"Lex Kaczyński" nie pomoże z pandemią? "Gęste opary mgły covidowej nad ustawą"
Do Sejmu wpłynął projekt "lex Kaczyński". - Testowanie oczywiście jest ważne, bo musimy wiedzieć, w jakim miejscu jesteśmy, ale to w kontroli epidemii, zapobieganiu zgonom i hospitalizacji da nam bardzo niewiele - tłumaczył w programie "Newsroom" WP dr Konstanty Szułdrzyński, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii CSK MSWiA w Warszawie. - Przede wszystkim trzeba dbać o to, aby ludzie się nie zakażali. Należy stosować metody ograniczające szerzenie się pandemii. Stosować maseczki, zasadę dystansu społecznego i limity osób, a dodatkowo zachęcać ludzi prośbą albo groźbą do szczepień. Przechorować lekko po szczepionce można, ale chodzi o to, aby nie trafiać do szpitala - wskazywał lekarz. Prowadzący Mateusz Ratajczak pytał o szczegóły rozwiązań z "lex Kaczyński". - Ten projekt jest dość osobliwy i wydaje się, że unoszą się nad nim gęste opary mgły covidowej. (...) Tylko z takich krotochwili niewiele wynika. Ludzie nam umierają, a my nic nie robimy. Od kilku miesięcy nie wprowadziliśmy żadnych przepisów, które wpłynęłyby na sytuację - podkreślał medyk. - A jest w ogóle możliwość, żeby wykazać, kto mnie zakaził? - dopytywał dziennikarz. - Ależ oczywiście, że tak. Wszyscy ludzie w miarę wykształceni wiedzą o tym, że koronawirusy mają kucyki z kolorowymi kokardkami. I po kolorze kokardki możemy poznać od kogo złapaliśmy tę infekcję. To jest wiedza powszechna, nie wiem w ogóle skąd to pytanie - ironizował dr Szułdrzyński.