Lato z zagrożeniami
Pogotowie i straż pożarna mogą nie dotrzeć do oczekujących na pomoc, bo ludzie bezmyślnie zastawiają samochodami osiedlowe drogi, ustawiają metalowe słupki lub sadzą krzewy w miejscach, które mogą stanowić jedyny dojazd dla wozów ratowniczych.
04.07.2005 | aktual.: 04.07.2005 08:22
W okolicy Jeziora Rożnowskiego może wystąpić zagrożenie epidemiologiczne, bo nie ma kto uprzątnąć padłej zwierzyny, której pełno jest w wodach zbiornika. Na takie zagrożenia zwrócono uwagę podczas posiedzenia wspólnej dla miasta Nowego Sącza i powiatu komisji bezpieczeństwa.
Karetka to nie taran
Na problem zablokowanych dojazdów dla wozów ratowniczych zwróciła uwagę Danuta Cabak-Fiut, dyrektor sądeckiego pogotowia ratunkowego. _ Takie obyczaje mogą kosztować ludzkie życie_ - mówiła. Zdarza nam się nieść sprzęt reanimacyjny przez pół osiedla. A przecież nie trzeba nikomu tłumaczyć, że czasem każda minuta jest na wagę życia! Niedawno do bloku przy ulicy Sucharskiego 5 przedzieraliśmy się karetką jak taranem przez żywopłoty, zdzierając lakier na samochodzie.
To bynajmniej nie jedyny blok na tym osiedlu, do którego nie ma dojazdu. Koło Szkoły Podstawowej numer 20 postawiono metalowe słupki, uniemożliwiające dotarcie do kilku budynków na osiedlu Gołąbkowice. Z jednej strony mamy bezmyślnie projektowane osiedla, a z drugiej - niefrasobliwość mieszkańców. Identyczny, a nawet większy problem mają strażacy. Ich wozy gaśnicze są większe od karetek i bywa, że z dotarciem do pożaru jest olbrzymi kłopot.
Potwierdził to obecny na spokaniu brygadier Janusz Basiaga, komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej. Będziemy interweniować, na początek pouczać. Wyślemy na osiedla patrole strażników miejskich, aby spróbowali uświadomić i przekonać ludzi czym to grozi - obiecywał komendant Straży Miejskiej Ryszard Wasiluk. Trzeba także pomyśleć o systemowym rozwiązaniu problemu braku miejsc postojowych na osiedlach - zwrócił uwagę nadokm.
Andrzej Krok z sekcji ruchu drogowego Komendy Miejskiej Policji w Nowym Sączu. Dopóki parkingów będzie zbyt mało, możemy tylko przeganiać kierowców z jednego miejsca w inne. Kto posprząta wodę? Na niepokojące zjawisko, które może być przyczyną zagrożenia epidemiologicznego w okolicach Jeziora Rożnowskigo, zwrócił uwagę Jan Janusz z Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W wodach zbiornika pełno jest martwej zwierzyny, chodzi tutaj głównie o padłe w czasie ostatniego wezbrania rzek zwierzęta domowe: świnie, kozy i psy. Nie ma kto posprzątać wód. My możemy odholować każde tego typu znalezisko do brzegu, ale musi być ktoś, kto uprzątnie brzeg - mówił Jan Janusz. Następnym problemem, który wskazano, było zagrożenie powodziowe, do jakiego może dojść w sytuacji długotrwałych opadów.
Przedstawiciela Rejonowego Zarządu Gospodarki Wodnej, Zdzisława Kałwę, postawiono niemal na baczność. Nie może być tak, że przyjeżdżamy do Tylicza i usuwamy zator z drzew, które tkwią w korycie potoku od 1997 roku. Przecież odpowiadacie państwo za utrzymanie koryt rzek i potoków - mówił Józef Zygmunt ze starostwa powiatowego. To nie indolencja tylko brak pieniędzy, proszę zrozumieć - bronił się Zdzisław Kałwa. Wyliczał, jakie prace RZGW wykonało i jakie były koszty zabezpieczenia Sądecczyzny przed powodzią. W ubiegłym roku wnioskowaliśmy w Ministestwie Spraw Wewnętrznych i Adminitracji, by zadania i budżet utrzymania koryt przekazano samorządom. Trzeba powrócić do tego tematu - zaproponował starosta Jan Golonka.
Iwina Kamieńska, (Polskapresse)