niskim poziomie 1,1 proc. PKB). Litwa postawiła też na edukację i przygotowanie cywilów. W styczniu ministerstwo obrony opublikowało 100-stronicowy poradnik mówiący o tym, jak zachować się w razie wybuchu wojny hybrydowej. Informuje on m.in. sposobach informacji, co robić w przypadku zagrożenia i jak najefektywniej stawiać opór ewentualnym wrogim siłom.

Pod koniec lutego, w reakcji na duże kadrowe braki i niewielką liczebność (ok 15 tys. żołnierzy) litewskiej armii, Wilno zdecydowało zaś by przywrócić pobór do wojska, w efekcie czego na jesień trzymiesięczną służbę odbyć pierwsza grupa 3 tysięcy młodych ludzi.

- Przyjęliśmy też serię nowych poprawek w prawie, które ustanowiły mechanizmy regulujące użycie siły w odpowiedzi na prowokacje, ataki niekonwencjonalnych grup zbrojnych i przekraczanie granicy przez uzbrojone grupy - mówi WP kapitan Mindaugas Neimontas, rzecznik dowódcy sił zbrojnych Litwy. Neimontas zwraca również uwagę na utworzone w zeszłym roku siły szybkiego reagowania. - Są one gotowe do akcji w ciągu dwóch godzin od podjęcia decyzji o ich użyciu - dodaje.

Działania Litwinów wzbudziły pozytywne reakcje jej sojuszników - w tym Polski. Na tyle pozytywne, że gdy Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Gocuł w zeszłym tygodniu odwiedził swojego litewskiego odpowiednika, oznajmił, że oba kraje są gotowe by przeciwdziałać zagrożeniom stwarzanym przez "hybrydową" strategię Rosji.

- Po tym spotkaniu i pozyskaniu informacji ze sztabu, nie mam najmniejszej wątpliwości, że zarówno siły zbrojne Litwy, jak i Polski są przygotowane na ewentualność wojny hybrydowej - stwierdził generał.

Na czym ta gotowość miałaby polegać?

- Jesteśmy odpowiednio przygotowani - ucina kmdr Janusz Walczak z Departamentu Prasowo-Informacyjnego MON. Tłumaczy, że podawanie szczegółów tego, w jaki sposób wojsko przygotowuje się do takich scenariuszy służyłoby tylko potencjalnemu agresorowi - Mamy plany na wiele wypadków - zapewnia Walczak.

Jednak zdaniem Artura Dubiela, koordynatora Europejskiego Instytutu Bezpieczeństwa i wydawcy Portalu Sztab.org, nie można być pewnym powodzenia tych planów. - Tak jak nie istnieje 100% bezpieczeństwo, tak nie można w 100% być przygotowanym na zróżnicowane zagrożenia, jakim bezsprzecznie jest właśnie wojna hybrydowa. Dopiero realizujące się scenariusze weryfikują przygotowanie państwa i służb - mówi Dubiel. Publiczne wypowiedzi o właściwym przygotowaniu państwa mają jedynie charakter kierowanego przekazu - dodaje.

Jak tłumaczy ekspert, najważniejsze w przeciwdziałaniu takiego zagrożenia jest sprawne działanie aparatu państwowego i dobra współpraca między cywilnymi i wojskowymi służbami . A ze względu na to, że działaniom wojsk w nowoczesnym konflikcie towarzyszy silna wojna informacyjna i próby wprowadzania chaosu, konieczna jest też prewencja i edukacja, tak ludności cywilnej, jak i szeregowych funkcjonariuszy służb i policji.

- To zapewne oni będą mieli pierwszy kontakt z "zielonymi ludzikami", a nie regularna armia. Koniecznością jest także pilne powołanie rozbudowanej agencji do walki radioelektronicznej oraz reagowania na propagandę - mówi Dubiel.

Niezależnie od optymizmu wyrażanego przez polskich i litewskich wojskowych, wiele obaw budzi jednak stan przygotowania NATO. Przywódcy Sojuszu co prawda od dłuższego czasu zapowiadają przygotowanie odpowiedzi na zagrożenie wojną hybrydową, ale nie wszystkich te zapowiedzi przekonują. Swoje wątpliwości zgłaszają nie tylko eksperci, ale i przywódcy poszczególnych państw: poza Litwą obawy o wolne działanie i biurokrację w Sojuszu wyrażała Norwegia. Co więcej, mówił o tym także sam sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg. Jego zdaniem główną przeszkoda nie leży w tym, że wojska Paktu nie byłyby w stanie zareagować na czas, lecz w długim i procesie politycznym, który uniemożliwia szybkie podejmowanie decyzji.

- Co z tego, że będziemy mieli siły gotowe do działania w 48 godzin, jeśli potrzebujemy 48 dni by podjąć decyzję o tym działaniu - powiedział Stoltenberg.

Zdaniem Dubiela, obawy te nie są bezpodstawne - tym bardziej, że nie wszyscy członkowie NATO wydają się równie chętni do udzielania wsparcia państwom wschodniej flanki Sojuszu.

- Niepokojące są zapewnienia Niemiec o swym udziale w natowskiej tzw. szpicy, gdzie założyli sobie gotowość do przerzutu wojsk na poziomie 5-14 dni, czyli całkowicie nie do zaakceptowania. Kraje wschodniej flanki NATO, by się czuć bezpiecznie, muszą mieć realny wpływ na kształtowanie, modyfikowanie oraz realizację natowskich planów ewentualnościowych - mówi Dubiel - Możliwe, że Putin będzie chciał realnie zbadać reakcje sojuszu na zagrożenia - dodaje.

Oskar Górzyński, Wirtualna Polska
Zobacz również: Litwa szkoli obywateli na wypadek wojny hybrydowej
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (288)