Le Pen w finansowych tarapatach. Znów pomoże jej Rosja?
Marine Le Pen i jej Front Narodowy zmaga się z problemami finansowymi. Wybawienia z kłopotów wyczekuje - po raz kolejny - od Moskwy.
04.01.2017 | aktual.: 04.01.2017 17:26
Kiedy przywódczyni francuskich narodowców Marine Le Pen poparła w 2014 roku aneksję Krymu przez Rosję, krytycy - wsparci ujawnionymi przez hakerów sms-ami między przedstawicielami partii i ludźmi Kremla - zarzucali, że jej deklaracja była motywowana chęcią uzyskania finansowania z Rosji. Niedługo po niej bowiem, ugrupowanie Le Pen otrzymało pożyczkę w wysokości 9 milionów euro od Pierwszego Czesko-Rosyjskiego Banku, od lat podejrzewanego o bliskie związki z Kremlem. Źródło pieniędzy z Moskwy jednak wyschło, bo w lipcu ubiegłego roku Rosyjski Bank Centralny odebrał bankowi jego licencję ze względu na zły stan finansów i brak aktywów. Teraz, Le Pen znów mówi o tym, że Krym należy do Rosji - i znów, jak podejrzewają niektórzy - nie czyni tego zupełnie bezinteresownie.
- Aboslutnie nie zgadzam się, że to była nielegalna aneksja. Odbyło się referendum i mieszkańcy Krymu wybrali powrót do Rosją - powiedziała liderka FN w wywiadzie dla francuskiego kanału BFM.
Potrzeby finansowe partii przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi są ogromne, a chętnych do udzielenia wsparcia nacjonalistom jest niewiele. W lutym wystąpiła do Pierwszego Czesko-Rosyjskiego Banku o kolejną pożyczkę, tym razem w wysokości 30 milionów dolarów, jednak decyzja RBC przekreśliła te nadzieje. Co więcej, pod koniec roku rosyjska Agencja Gwarantowania Depozytów wystąpiła o zwrot pieniędzy z pożyczki. Nie wiadomo, co dokładnie może oznaczać to dla partii, lecz jej skarbnik Wallerand de Saint-Just przyznał na łamach "Le Monde", że "istnieją pewne problemy prawne". Z pewnością nie poprawi to sytuacji Frontu, który został zmuszony do pozyskania finansów z fundacji byłego lidera ugrupowania, Jean-Marie Le Pena.
- Wypowiedzi Marine Le Pen o Krymie przychodzą w tym samym czasie, co jej tyrady o tym, jak niepatriotyczne francuskie banki odmawiają jej pożyczek, mimo że wszystkie inne spłaciła na czas - zauważa WP Martin Michelot, ekspert Instytutu Polityki Europejskiej Europeum w Pradze. - Tymczasem francuska prasa spekulowała, że jej ostatnia wizyta w Rosji dotyczyła właśnie zapewnienia sobie funduszów - dodaje.
Kreml tym razem może być jednak mniej skory do finansowego wspierania partii. Dzięki zwycięstwu w prawyborach partii Republikanie byłego premiera Francoisa Fillona, Kreml ma bowiem równie przyjaźnie nastawionego kandydata na prezydenta, który wydaje się mieć bardzo duże szanse na wygraną. Tymczasem w sondażach Le Pen powoli słabnie, a niektórzy komentatorzy przepowiadają nawet, że nie wejdzie do drugiej tury. W pojedynku Fillon - Le Pen, sondaże wskazują na 30-punktową przewagę byłego premiera.
Zdaniem Michelota, nie należy spodziewać się jednak, że Rosja wycofa swoje poparcie dla francuskich nacjonalistów - choćby ze względu na "dywersyfikację" swoich politycznych inwestycji. Przede wszystkim jednak, program polityczny Le Pen lepiej zbiega się z celami rosyjskiej polityki wobec Europy: rozbicia jedności Unii Europejskiej i NATO. Szefowa FN chce referendum nad wyjściem Francji z Unii Europejskiej i jest ostrym krytykiem Sojuszu. Tymczasem Fillon opowiada się za ściślejsza integracją Unii - choć dotyczy to głównie strefy euro.
- Le Pen będzie miała mocną grupę posłów w parlamencie po raz pierwszy w swojej historii i będzie zapewne główną siłą opozycyjną, daleko przed Socjalistami. Dlatego Putin wciąż może mieć z niej wiele pożytku - kwituje Michelot.