Lekarka SOR walczy o życie. Przez 30 lat pomagała innym. Teraz sama potrzebuje ratunku
Szpitalny Oddział Ratunkowy. Tu każdego dnia 55-letnia Dorota pomagała ludziom. Niejednokrotnie ratowała życie. W tym roku miała obchodzić okrągłą, 30. rocznicę pracy w zawodzie lekarskim. Niestety, życie postanowiło napisać jej inny scenariusz.
30.07.2019 | aktual.: 31.07.2019 12:53
Pani Dorota ma 55 lat. Jak mówi, dopiero 55 lat. Ma też dwie córki, pracę, którą uwielbia, pasje i plany na przyszłość.
Od blisko 30 lat ratuje ludzi. Jest lekarzem. - Przez 25 lat pracowałam na oddziale wewnętrznym w szpitalu powiatowym w Tuchowie. Ostatnie kilka lat przepracowałam na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym w szpitalu św. Łukasza w Tarnowie. Pracując po 24 godziny, cztery dni w tygodniu - mówi pani Dorota w rozmowie z Wirtualną Polską.
Uwielbia swoją pracę. - Jest piękna. Oczywiście także ciężka, i psychicznie, i fizycznie. Ale przynosi ogromną satysfakcję - wyznaje. I dodaje: - Chcę jeszcze móc pomagać ludziom.
Teraz sama potrzebuje ratunku. Walczy z glejakiem. Jeśli chcesz pomóc, możesz to zrobić TUTAJ.
Śmiertelny wróg
- 1 lipca tego roku koleżanka z pracy zauważyła u mnie opadający kącik ust. Wcześniej często bolała mnie głowa, o czym też jej mówiłam. To dało do myślenia, wysłała mnie pilnie na tomograf. Już po tym badaniu wiadomo było, że nie jest dobrze… Okazało się, że w mojej głowie jest guz. Jaki? Tego jeszcze nie wiedzieliśmy, ale trzeba było działać szybko - opowiada pani Dorota.
Operacja usunięcia guza, którą wykonano w Tarnowie już kilka dni póżniej, potwierdziła najczarniejszy scenariusz. To był glejak wielopostaciowy IV stopnia. Najgorszy z możliwych.
- Jestem lekarzem, wiem, w jak strasznej sytuacji się znalazłam - wyznaje kobieta.
Zobacz także
Podczas operacji usunięto 98 proc. guza. Niestety, glejak zawsze odrasta, nawet usunięty w całości.
Jest jednak nadzieja. - Dzisiaj ogromną szansą na przeżycie jest terapia OPTUNE. To specjalne urządzenie, które trzeba nieustannie mieć przy sobie. Specjalne diody umieszczone na głowie wytwarzają pole, które sprawia, że komórki rakowe się nie dzielą, rak się nie rozrasta. W przypadku złośliwego glejaka to dla osób chorych największa nadzieja na przeżycie. Niestety, jest też horrendalnie droga - tłumaczy lekarka. Na terapię potrzebuje ponad pół miliona złotych.
Ma wsparcie przyjaciół, rodziny, a w szczególności swoich córek. Starsza, Paula, mówi WP: - Działamy. Postanowiliśmy zorganizować zbiórkę pieniędzy, a na ten pomysł wpadła chrześnica mamy. My opiekujemy się nią każdego dnia. A mama jest bardzo silną osobą. Walczy.
Wierzą, że dobro wraca
Pani Dorota chce dalej pomagać ludziom. Chce żyć.
A jest aktywną kobietą. Nie wie, co to nuda. - Lubię aktywność fizyczną w każdej postaci. Potrafię po dyżurze zadzwonić do przyjaciółki i powiedzieć jej: bądźcie gotowi na godzinę 10. Podjeżdżam samochodem i jedziemy w Bieszczady - opowiada.
Jest też wielką fanką zespołu Kult. - Kult to mamy konik. Jest na co drugim koncercie. Nawet raz pojechała do Wiednia. I ma większość koszulek z tras, na których była - mówi Paula. - Już przestałam liczyć, ile tych koncertów było. Kilkadziesiąt na pewno - dodaje jej mama.
Rodzina i przyjaciele pani Doroty wierzą, że dobro wraca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl