PolskaLech Wałęsa: jeśli się nie opamiętamy, będę musiał jeszcze raz poprowadzić bój

Lech Wałęsa: jeśli się nie opamiętamy, będę musiał jeszcze raz poprowadzić bój

Przy takich rocznicach jesteśmy zobowiązani szanować wolność i wspominać tych, którzy zapłacili za nią najwyższą cenę - powiedział w środę w Gdańsku Lech Wałęsa, podczas obchodów 45. rocznicy wydarzeń Grudnia'70.

Natalia Durman

16.12.2015 | aktual.: 16.12.2015 16:31

B. prezydent uczestniczył w Europejskim Centrum Solidarności w wydarzeniu pod nazwą "Epitafium pamięci ofiar Grudnia'70", poświęconym, oprócz rocznicy Grudnia'70, przypadającej 16 grudnia 35. rocznicy odsłonięcia Pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku.

Lech Wałęsa gotów "jeszcze raz stanąć na czele" - zobacz zdjęcia

Wałęsa powiedział w przemówieniu, że do tej pory unikał wystąpień publicznych przy okazji rocznic Grudnia'70. - Dlatego, jako czynny uczestnik tamtych zdarzeń trochę to inaczej przeżywam. W 1970 r. próbowałem sterować tymi procesami. Zginęli ludzie, szczególnie w Gdyni, a zginęli tylko dlatego, że za wcześnie, bez porozumienia się poddaliśmy - mówił.

Jak podkreślił, "ze względu na to, co się dziś dzieje w Polsce" postanowił jednak zabrać głos. - Nas naprawdę drogo kosztowało dojście do wolności i krew popłynęła i straty wielkie. Dlatego jesteśmy zobowiązani szanować tę wolność. Przy takich rocznicach wspominać tych, którzy zapłacili tę cenę, ale też zwracać uwagę, by nie mogło się to powtórzyć - dodał.

- Jeszcze nie jest późno - ale uwierzcie, ja mam doświadczenie - to wszystko staje się coraz bardziej niebezpieczne. I jeśli się nie opamiętamy, jeżeli nie zrozumiemy, że jednak trójpodział władzy jest niezbędny, to naprawdę, uwierzcie mi szczerze, że będę musiał jeszcze raz stanąć na czele i poprowadzić ten bój - zadeklarował.

Jego zdaniem, demokracja dopuszcza różne zachowania, także zdecydowane. - Nie ma tego złego, co na dobre może nie wyjść. I dlatego też to, co się dzieje w ojczyźnie zamieńmy na dobre - stwierdził.

Przypomniał, że będąc prezydentem chciał rządzić za pomocą dekretów. - Ale to było w tamtym czasie i też byłem okrzyknięty dyktatorem i przestrzegano przede mną, wtedy był system nieskuteczny - tłumaczył.

- I ten system nieskuteczny do dzisiaj jest. Należy go poprawiać, należy wiedzieć, co się ma zrobić. I stąd przez pół roku nie zamierzam mocno atakować, bo chcę popatrzeć, co to rozwiąże. Ale po pół roku, jeśli by to bardziej destabilizowało, jeśli to będzie niszczyło nasze zdobycze, naszą wolność, jeśli to będzie ubliżało Polsce na arenie międzynarodowej, to nie mammy wyboru. Trzeba będzie przez referendum uargumentować nasze zdecydowane postępowanie - zapowiedział.

Jak powiedział Wałęsa "mamy naprawdę osiągnięcia i można przy jakimś porozumieniu nanieść poprawki".

- Wcale nie tak dobrze to wszystko w naszym kraju wygląda. Trzeba rzeczywiście potrząsnąć tym wszystkim - tylko nie za mocno, aby to się źle nie skończyło. I ja w to wierzę i w tym kierunku chciałbym jeszcze trochę popracować, a sukcesy muszą nastąpić - dodał b. prezydent.

Wałęsa wspominał też protest robotników w grudniu 1970 r. - Ja na drugi dzień naszej walki zorientowałem się jako młody chłopak - miałem wtedy 27 lat - że nie mamy najmniejszej szansy na zwycięstwo - mówił.

