Lech Wałęsa dla WP: powinno być dwóch prezydentów
Pytają mnie, kto powinien wygrać wybory w USA. Nie odpowiem wprost. Bo tu nie ma dobrej odpowiedzi i optymalnego wyboru. Jest za to inne pytanie: jaka koncepcja i jaki model władzy powinien wygrać? Powiem więc przewrotnie, że powinni wygrać obaj i rządzić razem - jeden w dni parzyste, drugi w nieparzyste.
Może to i brzmi śmiesznie, ale takie są realia i takie wyzwania. Świat w nowym obecnym wydaniu wymaga takiego myślenia przerysowanego. Kiedy 20 lat temu mówiłem, że kiedyś w Europie będzie prezydent Europy, to obśmiewano mnie. I co dziś mamy? Wystarczy spojrzeć i zauważyć, że za chwilę takiego prezydenta się doczekamy, bo już poważne zaczątki są.
Trzeba więc wybiegać do przodu. Pojęcia tradycyjne, jak konserwatyzm i liberalizm, lewica i prawica, trzeba wypełniać nowymi treściami, a nawet szukać nowych nazw. Nie przystają do dzisiejszych warunków. Wybór jednego kandydata w USA kosztem drugiego, to zawsze jakieś ograniczenie. Jeden to lewica, nawet socjalizm wymieszany z liberalizmem, oparcie wszystkiego na wolnościach i dodatkowo kilka znaków zapytania co do możliwości tego kandydata. Drugi to prawica, własność prywatna, wartości tradycyjne, zdecydowana walka z terroryzmem. Żadna z koncepcji nie wyczerpuje obecnych i przyszłych potrzeb. Bo gdzie zmieścić solidaryzm i myślenie o słabszych - ktoś nazwałby to lewicą albo socjalizmem. A to przecież myślenie w kategoriach nowej epoki, która właśnie solidarności potrzebuje.
Oczywiście ja jestem prawicowiec i bliżej mi do tego drugiego kandydata, odwołującego się do tradycji i wartości, ale na te czasy już to nie wystarcza. Może dojrzewamy do tego, aby myśleć o innych programach, nowych strukturach i pomysłach na rządzenie. Popatrzcie na piłkę nożną. Od kiedy pamiętam, na boisku piłkarskim jest jeden sędzia główny, a coraz częściej proponuje się, aby było dwóch, po jednym na każdej połowie, bo tylko wtedy będzie mądrzej, obiektywniej i sprawiedliwiej, bo wtedy nadążą za coraz szybszą piłką, chociaż na pozór jest tak samo okrągła jak 50 lat temu. Mało tego, tacy sędziowie są jeszcze wyposażeni w łączność, będą mieć podgląd na monitorach. Podobnie i w polityce, w rządzeniu - trzeba nowych narzędzi i nowych rozwiązań, aby za światem nadążyć i go ogarnąć. Może trzeba będzie inaczej władzę rozdzielać i inaczej kompetencje przypisywać, aby za pomocą techniki, komputerów wszystko w jedno zgrywać, układać i przygotowywać optymalne rozwiązania. Dwóm prezydentom od różnych spraw dla
jednej wspólnej amerykańskiej sprawy, byłoby łatwiej. Pamiętacie, co się działo poprzednio, jak nie mogli się doliczyć głosów i nie potrafili żadnego wybrać. To najlepszy dowód na potrzebę zmiany myślenia.
Podobna dyskusja zaczyna się w Polsce, ale jak zwykle nie w tym kierunku. Kto będzie startować w 2010? To pytanie dominuje. Nikt nie pyta o wizje i pomysły. Znów mnie zaczepiono i niezmiennie od kilkunastu lat odpowiadam, że zawsze - jako patriota - w razie konieczności, w razie potrzeb Ojczyzny, wystawiam się do dyspozycji narodu. Ale wcale się do tego nie palę, mam co robić, nowe zadania przed mną. Czas więc pokaże. A prawdy i swoje przekonania mam zamiar głosić. Będę też zadawać trudne pytania, co kandydaci proponują na nowe czasy. Odsuwam na bok sympatie, odsuwam na bok nawet nieszczęście z dzisiejszą prezydenturą, która z każdym dniem trwa o dzień za długo, żeby zmuszać do takiej dyskusji. Jest oczywiście bardzo prawdopodobne, że znów najważniejsze doraźnie stanie się pytanie, jak odsunąć obecnego prezydenta i jego brata od władzy. I trzeba będzie wtedy zrobić wszystko dla tej sprawy, ale od pytań podstawowych na dłuższą metę nie uciekniemy.
Nie uciekniemy od pytań o kształt władzy w Polsce. Nie może być takich teatrzyków, jak ostatnio, choć przynoszą one też pewne korzyści. Naród wyraźniej zobaczył, gdzie jest problem. A problem jest głównie w ambicjach małych ludzi, którzy przedkładają je nad rację Polski i kluczowe jej sprawy. Problem wreszcie polega na tym, że obecny ład konstytucyjny nie zabezpiecza przed takimi niebezpieczeństwami i nie przewiduje takiej nieodpowiedzialności, małostkowości i krótkowzroczności w wykonaniu głowy państwa. Rzeczywistość w tym wykonaniu przerosła najgorsze obawy. Chociaż mnie nie całkiem zaskoczyła.
Prezydent Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski