Lech Wałęsa: prędzej czy później do rozliczeń dojdzie

Monika Olejnik rozmawia z byłym prezydentem - Lechem Wałęsą

Obraz
© (RadioZet)

Panie prezydencie, jak pan ocenia to, co się wydarzyło wczoraj? Kto jest moralnie odpowiedzialny za śmierć ks. Jerzego Popiełuszki - generał Ciastoń został uniewinniony, a generał Jaruzelski wyraża satysfakcję, że to morderstwo to była prowokacja przeciwko niemu i przeciwko generałowi Kiszczakowi? Przede wszystkim system jest winien, ale potem system wykonują ludzie. Ja jestem przekonany, że prędzej czy później do rozliczeń dojdzie. A jako praktykujący katolik jestem przekonany, że na sądzie ostatecznym też będziemy się rozliczać. Dzisiaj jest trudno dlatego, że wybraliśmy koncepcję: bezprawie prawem zwyciężamy, zło dobrem, brak demokracji demokracją. No i to są efekty kiepskiej skuteczności. Ale spodziewał się pan takiego wyroku? Tak, dlatego że i dzisiaj klimat nie jest na wyjaśnianie spraw. Jednak z tych samych korzeni opcja jest przy władzy, więc nie będzie pomagać w tym wszystkim - w związku z tym i klimat nie pomaga. A jednocześnie trzeba zrozumieć, że to jest szef służby bezpieczeństwa. Ta służba
bezpieczeństwa była dobrze zorganizowana, miała czas w tej koncepcji wyczyścić wszystko, co możliwe. I sąd jest w tym momencie bezradny, bo wszyscy czują, że jest nie w porządku, wszyscy czują winę, ale w sądzie w demokratycznym państwie trzeba udowodnić, a on nie zdążył wypisać zlecenia przez trzy kalki z podpisami, z pieczątkami. Tych takich zleceń, po pierwsze nie było, a po drugie, jak już były, po prostu zniszczono fragmenty dowodów. Nie wiem, czy pan wie, ale powstał Polski Komitet Niepodległości. Ten komitet ma wzywać Polaków, żeby głosowali na nie w referendum. Jak pan ocenia takie inicjatywy? To jest inicjatywa Ligi Polskich Rodzin, ludzi związanych z Radiem Maryja. Problem polega na tym, że nikt rozsądny nie może podważać tendencji rozwojowych świata i Europy, i Polski. A powiększenie struktur europejskich i światowych wynika z rozwoju naszej cywilizacji. Jak mieliśmy rowery i konie, to można było się organizować w jakieś małe struktury jak państewka i kraje. Dziś, jak mamy Internet, mamy ekologię
typu atomowego i inne, kraj nie może się rozwijać, ot, tak sobie, on musi być kontrolowany, by nam wszystkim nie zagroził. Musimy więc powiększyć struktury ekonomiczne, bezpieczeństwa i w ogóle. Tak więc nie ma pytania „czy?” - jest tylko pytanie „jak?”. Otóż to, co dzisiaj proponuje Europa Zachodnia, co proponują politycy, to jest po prostu nieuczciwe. I wydaje mi się, że oni raczej protestują przeciwko nieuczciwości, nierównym szansom. I to można zrozumieć. A czy trzyma pan kciuki za ekipę premiera Leszka Millera? Nie, proszę pani, bo za nisko ustawiono poprzeczkę. Ta ekipa nie miała argumentów do dobrych negocjacji - ja od początku o tym mówiłem. W związku z tą za nisko ustawioną poprzeczką rzeczywiście ustawiono nas bardzo niekorzystnie. Gdybyśmy byli w starym układzie zorganizowania, to mogłoby być nawet korzystne, bo nawet jak dostaniemy parę groszy więcej niż damy, to już się opłaca. Tylko jak teraz wytrzymać konkurencję, kiedy oni mają lepsze maszyny, są lepiej zorganizowani, są na wyższym poziomie?
My mamy to wszystko niżej i jeszcze uzupełnienia o połowę mniejsze. Dobrze, to co? Odejść od stołu, nie wchodzić do Unii Europejskiej? Wie pani, jak mówiłem: były źle prowadzone negocjacje. Trzeba było trzymać zorganizowanie wszystkich krajów postkomunistycznych, nie wolno było oddzielnie tego prowadzić. I w pewnym momencie, gdybyśmy powiedzieli: no dobrze, jeśli wy nie rozumiecie, że my nie mamy za co kupić waszych towarów, to jednocześnie przestajemy brać wasze samochody, komputery i całą tę maszynerię - ale wszyscy razem. Natomiast jak wszyscy się zgodzili, a tylko Polska się nie zgadza, to jesteśmy na przegranej pozycji. Właśnie, sytuacja jest taka, że ci, którzy wchodzą do Unii Europejskiej, mówią, że stawiamy zbyt twarde warunki i mają nawet nam za złe, że teraz została Polska walcząca o swoje interesy. No tak. Jak mówię, od początku negocjacje były źle ustawione, źle zorganizowane. Nie było tam przywódcy, pozwolono na taki układ i dzisiaj zapłacimy koszty. Ale już nie chodzi o to, że na samym wejściu
