Hucpa na placu Czerwonym. Putin wzywa, tłum szaleje
Prezydent Rosji Władimir Putin wziął udział w specjalnym koncercie z okazji "aneksji" czterech okupowanych terytoriów Ukrainy. - Rosja stała się silniejsza. Moc jest w prawdzie. Rosja otwiera nie tylko drzwi, ale również serce. Witajcie w domu - oświadczył w kuriozalnym przemówieniu rosyjski dyktator. Podczas koncertu Putin zachęcał tłum do skandowania razem z nim "Ura!". Tysiące zgromadzonych wypełniło prośbę rosyjskiego przywódcy.
Władimir Putin ogłosił "aneksję" czterech okupowanych terytoriów Ukrainy. Podczas specjalnej "ceremonii" podpisał umowy przyłączające obwód chersoński i zaporoski, a także tzw. Doniecką i Ługańską Republikę Ludową do Rosji.
Prezydent Rosji w swoim przemówieniu odniósł się do wyników pseudoreferendów przeprowadzonych na okupowanych terenach Ukrainy. - Mieszkańcy dokonali jednoznacznego wyboru - powiedział Putin. Dyktator wyraził nadzieję, że zgromadzenie federalne poprze aneksję nowych terytoriów.
Koncert na placu Czerwonym. Kuriozalne słowa Putina
Wieczorem rosyjski przywódca wziął udział w specjalnym koncercie zorganizowanym w Moskwie. Wszystko było jedną wielką hucpą. - Rosja stała się silniejsza. Moc jest w prawdzie. Rosja otwiera nie tylko drzwi, ale również serce. Witajcie w domu - oświadczył w kuriozalnym przemówieniu Putin. Jak dodał, "zrobi wszystko, aby zapewnić bezpieczeństwo na nowych terytoriach".
Pod murami Kremla zgromadziły się tysiące Rosjan. "Koncert proaneksyjny na placu Czerwonym trwa pełną parą" - relacjonował Max Seddon, szef moskiewskiego oddziału "Financial Times".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Podczas koncertu zgromadzeni uczestnicy wspólnie śpiewali i tańczyli. Do sieci trafiło wiele nagrań z placu Czerwonego.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Podczas koncertu Putin zachęcał tłum do skandowania razem z nim "Ura!". Tysiące zgromadzonych wypełniło prośbę rosyjskiego przywódcy. "Myślę, że cywilizowany świat widział, słyszał i doszedł do wniosków" - przekazał doradca szefa ukraińskiego MSZ Anton Hereszczenko, sugerując, że inwazja nie jest jedynie wojną Putina, ale całej Rosji przeciwko Ukrainie.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Decyzja Moskwy o aneksji ukraińskich terenów wywołała liczne reakcje zachodnich polityków i ekspertów, podkreślających, że przeprowadzone w ostatnich dniach pseudoreferenda, które usankcjonowały aneksję, były rażącym złamaniem prawa międzynarodowego i nie miały nic wspólnego z demokratycznymi procedurami.
Jak informowały ukraińskie władze i media, rosyjscy okupanci zmuszali mieszkańców podbitych terenów do udziału w pseudoreferendum, grożąc im bronią, a osoby odmawiające uczestnictwa były niekiedy wyrzucane ze swoich domów. Proces liczenia głosów przypominał inscenizację dla propagandowanych środków masowego przekazu, a ogłoszone wyniki, według których "zjednoczenie" z Rosją poparło około 80-95 proc. mieszkańców, miały zostać zatwierdzone na Kremlu na długo przed "referendami".
- To są ziemie należące do Ukrainy. Donieck to Ukraina, Ługańsk to Ukraina, Chersoń to Ukraina, Zaporoże to Ukraina. Dokładnie tak samo jak Krym, który również jest ukraiński - komentował w piątek po południu szef NATO Jens Stoltenberg. Sekretarz generalny Sojuszu zauważył, że decyzja Putina to największa próba aneksji terytorium w Europie od zakończenia II wojny światowej oraz "najpoważniejsza eskalacja od początku obecnej wojny".
Bardzo szybko na decyzję prezydenta Rosji zareagowała także Ursula von der Leyen. "Ogłoszona przez Putina nielegalna aneksja niczego nie zmieni. Wszystkie terytoria nielegalnie okupowane przez rosyjskich najeźdźców są ziemią ukraińską i zawsze będą częścią tego suwerennego narodu" - oświadczyła przewodnicząca Komisji Europejskiej.
Zobacz też: Zaatakują Ukrainę od północy? "Białorusini nie mają nic do gadania. Łukaszenka robi dobrą minę do złej gry"
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski