Lech Kaczyński: znowu będę tym, który wszystko psuje
Nie otrzymałem żadnych instrukcji rządowych, co do stanowiska Polski ws. poparcia jakiejkolwiek kandydatury na szefa NATO. To, co w tej sprawie mówi premier, to jest tylko reklama, działanie marketingowe, które zastępują prawdziwą politykę i ma na celu pokazać, że znowu to ja wszystko psuję - powiedział prezydent Lech Kaczyński podczas konferencji prasowej po zakończeniu szczytu NATO w Strasburgu, odnosząc się do słów premiera Donalda Tuska, który stwierdził, że prezydent poparł inną kandydaturę na szefa NATO, niż ustalił rząd.
04.04.2009 | aktual.: 05.04.2009 11:05
- Nie było żadnej instrukcji rządu. Premier zapowiadał spotkanie, ale do spotkania nie doszło, choć mój telefon nie jest tak trudno dostępny jak pana premiera - dodał prezydent. - Wielokrotnie deklarowałem chęć rozmowy, wielokrotnie deklarowałem też, że nie mam nic przeciwko temu, żeby pan premier mi tu (w szczycie NATO)
towarzyszył - dodał prezydent. Przypomniał, że razem swoje kraje reprezentowali m.in. prezydent i premier Chorwacji, Albanii i Czech.
Lech Kaczyński przyznał, że wychodząc z samolotu w Strasburgu usłyszał dwa zdania od ministra Radosława Sikorskiego na ten temat. Prezydent powiedział jednak, że nie można nazwać instrukcją dwóch zdań pana ministra Sikorskiego, już nie mówiąc o tym, że słowo "instrukcja" wobec najwyższego przedstawiciela Rzeczypospolitej jest co najmniej niestosowne. Jak dodał, słowa te padły w kontekście różnego rodzaju dowcipów i nie mogły być potraktowane jako oficjalna instrukcja.
Prezydent dodał, że premier Danii Rasmussen zapewniał go, iż ma poparcie premiera Donalda Tuska. - Myślę, że to całe przedsięwzięcie, ten cały szum prasowy w tej chwili w Polsce to zaplanowane PR-owskie przedsięwzięcie - dodał. - Było ono skonstruowane tak, że jeżeli Polska będzie jedynym krajem przeciwstawiającym się - zresztą bez żadnych szans - to ja będę znów tym, który psuje, tym razem relacje euroatlantyckie, a jak relacje nie zostaną popsute, to ja nie przestrzegam instrukcji rządu - dodał.
"Szczyt NATO jest sukcesem Polski"
Lech Kaczyński zaznaczył, że kandydatura Polski na szefa NATO tym razem jeszcze nie była realna, bo polski rząd oficjalnie nie zgłosił Radosława Sikorskiego. Ale - jego zdaniem - następny sekretarz generalny musi być z Polski.
Prezydent powiedział, że mimo wszystko szczyt NATO jest sukcesem Polski. - Polska odniosła sukces, bo wyszła w przyjaźni z człowiekiem, który, co było oczywiste, zostanie sekretarzem generalnym NATO - zaznaczył.
Jak powiedział, zdawał sobie sprawę, że po tym jak Polska nie wzięła udziału w szczycie G-20, będzie próba obciążenia go odpowiedzialnością za, "w sposób bardzo niekonsekwentny, prezentowaną, kandydaturę ministra Sikorskiego".
- Kanadyjczycy i Bułgarzy jednak złożyli swoje kandydatury - zaznaczył.
Dodał, że gdyby Turcja zdecydowała się zablokować kandydaturę Rasmussena wtedy byłoby oczywiste, że piłka byłaby z powrotem w grze.
L.Kaczyński podkreślił, że "zamienił klika słów" z prezydentem USA Barackiem Obamą i kanclerz Niemiec Angelą Merkel. - Myślę, że poprawiły się nasze relacje z panem prezydentem Sarkozym - dodał.
"Z Obamą powinienem spotkać się sam"
Prezydent Lech Kaczyński ocenił, że zaplanowane na niedzielę w Pradze spotkanie jego i premiera Donalda Tuska z Barackiem Obamą, powinno odbyć się między prezydentem i prezydentem. Zapowiedział, że będzie przekonywał prezydenta USA do tarczy antyrakietowej. - Uważam, że lepiej, aby jutrzejsza rozmowa odbyła się z panem Obamą w składzie jednoosobowym. W wąskim towarzystwie można sobie dużo więcej powiedzieć. Taki już jest świat - oświadczył L.Kaczyński.
- Prezydent Obama należy do ludzi, którzy potrafią słuchać. To wspaniała cecha polityka, szczególnie gdy zaczyna pracować na stanowisku, które jest w istocie najważniejsze na świecie - dodał.
Prezydent był pytany o to, jak - w związku z nieporozumieniami między nim i rządem przy poparciu kandydata na szefa NATO - wyobraża sobie niedzielne spotkanie z prezydentem USA, na którym ma być również obecny premier Tusk.
- Oczywiście w polityce atmosfera też ma pewną cenę. Jeżeli ktoś 40 razy mówił, że nie powinniśmy nigdzie być razem, bo to osłabia pozycję, a nagle mamy być razem - to mnie to trochę dziwi - oświadczył. Wyjaśnił, że premier Tusk wielokrotnie powtarzał mu, iż ich wspólne spotykania z osobami trzecimi - z obcych państw - "nas upokarzają". - Jeżeli premier gwałtownie zmienił zdanie, to gotów jestem na ten temat porozmawiać - mówił. - Polityka to nie są stosunki towarzyskie - zaznaczył.
- Wszystko jedno, co się jutro zdarzy, i tak będę przekonywać pana prezydenta Obamę do tarczy antyrakietowej. Pan prezydent zapewniał już o swojej chęci brania pod uwagę bezpieczeństwa Polsk - dodał. Podkreślił, że "zamienił już kilka zdań" z prezydentem Obamą i miał "jak najlepsze wrażenia".