PolskaŁawrow grozi "konfrontacją". Ekspert tłumaczy, dlaczego nie powinniśmy się bać

Ławrow grozi "konfrontacją". Ekspert tłumaczy, dlaczego nie powinniśmy się bać

Aby powstrzymać pomoc dla Ukrainy, rosyjska propaganda rozpoczęła operację informacyjno-psychologiczną przeciwko Polsce. - Będą nas straszyć. Możliwe, że w najbliższych dniach jeszcze wielokrotnie usłyszymy o możliwej konfrontacji i ryzyku prewencyjnego ataku na Polskę - uważa Michał Marek, badacz dezinformacji.

Ukraina. Nasila się nowy przekaz rosyjskiej propagandy. Co oznaczają słowa Siergieja  Ławrowa o konfrontacji
Ukraina. Nasila się nowy przekaz rosyjskiej propagandy. Co oznaczają słowa Siergieja Ławrowa o konfrontacji
Źródło zdjęć: © GETTY | Janine Schmitz
Tomasz Molga

23.03.2022 18:38

Jego zdaniem częścią tej operacji jest ostatnia wypowiedź szefa rosyjskiego MSZ Siergieja Ławrowa, że "wysłanie sił pokojowych na Ukrainę może doprowadzić do bezpośredniej konfrontacji między Rosją a sojuszem wojskowym NATO". W podobnym tonie o "konfrontacji" wypowiadał rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

W państwowej rosyjskiej telewizji 1 Kanał publicyści już stają nad mapami i rozprawiają o ewentualnej reakcji wojskowej na misję pokojową NATO. "Niech Polacy przekroczą granicę choćby o 10 metrów, a dostaną Kalibrami (przyp. red. - rosyjska rakieta manewrująca), a artyleria i czołgi sprawią, że ich wojsko będzie uciekać do Warszawy" - odgrażał się w jeden z "wojennych publicystów".

- Jednym z najważniejszych celów rosyjskiej propagandy na kierunku zachodnim stało się zastraszenie polskiego społeczeństwa. Robią to, aby wywołać nastroje antyukraińskie, przeciwdziałać pomysłowi misji pokojowej NATO i zablokować pomoc, jaką z Polski otrzymuje Ukraina. Takie przekazy mają zasiać zwątpienie wśród społeczeństw państw zachodnich - mówi WP Michał Marek z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, autor monografii "Operacja Ukraina" i badacz dezinformacji.

Straszą, grożą, sieją dezinformację

Jako przykład działań dezinformacyjnych przywołuje fake newsa z 22 marca, promowanego na platformie Telegram, o tym, że w rosyjskiej ambasadzie w Warszawie palone są dokumenty. Świadczyć to miało o zbliżającym się ataku Rosji na Polskę. Ilustrowało go zdjęcie dymu rzekomo unoszącego się nad ambasadą. W Polsce mieliśmy to odczytać jako oznakę trwających przygotowań do ewakuacji rosyjskich dyplomatów, co ma poprzedzać rosyjską ofensywę.

- Musimy mieć świadomość, że jest to działanie celowe i nie dać się ogarnąć panice. Rosja nie jest gotowa do prowadzenia wojny z NATO, o czym świadczy jej sytuacja wojskowa na Ukrainie. Mimo to Rosja nie porzuci prób destabilizowania sytuacji społeczno-polityczną i gospodarczej w Polsce - tłumaczy rozmówca WP.

Z tego powodu próbuje podważyć nasze zaufanie do NATO. - W swoich przekazach rosyjski aparat propagandowy rozwija wątek, iż w przypadku wojny Sojusz nie udzieli Polsce wsparcia, gdyż tylko my będziemy odpowiedzialni za eskalację nowego konfliktu - dodaje Michał Marek.

- Taka sytuacja wymaga zdecydowanej reakcji USA i NATO, która przejawi się poprzez zademonstrowanie gotowości do obrony Polski, wzmocnienia obecności sił Sojuszu w Polsce - komentuje ekspert.

Michał Marek podkreśla, że w mniejszym stopniu celem podobnych działań stała się Rumunia, z której terytorium również płynie pomoc dla Ukrainy. Rumuni są straszeni atakiem nuklearnym.

Zmiana nastrojów Rosjan wobec wojny. Nowe zjawisko w nekrologach

Wojenna publicystyka w rosyjskiej telewizji oprócz wywoływania obaw w Polsce ma jeszcze jeden cel. - Oglądają to widzowie w Rosji, którzy są teraz przekonywani, że Rosja jest jak oblężona przez NATO twierdza. Ma to osłabić nastroje antyrządowe i antywojenne, wywołać konsolidację Rosjan wokół celu, jakim jest obrona kraju - mówi Michał Marek.

Przypomnijmy, że Kreml walczą także ze zwątpieniem w Rosji. Wobec niepewnego wyniku wojny Rosjanie wyprzedają nieruchomości na Krymie.

Zmiana pojawiła się też w doniesieniach o śmierci rosyjskich żołnierzy. W nekrologach zamieszczanych w rosyjskojęzycznych mediach społecznościowych już nie giną w "operacji specjalnej" w Ukrainie, ale "w walce o wolność Rosji" oraz "o czyste niebo nad Moskwą".

To duża zmiana w informowaniu o zabitych. Według eksperta władze w Rosji nie będą już dokładać dużych starań do tuszowania informacji o stratach, gdyż w dłuższej perspektywie będzie to mało efektywne. Możliwe, że zechcą w ten sposób wywołać gniew społeczeństwa, chęć zemsty i ukierunkować te uczucia na kontynuację wojny w Ukrainie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
rosjapropagandasiegriej ławrow
Wybrane dla Ciebie