Jak tłumaczył, protestujący nie byli zgodni co do charakteru swoich żądań. - Jak dobrze pamiętam, napisaliśmy wtedy 1700 postulatów - od rękawiczek po skarpetki - mówił.

- 1970 rok - postanowiłem w tamtym czasie bardzo szybko go poddać. I stąd niektóre podejrzenia, że ja pracowałem z bezpieką. Nie - chciałem zaoszczędzić krwi na następną walkę, bo spodziewałem się, że zawalczymy, ale już będziemy wiedzieć, jak walczyć należy, w tym czasie zbudujemy przyczółki, trochę się nauczymy, poznamy ludzi. I tak rzeczywiście za 10 lat się stało, przygotowani mogliśmy pójść do zwycięstwa - opowiadał.

Podsekretarz stanu w ministerstwie kultury i dziedzictwa narodowego Jacek Kurski podkreślił, że w grudniu 1970 r. budowała się tożsamość Gdańska. - To było pierwsze wspólnotowe doświadczenie pokoleniowe ludzi, którzy przyjechali do Gdańska z bardzo różnych miejsc Polski - z Warszawy jak mój tata, ze Lwowa - jak moja mama, wszyscy tu byli skądś - podkreślił.

Zaapelował głównie do dyrektora ECS Basila Kerskiego, ale także do prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, aby Europejskie Centrum Solidarności to było miejsce "wspólne", żeby "łączyło wszystkich bohaterów i Grudnia'70 i Sierpnia'80".

Przyznał, że na uroczystości brakuje mu np. przedstawicieli NSZZ "Solidarność".

- Proszę spróbować wypracować formułę, która będzie łączyć i pozwoli czuć się tutaj dobrze wszystkim, którzy do tradycji Solidarności i Grudnia'70 i Sierpnia'80 się przyznają. Tak, aby za rok, w 46. rocznicę Grudnia'70 cieszyć się tu obecnością nie tylko Lecha Wałęsy, Bogdana Borusewicza, ale również i Andrzeja Gwiazdy, Krzysztofa Wyszkowskiego, Henryka Jagielskiego, Piotra Walentynowicza, Piotra Dudy, Krzysztofa Dośli - wszystkich ludzi Solidarności - zaapelował Kurski.

Kerski zadeklarował, że chce kontynuować współpracę z ministerstwem kultury w "duchu pluralizmu i bardzo twórczych napięć". - Jestem przekonany, że za kulisami więcej będzie nas łączyło, niż dzieliło - zaznaczył.

- Nie byłoby bezkrwawego Sierpnia'80 bez ofiar Grudnia'70. Ta dramatyczna lekcja dla społeczeństwa i władzy pozytywnie owocowała w bardzo trudnych dniach sierpnia 1980 - mówił prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.

W ECS otwarto także w środę wystawę pt. "Ukryte/Wypowiedziane/Przypomniane".Grudzień'70", odwołującą się do tryptyku filmowego Andrzeja Wajdy - "Człowieka z marmuru", "Człowieka z żelaza" i "Wałęsy. Człowieka z nadziei" z udziałem reżysera i jego żony Krystyny Zachwatowicz.

Wajda wspominał grudzień 1980 r., kiedy doszło do postawienia Pomnika Poległych Stoczniowców.

- Przeżyłem wtedy coś, co zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Mianowicie zobaczyłem te krzyże jadące na plac i zorientowałem się, że one są olbrzymie, niebywałej wysokości. I zapytałem Lecha Wałęsę: "panie Lechu, te krzyże są takie duże". I Lech Wałęsa odpowiedział mi wtedy tak: "panie Andrzeju, te krzyże powinny być jeszcze wyższe, powinny być tak wysokie, żeby władza komunistyczna z każdego miejsca w tym mieście widziała, że te krzyże istnieją i żeby nigdy nie odważyła się podnieść rękę na robotników" - mówił reżyser.

W ramach obchodów rocznicy Grudnia'70 w ECS pokazano także instalację "Trzy krzyże" artysty plastyka Andrzeja Pągowskiego, który wykonał w 1981 r. plakat do filmu "Człowiek z żelaza".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)