Kwaśniewskiego przesłuchała prokuratura
Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu (Podkarpackie) przesłuchała byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w śledztwie dotyczącym sprawy Laboratorium Frakcjonowania Osocza (LFO) w Mielcu - poinformował prokurator okręgowy Mariusz Chudzik.
25.07.2006 | aktual.: 25.07.2006 20:35
Prowadzimy śledztwo w sprawie ewentualnego wpływu urzędników państwowych - od byłego prezydenta po ministrów - na sprawę LFO. Rezultaty dzisiejszego przesłuchania będą oceniane później, po wykonaniu wszystkich czynności w śledztwie - powiedział Chudzik.
Były prezydent przesłuchiwany był w charakterze świadka.
Po trwającym trzy godziny przesłuchaniu Kwaśniewski powiedział dziennikarzom, że wiedzę o sprawie LFO czerpał w zasadzie z gazet. Przyznał, że jeden z podejrzanych w tej sprawie Włodzimierz W. jest znajomym jego i jego rodziny, ale jako człowiek dorosły działał na własny rachunek. Zdaniem b. prezydenta zeznania b. ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego nie zasługują na wiarygodność.
Wcześniej tarnobrzeska prokuratura przesłuchiwała m.in. Łapińskiego, b. szefa prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Marka Siwca, b. szefa Kancelarii Premiera Marka Wagnera oraz b. szefa Agencji Wywiadu, wcześniej Urzędu Ochrony Państwa, Zbigniewa Siemiątkowskiego.
Przesłuchanie Kwaśniewskiego poprzedziły konfrontacje w prokuraturze między Łapińskim a szefem gabinetu Kwaśniewskiego Markiem Ungierem, b. wiceministrem zdrowia, b. szefem Narodowego Funduszu Zdrowia Aleksandrem Naumanem, b. dyrektorem gabinetu politycznego Waldemarem Deszczyńskim oraz Siwcem.
Konfrontacje dotyczyły głównie wątku kilku spotkań, na których miały być naciski ze strony osób z otoczenia byłego prezydenta Kwaśniewskiego, aby Ministerstwo Zdrowia kontynuowało współpracę z LFO wbrew merytorycznym przesłankom. O takich naciskach miał mówić podczas przesłuchania w grudniu 2004 roku właśnie Łapiński.
Według niego, w spotkaniach tych mieli uczestniczyć m.in. Marek Ungier, Marek Wagner i Zbigniew Siemiątkowski. Przez chwilę w spotkaniu miał także uczestniczyć prezydent. Ungier, Wagner, Siwiec i Siemiątkowski, przesłuchiwani wiosną 2005 roku, zaprzeczali, by były takie naciski, o których mówił Łapiński.
W śledztwie dotyczącym LFO głównym podejrzanym jest Zygmunt N., przebywający obecnie w Wielkiej Brytanii. Prokuratura chce postawić mu zarzuty wyłudzenia 21 mln dolarów kredytów z różnych banków na budowę LFO, przywłaszczenia 8 milionów dolarów i ponad miliona euro na szkodę spółki oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentach.
N. nie stawiał się na wezwania prokuratury, przedstawiając zaświadczenia lekarskie o badaniach. W styczniu ub. roku Sąd Okręgowy w Tarnobrzegu wydał - na wniosek prokuratury - europejski nakaz aresztowania Zygmunta N. Brytyjski sąd już kilkakrotnie zbierał się w tej sprawie, jednak dotychczas nie zapadła decyzja o wydaniu stronie polskiej podejrzanego. Podejrzanym w sprawie LFO jest także znajomy b. prezydenta Włodzimierz W. Jemu postawiono zarzut pomocy w przywłaszczeniu mienia spółki LFO głównemu podejrzanemu w tej aferze Zygmuntowi N., na łączną kwotę blisko osiem mln zł. Jest on także podejrzany, jako jeden z udziałowców spółki, o fałszowanie protokołów z posiedzeń zarządu spółki i zgromadzenia wspólników oraz o uszczuplenie kwot na zaspokojenie wierzycieli spółki, czyli banków, przez przeniesienie udziałów spółki na innych, zagranicznych udziałowców.
W sprawie LFO oskarżony jest już Wiesław Kaczmarek. 2 października przed warszawskim sądem ma się rozpocząć jego proces. Tarnobrzeska prokuratura oskarżyła go w maju ub. roku o to, że jako minister gospodarki w rządzie Włodzimierza Cimoszewicza wydał nierzetelną opinię, która zdecydowała o przyznaniu spółce LFO poręczenia Skarbu Państwa, mimo braku podstaw co do celowości udzielenia takiej gwarancji. Kaczmarek nie przyznaje się do winy. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
Spółka Laboratorium Frakcjonowania Osocza (LFO), która jako jedyna w kraju miała produkować leki z osocza krwi, zaciągnęła w 1997 roku na budowę fabryki ogromny kredyt - 32 mln dolarów. Udzieliło go konsorcjum bankowe, na którego czele stał Kredyt Bank. Gwarancji w 60% udzielił ówczesny rząd Włodzimierza Cimoszewicza. Spółka dostała 32 mln dolarów pożyczki, z czego wykorzystała 21 mln. Zamiast fabryki wybudowano jednak tylko dwie hale. Produkcja nigdy nie ruszyła, a spółka kredytu nie spłaciła. Banki wyegzekwowały już od Skarbu Państwa prawie 61 mln zł.