Liban chce zalegalizować marihuanę. Potrzebuje pieniędzy
Liban jako pierwszy kraj arabski może zalegalizować produkcję marihuany. Zmagające się z kryzysem państwo chce skorzystać z rosnącego globalnego popytu na konopie indyjskie.
20.07.2018 | aktual.: 20.07.2018 17:09
Jak donoszą lokalne media, o tych zamiarach poinformował szef libańskiego parlamentu Nabih Berri w rozmowie z ambasador USA Elizabeth Richard. Głównym powodem takiej decyzji miałyby być kwestie ekonomiczne. W czerwcu firma konsultingowa McKinsey przedstawiła rządowi w Bejrucie raport dotyczący rewitalizacji krajowej gospodarki. Liban od wielu lat pogrążony jest w politycznym i gospodarczym kryzysie, zaś od wybuchu wojny w Syrii stał się głównym celem ucieczki ponad miliona uchodźców. Jednym z przedstawionych pomysłów na rewitalizację było właśnie zalegalizowanie produkcji marihuany.
Konopie indyjskie już teraz - mimo formalnego zakazu - są w Libanie masowo uprawiane. Według szacunków ONZ, to trzeci największy producent haszyszu. Jak powiedział agencji Bloomberg minister handlu Raed Churi, libańskie konopie są najlepsze na świecie, a uprawa rośliny może przynieść miliardowe zyski.
Obecnie hodowla konopi jest skoncentrowana w Dolinie Bekaa na wschodzie kraju i znajduje się pod ścisłą kontrolą szyickich bojówek Hezbollahu. Bojówkarze blokują dostęp "nieuprawnionym" osobom, a nadzór władz państwowych tam nie sięga. Władze liczą więc, że legalizując uprawy, rozszerzą przemysł i będą w stanie czerpać zyski z eksportu surowca za granicę. Uprzywilejowana pozycja Hezbollahu, który jest jedną z głównych sił politycznych w kraju, może jednak sprawić, że przepchnięcie ustawy przez parlament będzie trudne.
Tymczasem na skutek legalizacji marihuany w kolejnych krajach i rosnącego popytu, globalny rynek produktów rośnie w zawrotnym tempie 22 procent rocznie. Według szacunków firmy Arcview Market Research, rynek marihuany może niedługo osiągnąć wartość 32 miliardów dolarów. Dlatego coraz więcej krajów stara się skorzystać z boomu. Legalizację marihuany rozważa m.in. Tajlandia, w której podobnie jak w Libanie od dawna kwitną nielegalne uprawy. Podobne ambicje mają też państwa afrykańskie, takie jak Zimbabwe, a nawet maleńkie Lesotho na południu Afryki.