Liderzy PiS na wojennej ścieżce. "Andrzej na pewno tego nie odpuści"
Jarosław Stawiarski i Andrzej Pruszkowski są liderami list Prawa i Sprawiedliwości w wyborach samorządowych na Lubelszczyźnie. Równocześnie są w ostrym konflikcie, który trafił aż do sądu. - Jeszcze kilka miesięcy i ta sprawa na nowo wybuchnie - komentuje jeden z wysoko postawionych działaczy lubelskiego PiS.
Kiedy w sobotę Jarosław Kaczyński przyjechał do miejscowości Biała na Lubelszczyźnie, obaj politycy PiS siedzieli w pierwszych rzędach, ale po przeciwnych stronach sali, w której odbywała się konwencja wyborcza. Andrzeja Pruszkowskiego i Jarosława Stawiarskiego dzieli jednak znacznie więcej niż tylko zajmowane miejsce podczas przemówienia prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Pruszkowski był przez dwie kadencje prezydentem Lublina. Po przegranych kolejnych wyborach w 2006 roku trafił do sejmiku województwa. Potem był m.in. wiceprezesem państwowej spółki PGE Dystrybucja, a ostatnio dyrektorem Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie, instytucji podległej marszałkowi województwa.
Stamtąd w marcu ub. roku z hukiem wyleciał. Wcześniej został zdegradowany ze stanowiska dyrektora na kierownika w innej instytucji podległej marszałkowi, ale nie zgodził się z tą decyzją. Po trzech miesiącach na zwolnieniu lekarskim Pruszkowski dostał dyscyplinarkę. Za decyzją stał bezpośrednio marszałek Jarosław Stawiarski, który chciał w ten sposób ukarać swojego partyjnego kolegę za niepodporządkowanie się jego decyzjom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po zwolnieniu z WUP były prezydent Lublina złożył pozew do sądu pracy. Okazuje się, że sprawa wciąż jest w toku. - Domagam się przywrócenia do pracy - przyznaje w rozmowie z WP Andrzej Pruszkowski.
Formalnie stroną pozwaną jest WUP. Ale były dyrektor winą za całą sytuację obarcza wprost marszałka Stawiarskiego.
- Jeśli chodzi o to, kto będzie odpowiadał za decyzję nielegalnie podjętą, w moim przekonaniu, będzie to marszałek - mówi Pruszkowski.
- Nie wolno człowieka zwalniać w okresie chronionym pod pretekstem, który nie jest prawnie uzasadniony, a ja mam przekonanie, że tak się stało. Powodem mojego zwolnienia było niewykonanie polecenia, które w świetle dokumentów, którymi dysponuję, było nielegalne - przekonuje były prezydent Lublina.
Działacze PiS: to szkodzi ugrupowaniu
Sprawa sporu na pozór wyłącznie pracowniczego, nabiera jednak znaczenia politycznego, bo obaj skonfliktowani lubelscy działacze Prawa i Sprawiedliwości starają się o głosy w nadchodzących wyborach samorządowych. Andrzej Pruszkowski to jedynka na liście PiS w wyborach do Rady Miasta Lublin, a Jarosław Stawiarski jest liderem listy PiS do sejmiku w okręgu obejmującym siedem powiatów wokół Lublina.
- Nie mylmy tych dwóch płaszczyzn. To jest tylko spór o charakterze prawnym - przekonuje Pruszkowski.
Ale w nieoficjalnych rozmowach działacze Prawa i Sprawiedliwości przekonują, że sprawa tylko szkodzi ugrupowaniu.
- Panowie mocno ze sobą wojują, ta wojna jest co prawda uśpiona mediacją, ale Andrzej na pewno tego nie odpuści, bo prawnie racja jest po jego stronie. Na pewno będzie się domagać zadośćuczynienia. Ponadto słyszałem, że zamierza domagać się, aby to nie urząd je sfinansował, ale osobiście marszałek. Jeszcze kilka miesięcy i ta sprawa na nowo wybuchnie - komentuje w rozmowie z WP jeden z wysoko postawionych polityków PiS w regionie.
- Partia powinna się oczyścić z ludzi, którym daleko zarówno do prawa jak i sprawiedliwości. Czasami to aż człowiek ma ochotę rzucić legitymacją, ale trzeba zacisnąć zęby - uważa inny działacz PiS, również uważający, że rację w sporze ma Pruszkowski.
Za Stawiarskim przemawiają w centrali PiS jednak inne względy. Marszałek stał na czele komitetu budowy pomnika Lecha Kaczyńskiego, który w styczniu odsłonięto w centrum Lublina, a najważniejszym gościem uroczystości był prezes PiS.
- W tej chwili trwają mediacje. Jest wola polubownego załatwienia sprawy w tym trybie - mówi WP obecny dyrektor Wojewódzkiego Urzędu Pracy w Lublinie Tomasz Pitucha. Nie odnosi się do pytań o to, czy jego zdaniem zwolnienie byłego dyrektora było słuszne czy nie. Nota bene on sam również jest kandydatem partii Jarosława Kaczyńskiego w nadchodzących wyborach samorządowych. Podobnie jak Pruszkowski jest liderem listy do Rady Miasta, ale z okręgu w innej dzielnicy Lublina.
Rzecznik prasowy marszałka odpowiedział WP, że Jarosław Stawiarski nie komentuje tej sprawy.
Nowa praca byłego dyrektora
Tymczasem starający się o przywrócenie do pracy w urzędzie Andrzej Pruszkowski znalazł już nowe zajęcie. Jak potwierdza WP, został starszym specjalistą ds. badań empirycznych i predykcyjnych w Akademii Zamojskiej. To uczelnia publiczna założona na mocy ustawy w 2021 roku kiedy resortem nauki kierował Przemysław Czarnek. Rektorem wciąż jest tam prof. Paweł Skrzydlewski, o którym głośno zrobiło się kilka lat temu, kiedy będąc doradcą ministra Czarnka przekonywał, że szkoła powinna zająć się "właściwym wychowaniem kobiet, a mianowicie ugruntowaniem dziewcząt do cnót niewieścich".
Andrzej Pruszkowski mieszka w Lublinie, a Akademia Zamojska swoją siedzibę ma w Zamościu. Były prezydent przyznaje, że pracuje zdalnie.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: