Leszek Balcerowicz: Rada Polityki Pieniężnej ma obowiązek utrwalać niską inflację


Najważniejsze jest to, że Rada Polityki Pieniężnej bierze pod uwagę nie tylko to opinie, ale nade wszystko dostępne informacje, po to, żeby dobrze wykonywać swój obowiązek, przeciwstawiać się zagrożeniom inflacyjnym wtedy, kiedy one występują, po to, żeby utrwalać w Polsce niską inflację, bo wiemy z doświadczenia i z badań naukowych, jak ważne to jest dla ludzi po prostu, ważne dla rozwoju gospodarki - powiedział prezes Narodowego Banku Polskiego Leszek Balcerowicz w "Sygnałach Dnia".

01.07.2004 | aktual.: 01.07.2004 12:21

Sygnały Dnia — Podwyżki stóp procentowych były spodziewane, ale wysokość niektórych zaskoczyła. W naszym studiu prezes Narodowego Banku Polskiego prof. Leszek Balcerowicz. Dzień dobry.

Leszek Balcerowicz — Dzień dobry państwu.

Sygnały Dnia — Mówiło się o tym, że raczej o ćwierć punktu procentowego, a tymczasem Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała na wzrost stóp o pół punktu. Dlaczego?

Leszek Balcerowicz — Przewidywania były różne, ale najważniejsze jest to, że Rada Polityki Pieniężnej bierze pod uwagę nie tylko to opinie, ale nade wszystko dostępne informacje, po to, żeby dobrze wykonywać swój obowiązek, przeciwstawiać się zagrożeniom inflacyjnym wtedy, kiedy one występują, po to, żeby utrwalać w Polsce niską inflację, bo wiemy z doświadczenia i z badań naukowych, jak ważne to jest dla ludzi po prostu, ważne dla rozwoju gospodarki. Niedawne badania pokazały, że ogromna większość społeczeństwa uważa, że jeżeli przyjdzie wybierać pomiędzy niską inflacją a niskimi stopami procentowymi, to opowiada się za tym pierwszym. Szczególnie te osoby, które robią zakupy, gospodynie domowe, to jest stosunek 64% do 18.

Sygnały Dnia — Ale co zdecydowało o tej podwyżce, panie profesorze?

Leszek Balcerowicz — Zdecydowało to, że... cały splot mitów, po pierwsze pod wpływem pewnych takich sił przejściowych, miejmy nadzieję, jednakże inflacja wyraźnie wzrosła do poziomu 3–4% w maju. Powiedziałem, że to jest skutek sił przejściowych, takich jak wzrost cen ropy na rynkach światowych, jak wzrost niektórych stawek VAT wskutek wejścia Polski do Unii Europejskiej, ale chodzi o to, że wzrost cen żywności był znaczący w czerwcu, częściowo pod wpływem wzmożonych zakupów niektórych obywateli Unii Europejskiej. To są wprawdzie siły przejściowe, ale chodzi o to, żeby skutki nie były trwałe, żeby nie doszło do tego, że w ślad za tym pójdą podwyżki dalszych cen, potem płac, no i w rezultacie mielibyśmy do czynienia z sytuacją podbitej inflacji i dużo bardziej kosztownej operacji sprowadzenie inflacji do poprzedniego, niższego poziomu. Kierujemy się doświadczeniami innych krajów, które stały przed takim zagrożeniem i niezwykle stanowczo temu przeciwdziałano w imię, nie waham się powiedzieć, interesu
społecznego.

Sygnały Dnia — Ceny wzrosły w maju, ale pan twierdzi, że to był przejściowy wzrost cen. Czy będzie?

Leszek Balcerowicz — Nie, twierdzę, że to były przejściowe powody, wejście Polski do Unii Europejskiej — dwa razy do Unii Europejskiej nie będziemy wchodzić; wzrost cen ropy naftowej — w tej chwili nie wiemy, jak i kiedy ceny ropy spadną, ale nie można też przyjmować, że ciągle będą rosły. Idzie natomiast o to, żeby świadomość, że ceny szybciej rosną nie utrwaliła się i żeby wskutek tego nie było decyzji typu: podnosimy ceny, podnosimy płace, bo byśmy wracali na ścieżkę podwyższonej inflacji, co, powiedziałem, jest niedobre dla ludzi, dla gospodarki.

Sygnały Dnia — I by się nakręciła spirala inflacyjna w ten sposób.

