Leżała na chodniku i prosiła o pomoc. Nikt nie zareagował
Przez dwie godziny leżała na chodniku na warszawskiej Pradze. Nie miała siły wstać i wołała o pomoc. Nikt się nie zatrzymał.
24.01.2024 | aktual.: 24.01.2024 16:00
Zdarzenie, które mogło skończyć tragedią miało miejsce na warszawskiej Pradze. Kobieta leżała na chodniku i prosiła o pomoc. Na początku próbowała zatrzymać auta, a kiedy nie mogła dłużej ustać na nogach, prośby zaczęła kierować w stronę przechodniów.
Około godziny 9 losem 29-latki zainteresowali się strażnicy miejscy z VI Oddziału Terenowego, którzy patrolowali okolice dworca. Okryli kobietę kocem termicznym, a po wstępnym badaniu, zdecydowali, że zawiozą ją do szpitala.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Strażniczka podeszła do kobiety, która trzęsła się z zimna. Jej ubranie było mokre, a twarz i ręce sine. Kobieta nie miała siły wstać i samodzielnie utrzymać się na nogach. Była roztrzęsiona i płakała" - relacjonują służby.
Jak czytamy na stronie Straży Miejskiej, na pytanie strażniczki, co się stało, kobieta "wyjaśniła, że blisko dwie godziny przeleżała w śniegu, a gdy wstała próbowała zatrzymać jakieś samochody, ale nikt nie zareagował".
To nie pierwszy taki przypadek
Brak reakcji przyczynił się również do innej tragedii. W tym przypadku skutki były śmiertelne. 14-latka leżała półprzytomna w centrum miasta i nikt nie zareagował.
We wtorkowy poranek, 28 listopada, Natalia poszła na przystanek, żeby złapać autobus do szkoły. Zadzwoniła, że źle się czuje i nie wie, gdzie jest. Mężczyzna zgłosił zaginięcie. Nikt nie wiedział, że 14-latka leży pod banerem reklamowym w centrum miasta.
Po kilku godzinach Natalię odnalazł znajomy rodziny. Dziewczyna trafiła do szpitala w ciężkiej hipotermii. Zmarła dzień później. Jak wykazuje sekcja, przyczyną zgonu była śmierć mózgowa, która nastąpiła wskutek obrzęku spowodowanego masywnym krwawieniem.
Źródła: WP, Strazmiejska.waw.pl