jest niekorzystnie, ale jak potem wytrzymać konkurencję. Przecież w takich warunkach zostało nam właściwie tylko rolnictwo, bo wszystko inne się rozstroiło i wszystko inne ma niższą technikę, bo tutaj byśmy mogli coś zarobić, by podnieść technikę. I te warunki są takie, że tylko bankructwo... I dlatego jest to w późniejszym okresie jest bardzo niebezpieczna rzecz. Polak potrafi, Polak się przemęczy, ale będzie nas to bardzo drogo kosztowało. Pytam, czy pan trzyma kciuki za Leszka Millera, kiedy za chwilę w Kopenhadze okaże się, jakie warunki nam naprawdę Unia Europejska proponuje i czy przyjmuje nasze warunki, które podobno dla Unii Europejskiej są zbyt twarde? Moim zdaniem, Unia też pogrywa. Wystawiła jakąś tam cenę, jakąś wielkość, potem zmniejszyła po to, żeby wyrównać, żeby każdy miał satysfakcję. A to jest tak, że robią nas jak chłopców, więc to śmiesznie wygląda. Trzymam kciuki za sprawy polskie, za interes Polski, choć jestem bardzo zaniepokojony, bo on jest źle reprezentowany. Zdrada - tak nazywają
posłowie Ligi Polskich Rodzin nasze wejście do Unii Europejskiej, uważają, że zostaniemy na przykład wykupieni przez Niemców. Zdrada to może za dużo powiedziane, ale jest nieudolność w prowadzeniu rozmów, mimo wszystko bardzo kiepska fachowość. Przepraszam, ale nie chodzi o nieudolność, ci politycy uważaj w ogóle, że wejście do Unii Europejskiej jest bezsensowne, w ogóle przekreślają nasze członkostwo, wszystko jedno na jakich warunkach. Nie, nie, ja się z taką koncepcją nie zgadzam. Zresztą to, co wyprawiają niektórzy z tych ludzi, już nawet najwyżsi, to jest naprawdę obraz nędzy i rozpaczy - myślę, że się marginalizują. Z kolei klimat w Polsce, warunki: bezrobocie, bieda, korupcja, to wszystko daje szanse tym małym ludziom w dużych butach. Ale zauważył pan, że teraz jest klimat taki, moda na to, żeby grać „na Unię”, coraz więcej jest eurowstrzemięźliwych polityków? Do takich zaliczają się bracia Kaczyńscy. Jak mówię, mali ludzie próbują wszędzie interes zbić, jak szakale. I to mi się nie podoba. Ale
wychowaliśmy ich takich, opcja dzisiaj rządząca uprawiała demagogię, populizm i dlatego wygrano wybory, a przecież jej program w ogóle jest niezrealizowany. I to tworzy klimat dla takich ludzi, ludzi o małych horyzontach. A jak pan sądzi, panie prezydencie, dlaczego ważne jest nasze wejście do Unii Europejskiej, dlaczego papież tak mocno podkreśla, że powinien się skończyć porządek jałtański? Ja mniej więcej powtarzam po papieżu, bo rozmawiałem z nim niedawno, byłem na obiedzie u Ojca Świętego, tak więc mówię podobnie. Problem polega na tym, że każdy, kto widzi rozwój, dostrzega, że nie ma pytania, czy poszerzyć struktury, jest tylko pytanie, jak to zrobić. I w związku z tym każdy rozsądny tutaj się tylko zastanawia, ale niektórzy są nierozsądni i to powoduje te nieprzyjemności. A czy to nie jest tak, że politykom Unii Europejskiej pieniądze i takie malutkie rachuneczki przesłaniają obraz wspólnej Europy? Tak, pozwoliliśmy na to. Była koncepcja, wiara, w okresie „Solidarności” i trochę później, w to, że
postawimy na warunki, bo im wyższy rozwój techniczny, tym bardziej potrzebne są warunki, porządne zachowanie, porządne pilnowanie się przez sumienie i w ogóle. I na to stawiano. Jednak potem sprawy się potoczyły tak, jak się potoczyły i dzisiaj znów ludzie, którzy tylko patrzą na pieniądze, mają decydujący głos. I to niedobrze, dlatego że czekają nas nie tylko w Polsce, ale i w Europie wielkie kłopoty, bo nie można dzisiaj niczego budować, przy takiej cywilizacji, bez warunków, bez sumienia, bez moralności i w ogóle. Po prostu się nie da, bo zgubimy się wszyscy. A czy będzie pan namawiał, panie prezydencie, Polaków do tego, żeby mówili „tak” w referendum? Jeszcze raz powtarzam, nie ma pytania, czy wchodzić do jednej, jednoczącej się Europy - jest tylko pytanie jak do niej wejść. A pani pytanie mniej więcej miało taki wydźwięk, co jak nie wejdziemy? Otóż pozwoliliśmy na to, by wykończono nam na przykład zamek w Elblągu. I to jest klasyczny przypadek: dobra firma, wykończona przez konkurencję. Pozwoliliśmy na
wykończenie fabryki samochodów - one może były niższej jakości, ale pozwoliliśmy na to. Przymknęliśmy oczy, bo chodziło nam o szansę, jaka przyjdzie, kiedy będziemy w jednej strukturze, kiedy dostaniemy podobne warunki jak cały świat. I przymykaliśmy oczy, myśleliśmy: trudno, trzeba zapłacić cenę. Ale teraz zapłaciliśmy już cenę i gdybyśmy mieli zostali z boku, to jesteśmy załatwieni kompletnie, bo ani na Wschód, ani na Zachód, wyspa bezludna, w związku z tym tragedia dla całego narodu, klęska maksymalna. I dlatego trzeba zrobić wszystko, by maksymalnie negocjować, udowodnić światu małość polityków zachodnich, udowodnić nikczemność tej gry, udowodnić brak równości demokracji i wyśmiać polityków. A później tak szybko zabrać się za tą robotę, żeby z kolan, na jakie nas rzucono, podnieść się i zaatakować, i odebrać wszystko to, co nam naprawdę zabrano. A jak by pan przekonał posłów, polityków Ligi Polskich Rodzin i tych, którzy są związani z Radiem Maryja, żeby powiedzieli „tak”? Czy da się ich przekonać, czy
to nie ma sensu? Najkrócej: nieobecni nie mają racji.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)