Lekarze czy niewykształceni. Czy będziemy mieli wpływ na to, jacy uchodźcy do nas przyjadą?
Prawdopodobnie w kwietniu przyszłego roku pojawią się w Polsce pierwsi uchodźcy z Syrii i Erytrei. W pierwszej turze ma być ich maksymalnie 150. Kto do nas trafi? Z jakim wykształceniem? Porozumienie państw unijnych zapewnia nam wpływ na wybór. - Możemy wskazać, kto będzie się najlepiej aklimatyzował. Chodzi tu m.in. o wykształcenie - mówi Wirtualnej Polsce Rafał Trzaskowski, wiceminister spraw zagranicznych.
23.09.2015 | aktual.: 24.09.2015 09:33
Do Polski ma trafić niemal siedem tysięcy uchodźców przebywających na terenie Włoch, Grecji i Węgier. Zgodnie z unijnymi ustaleniami, wyboru cudzoziemców Polska dokona spośród kandydatów wskazanych przez biuro Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców ONZ. Będzie za to odpowiadał polski Urząd do Spraw Cudzoziemców.
Zgodnie z unijnymi przepisami, Polska będzie mogła wskazać swoje preferencje w sprawie wyboru uchodźców. - Możemy określić, kto najlepiej zaaklimatyzuje się w Polsce. Chodzi o względy społeczne, czy rodzinne, ale też o to, czy mają to być kobiety z dziećmi, czy raczej mężczyźni, jakie mają mieć wykształcenie - mówi WP Rafał Trzaskowski, wiceminister spraw zagranicznych.
Istnieje jednak duże ryzyko, że nie będzie można zweryfikować informacji podawanych przez cudzoziemców. - W krajach bałkańskich powstaną specjalne ośrodki, tzw. hotspoty, w których będą gromadzeni uchodźcy i tam, także z udziałem polskich urzędników będą zapadały decyzje, kogo do którego kraju wysłać. Pewnie nie w każdym wypadku będą znane pełne dane. Pamiętajmy, że te osoby uciekają z terenów objętych wojną. Porzucili dokumenty, które mogą potwierdzać np. wykształcenie - mówi WP Marcin Kierwiński, minister w Kancelarii Premiera.
Dlatego wybraną grupę uchodźców będą weryfikowały polskie służby we współpracy z Włochami, Grekami i Węgrami. - Dostaniemy pełne akta takich osób, musi być w nich potwierdzenie ich identyfikacji oraz tego, jakie posiadały dokumenty, jak Włosi czy Grecy stwierdzili, że naprawdę są Syryjczykami czy Erytrejczykami. Te dokumenty stanowią dla naszych służb bazę do tego, by wszystkich sprawdzić. Jest na to wstępny termin dwóch tygodni, ale może on być przedłużany - mówi wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk.
Jeśli polskie służby nie będą miały zastrzeżeń do wybranych uchodźców, trafią oni do Polski. - Jeżeli wyślemy negatywną decyzję, ci ludzie do Polski nie przyjadą. Dopiero po wyrażeniu przez nas zgody te osoby dostają pisemną decyzję i na jej podstawie wspólnie służby obu krajów organizują transport. Żeby tego pilnować, żeby ta procedura była zawsze przestrzegana w obu krajach granicznych, będą oficerowie łącznikowi polskiej Straży Granicznej, którzy będą mieli bezpośredni kontakt z tymi, którzy tę procedurę prowadzą, a także z kandydatami do relokacji - dodaje Stachańczyk.