Leszek Balcerowicz — Mówiąc najprościej tak. Trzeba działać wtedy, kiedy istnieje takie niebezpieczeństwo, im szybciej się działa, tym lepiej. Tak jak w medycynie.

Sygnały Dnia — Pan mówi, żeby nie rosły płace, ale przecież nam zależy na tym, żeby nasze płace były jak największe.

Leszek Balcerowicz — No, gdyby były jak największe, to wyobraźmy sobie, że płace skoczą o 40% tak na papierze, no to mielibyśmy tylko wzrost, skok cen i spadek konkurencyjności przedsiębiorstw, bo przecież koszty byłyby wyższe, większe bezrobocie, czyli płace, owszem, płace mogą rosną i powinny rosnąć na podstawie wzrostu wydajności pracy, który się osiąga dzięki lepszemu gospodarowaniu. I te kraje są bogate, które lepiej gospodarują, gdzie rządzący tworzą dobre warunki dla przedsiębiorczości, gdzie władze monetarne tworzą warunki dla niskiej inflacji, bo ona też sprzyja wzrostowi wydajności pracy. Rada Polityki Pieniężnej stara się wnieść swój wkład do tej najważniejszej siły, jaką jest lepsze gospodarowanie w Polsce.

Sygnały Dnia — Analitycy, eksperci z jednego z banków prognozują inflację w lipcu na niespełna 5% — 4,8 — i na tym poziomie miałaby się utrzymać do końca roku. Czy pan się zgadza z taką analizą?

Leszek Balcerowicz — Są różne przewidywania. One są obarczone dużą niepewnością ze względów naturalnych, nie wiemy, jakie będą zbiory w Polsce, nawet teraz dokładnie przecież nie wiemy, nie wiemy, co się będzie działo z ropą. Nie da się wykluczyć, że w najbliższych miesiącach inflacja może się utrzymać na wysokim poziomie lub nawet lekko wzrosnąć. Inflacja ma swoją siłę bezwładu — jak raz wejdzie na nieco wyższy poziom, to nie ustępuje następnego dnia czy następnego miesiąca, ale po to działamy w Radzie Polityki Pieniężnej, żeby po wyczerpaniu się tych sił tymczasowych ona spadała ku poziomowi celu inflacyjnego, tj. 2,5%. Taki cel poprzednia Rada Polityki Pieniężnej ustaliła, a obecna podtrzymała.

Sygnały Dnia — 2,5% plus minus 1%?

Leszek Balcerowicz — Ale celem jest 2,5%, podkreślam. Jest niemożliwe, żeby każdego dnia inflacja była równa 2,5, bo jest tyle różnych sił zmiennych, które na nią wpływają, ale chodzi o to, żeby przeciętnie była ona jak najbliższa temu celowi.

Sygnały Dnia — To jest pierwsza z kolejnych podwyżek stóp procentowych, panie prezesie?

Leszek Balcerowicz — Mogę w ten sposób powiedzieć: starannie badamy przypadki innych krajów, w których udało się osiągnąć niższą inflację i następnie pojawiło się zagrożenie inflacyjne, i jak tam działano.

Sygnały Dnia — I jak tam działano?

Leszek Balcerowicz — W taki sposób, że nigdy przeciwdziałanie nie ograniczało się do jednego ruchu.

Sygnały Dnia — Czyli będą jednak kolejne podwyżki. Kiedy?

Leszek Balcerowicz — Musimy patrzeć na dostępną informację, tak mogę powiedzieć, bo działamy zawsze na podstawie najbardziej aktualnych danych. Nie wszystko da się przewidzieć. Mogę tylko powiedzieć: taka jest lekcja i doświadczenie.

Sygnały Dnia — Amerykański Bank Federalny także podniósł stopy procentowe. Jakie to ma znaczenie?

Leszek Balcerowicz — No, to ma ogromne znaczenie dla świata, bo gospodarka amerykańska jest największą na świecie. Tego się spodziewano, spodziewane jest powszechne oczekiwanie, że to jest dopiero pierwsza podwyżka. Przewiduje się, że bank będzie podwyższał stopy procentowe na zasadzie pewnej serii. W tej chwili rynki finansowe oczekują, że podwyżki mogą sięgać 200 punktów bazowych, czyli 2 punkty procentowe, czyli mówiąc krótko dwa razy czy trzy razy by te stopy wzrosły, czyli też może też wiele zależeć od sytuacji w Stanach Zjednoczonych na świecie. Ale to było oczekiwane. W Stanach także pojawiła się presja inflacyjna i jest reakcja. Oczywiście, tam mają dłuższą historię niskiej inflacji, a więc mogli sobie pozwolić na mniejsze ruchy.

Sygnały Dnia — Panie profesorze, odniósł się pan wczoraj także do konieczności naprawy finansów publicznych na konferencji prasowej po decyzji o podniesieniu stóp procentowych. Jaka pan ocenia to, co w tej chwili dzieje się z finansami państwa, te zmiany planu z Hausnera na Patera, te próby ograniczania wydatków państwa.?

Leszek Balcerowicz — Jesteśmy w takim okresie, w którym z jednej strony mamy pozytywne tendencje w gospodarce, to jest bardzo dobrze, ale z drugiej strony jest ryzyko, że to doprowadzi do zlekceważenia narastającego problemu. Tym narastającym problemem jest choroba finansów publicznych, narastający dług publiczny w stosunku do PKB. I ja wiem, jak wiele krajów ucierpiało wskutek tego, że tę poważną chorobę zlekceważono, jak są dotkliwe skutki społeczne, dla ludzi najuboższych zwłaszcza, dla nich. Powiem otwarcie, gorszy mnie, jak ci, co blokują naprawę finansów własnego państwa lub co gorsza psują te finanse, posługują się ważnymi, szczytnymi hasłami typu np. wrażliwość społeczna. Bo to się nie godzi po prostu używać... w ogóle nie godzi się psuć finansów własnego państwa, psuć państwa przez to, a tym bardziej posługiwać się różnymi szczytnymi hasłami obrony społeczeństwa.

Sygnały Dnia — A może wzrost gospodarczy osłabia czujność po prostu?

Leszek Balcerowicz — I tak nie powinno być, bo to jest, jak powiedziałem, szczególnie niebezpieczny okres, bo usypia albo niektórych może usypiać, a nie powinien, dlatego że objawy choroby finansów publicznych są widoczne. One polegają na tym, że rośnie dług publiczny, czyli my się zadłużamy, i on rośnie w stosunku do rosnącego PKB. Co to oznacza? Że coraz trudniej ten dług obsługiwać, że przyjdzie, jeżeli tego się nie przerwie, płacić coraz wyższe odsetki za narastający dług. I kto to będzie płacił? Przecież to nie rząd. Całe społeczeństwo, włącznie z najbiedniejszymi ludźmi.

Sygnały Dnia — Czy według pana mamy do czynienia z kolejną zapowiedzią, która się nie spełni?

Leszek Balcerowicz — Nie, ja tylko chciałem powiedzieć, że byłoby bardzo niedobrze dla Polski, dla ludzi, gdyby to, co było konieczne od lat (sam o to zabiegałem) kolejny raz było odkładane. Nie sądzę, żeby taki był zamiar obecnego rządu. Idzie o to, żeby niezbędne środki przebiły się przez Sejm, przez Parlament.

Sygnały Dnia — No tak, ale żeby zdobyć poparcie, ten rząd musiał komuś coś zaoferować, a ta oferta sprowadzała się m.in. do tego, by ograniczyć plan profesora Hausnera.

Leszek Balcerowicz — Tego nie jestem w stanie skomentować. Chcę natomiast bardzo wyraźnie powtórzyć, że ci, którzy w imię interesów politycznych blokują... blokowaliby lub ograniczyliby niezbędne działania, źle działają w stosunku własnego społeczeństwa.

Sygnały Dnia — Jest taka kwestia, panie profesorze, kiedy euro będzie walutą w Polsce, jak pan sądzi?

Leszek Balcerowicz — W tej chwili wiemy, że trzy kraje — Litwa, Estonia i Słowenia — wstępnie zostały przyjęte w ramach tzw. mechanizmu ERM-2, co sprawi, że najprawdopodobniej za dwa lata będą w strefie euro. To jest dobrze dla nich. A dlaczego im się udało to zrobić? No, bo utrzymali dyscyplinę budżetową, niską inflację, czyli jeśli utrzymali budżetową dyscyplinę, to udało im się zrobić to, czego nie udało się w Polsce, następowało psucie finansów własnego państwa. I odpowiedź na pytanie: tak szybko, jak się uzdrowi finanse naszego państwa, Polska będzie mogła się zakwalifikować.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)