Wyprzedaje cały swój dorobek. Jego życie ma teraz konkretną cenę
"Ile kosztuje godzina pływania w jeziorze? Dużo. Myślę, że po mojej śmierci będzie można to precyzyjnie określić" - napisał na Facebooku Michał Tomaszewski. To, jak mówi, metafora życia, bo teraz jego ma szczególnie wysoką cenę. Ma nowotwór i - jak mówi WP - chce jeszcze popływać.
29.06.2019 | aktual.: 29.06.2019 16:56
Michał Tomaszewski ma 46 lat.
- Choruję na bardzo rozległego raka prostaty. W moim wieku to było dość zaskakujące. Myślałem, że nie da się już wtedy mieć aż tak zaawansowanego nowotworu. Dowiedziałem się o chorobie rok i trzy miesiące temu - opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.
Zderzenie ze służbą zdrowia boli czasami bardziej, niż sama choroba.
- Polska służba zdrowia leczy, ale niestety zazwyczaj dość marnymi lekami. Nawet, jeśli robi to rękami doskonałych lekarzy. Tak było w moim przypadku. NFZ ma bardzo określoną liczbę pieniędzy, podpisane kontrakty na konkretne leki. Miałem chemioterapię. Lekiem, który wierzyłem, że skoro mi go dają, to mi pomoże. A później okazało się, że to straszne ścierwo, które nikomu nie pomaga. I potwornie mnie to wykończyło - opowiada Michał.
Później, przez pół roku miał refundowany lek. Ostatnio mu go zmieniono. - Za opakowanie nowego leku zapłaciłem blisko 8 tysięcy złotych. To dawka, która wystarczy na miesiąc. I mam 15 proc. szans, że ten lek zadziała. Ale nie liczę już na to - mówi. I dodaje, że nie ma już szans na leczenie w Polsce. Bo lekarze nie mają na niego pomysłu.
Szansa
Razem ze swoim partnerem pojechał do Kolonii. - Z badań niebezpośrednio wywnioskowano, że występuje u mnie dużo PD-L1. Jest to receptor programowanej śmierci 1. Śmierć mam zaprogramowaną. Zresztą jak każdy. Tylko w moim przypadku ten program zdominował mój organizm. W wielkim skrócie: mam nowe bolesne przerzuty na kościach, zmiany na wątrobie powiększyły się z kilkunastu milimetrów do ponad pięćdziesięciu, są przerzuty w płucach, przez co mój oddech staje się coraz płytszy, przerzuty wróciły do węzłów chłonnych. Boli mnie - wyznaje Michał.
Lekarze w Kolonii zaproponowali mu leczenie. Na rozpoczęcie terapii i pierwsze dwa podania leku razem z wizytą przygotowującą organizm do podania leku potrzebuje 58 000 Euro + 25000 zł.
Michał zorganizował "wyprzedaż". - Jestem na etapie, że albo zbiorę te pieniądze, albo przegram z chorobą. Teraz macie szansę kupić najważniejsze rzeczy w moim życiu. To są tylko rzeczy - stwierdza.
Sprzedaje mieszkanie w Warszawie, trzy działki w otulinie Suwalskiego Parku Krajobrazowego i zegarki po dziadku, który kupił je w 1946 roku. Jest też pod opieką Fundacji Sedeka, która zbiera dla niego pieniądze. Jest zaskoczony, że tyle osób zdecydowało się mu pomóc. Wylicza, że zebrał już połowę kwoty na rozpoczęcie leczenia zagranicą.
Wszystkie informacje na temat tego, co i gdzie można kupić i jak dokonać wpłat na konto Fundacji, można znaleźć w poniższym wpisie.
"Naprawdę chcę żyć"
- Naprawdę chcę żyć - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl