PolskaKulisy zmian w TVP Info

Kulisy zmian w TVP Info

• Wielkie zmiany w TVP Info
• Nie daliśmy się wkręcić w ideologiczny spór - mówią dziennikarze, którzy odeszli ze stacji
• Dyrekcja tłumaczyła odejścia narażeniem na niebezpieczeństwo anteny
• Pozycja Kurskiego w TVP zagrożona? Ruszyła giełda nazwisk

Kulisy zmian w TVP Info
Źródło zdjęć: © Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Cezary Łazarewicz

Nowy dyrektor Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Mariusz Pilis na pierwszym spotkaniu tonował nastroje w TVP Info. - Państwo spokojnie sobie pracujcie, bo żadnych większych zmian nie przewiduję - miał powiedzieć dziennikarzom.

Zaraz potem, na własną prośbę, odeszła redaktor Karolina Lewicka. - Po prostu wiedziała, że po awanturze z ministrem Glińskim jest pierwsza do odstrzelenia - tłumaczy jej kolega z pracy, redaktor J. Kolejni byli prezenterzy Jarosław Kulczycki i Piotr Maślak. Pierwszy zainicjował wśród dziennikarzy TVP Info zbieranie podpisów pod listem w obronie Karoliny Lewickiej, atakowanej przez polityków PiS. Drugi prowadził audycje w związanej z "Gazetą Wyborczą" rozgłośni TOK FM.

Od nowej dyrekcji dowiedzieli się, że nie pasują do aktualnej koncepcji programu. Obaj zniknęli z anteny w połowie stycznia.

Telewizja zarządzana przez SMS

Wielkie zmiany w TVP Info zaczęły się wraz z nowym rokiem, gdy PiS przejął TVP, a na Woronicza pojawił się popierany przez tę partię nowy prezes Jacek Kurski. Szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej został wtedy Mariusz Pilis, który miał nadzorować TVP Info i dzienniki w TVP, a dyrektorem TVP Info - ściągnięty z Polsatu Grzegorz Adamczyk. Nowy dyrektor zapewniał załogę, że chce robić dobry program, a nie pisowski program.

- Grzegorz twierdził, że jest jednym z nas - mówi Wirtualnej Polsce redaktor z TVP Info. - Trwało to kilka dni, zanim nie zaktywizował się wicedyrektor Michał Rachoń, były działacz PiS i gwiazda Telewizji Republika. W TVP Info odpowiadał za publicystykę i miał przygotować nową ramówkę.

- Szybko się okazało, że Adamczyk nie ma żadnego wsparcia i liczy się tylko Rachoń - opowiada redaktor. - To on wydawał bezpośrednie polecenia wydawcom. Do tej pory najważniejszy w newsroomie TVP Info był szef newsroomu i to on współpracował z wydawcami, a oni z reporterami. Dyrektor Rachoń "usprawnił" ten system, wysyłając polecenia bezpośrednio do wydawców, a ci dalej do reporterów. Polecenia były krótkie, nie pozostawiały wątpliwości i dostarczane były do odbiorców sms-em - tłumaczy.

Gdy w głównym wydaniu "Wiadomości" ukazuje się materiał kompromitujący KOD, dyrektor Rachoń wysyła smsa do wydawcy TVP Info: "Proszę wyemitować 3x". Albo pisze: "Znakomity materiał w 'Wiadomościach' o ingerencji Unii Europejskiej w wewnętrzne sprawy Polski. Proszę emitować we wszystkich programach TVP Info". Gdy w połowie stycznia międzynarodowa agencja S&P obniżyła rating dla Polski, dyrektor Rachoń rozesłał do podwładnych kolejny sms. "Bardzo proszę, by tę sprawę komentował na antenie TVP Info Jerzy Bielewicz" - napisał.

- Tylko że nikt nie znał takiego ekonomisty - opowiada redaktor P. - Jak zaczęliśmy sprawdzać to okazało się, że to człowiek znany tylko z wystąpień w Telewizji Republika i w portalu wSieci.

Prawie robi różnicę

Gości do programu TVP Info zaprasza Agata Całkowska. Na jednym z pierwszych spotkań dyrektor Grzegorz Adamczyk powiedział jej, że w tej sprawie nic się nie zmienia. Prawie nic. - Zapraszamy gości, jakich zapraszaliśmy, ale teraz na własną odpowiedzialność - zapowiedział Całkowskiej. Starszy kolega z pracy wyjaśnił jej, co to dokładnie znaczy. - Wiadomo, jakie nastąpiły zmiany polityczne, więc wiesz jakich gości trzeba teraz zapraszać - powiedział.

Całkowska napisała maile do sympatyzujących z prawicą gazet z prośbą o udostępnienie listy pracowników, których chcieliby promować na anetenie. Najwięcej propozycji przysłała "Gazeta Polska Codziennie" i niezależna.pl, dlatego dziennikarze tych redakcji są teraz najczęściej pokazywanymi komentatorami w studio TVP Info.

Na liście znalazła się prawie cała redakcja "Gazety Polskiej Codziennie" - Olga Doleśniak-Harczuk, Wojciech Mucha, Igor Szczęsnowicz, Sylwia Krasnodębska, Magda Piejko, a nawet skazana nieprawomocnie za wyłudzenia Dorota Kania.

- Kiedyś nie zapraszaliśmy Doroty Kani, którą trudno nazwać dziennikarzem, bo bardzo się zaangażowała się po stronie jednej partii, a teraz jest bardzo pożądanym gościem - mówi Wirtualnej Polsce Całkowska. - Ale największa zmiana dotyczy redakcji "Rzeczpospolitej". Kiedyś jej dziennikarze reprezentowali prawicowy punkt widzenia, a dziś są lewicą - dodaje.

Co się jeszcze zmieniło? Agata Całkowska mówi, że sporą trudność sprawiało jej rozpoznanie, kogo nie należy teraz zapraszać, bo oficjalnej listy osób niepożądanych nie było. Niektórzy byli jednak przez kierownictwo źle widziani. - Trzeba było to wyczuć - mówi.

- Jak miałam zaprosić politologa, to sprawdzałam najpierw, czy nie współpracował z Platformą lub Komorowskim, bo bałam się, że jak ktoś taki przyjdzie do studia, to mnie wyrzucą z pracy - opowiada.

Dla dobra programu

Radaktor J. opowiada, że najpierw "rozprawiono się" z telewizyjną publicystyką, a potem nowa ekipa zabrała się za newsy. Na niedawnym porannym kolegium o 9.30 szef newsroomu Michał Płoszaj poinformował zespół, że nie będzie transmisji z manifestacji KOD, choć to było największe wydarzenie soboty. Zamiast tego TVP Info pokaże konferencję Episkopatu Polski, dotyczącą Światowych Dni Młodzieży. Reporterzy mieli zaś podczas dyżuru przygotować dwa materiały filmowe, które będą tłem dla manifestacji KOD. Pierwszy miał być o tym, jak uczestnicy marszu hejtują ludzi. Drugi - jak za rządów Platformy Obywatelskiej strzelano do demonstrantów z broni gładkolufowej. - Padały nawet sugestie, że należy pokazać zdjęcia jak manifestanci byli bici pałkami po twarzy - wspomina jedna z wydawczyń.

I jeszcze jedna drobna zmiana miała nastąpić. Z dwóch publicystów, mających komentować marsz KOD kierownictwo TVP Info poprosiło, by odwołać lewicowego Jerzego Domańskiego z "Przeglądu", a pozostawić prawicowego Rafała Ziemkiewicza z "Do Rzeczy". Dyrektor Pilis wyjaśnił wydawcom, że to dla dobra programu, by krytyczny wobec KOD publicysta mógł skontrować przemówienia manifestantów.

- To była zaskakująca propozycja, bo zawsze zapraszaliśmy dwie strony do dyskusji - uważa wydawczyni, która zapytała wtedy dyrektora Pilisa, czy jak teraz będzie konferencja premier Szydło, to też do studia zaprosi się tylko jej przeciwników?

Okazało się, że ustalenia dotyczące KOD zapadły dzień wcześniej, gdy prezes TVP Jacek Kurski przyjechał z wizytą na Plac Powstańców. Wtedy podczas spotkania z szefem Telewizyjnej Agencji Informacyjnej Mariuszem Pilisem, miał przekazać mu swoje sugestie dotyczące programu. Następnego dnia Pilis próbował je wcielić w życie.

Przeciwko narzuconemu z góry porządkowi dnia zaprotestowały wtedy obie wydawczynie programu: Izabela Leśkiewicz i Magdalena Siemiąstkowska.

Gdy odmawiały wykonania polecenia dyrektora, Mariusz Pilis wezwał innych wydawców i polecił wykonać zadanie. W tym czasie "Gazeta Wyborcza" informowała już na stronach internetowych, że w TVP Info wraca cenzura i planowana na 12. manifestacja KOD nie będzie transmitowana. Być może ta informacja wymusiła zmianę decyzji na kierownictwie telewizji. W studiu TVP Info zapanowało wtedy nerwowe zamieszanie.

- Raz kazali mi redaktora Domańskiego odwoływać ze studia, a raz znów zapraszać - wspomina ten dzień Całkowska.

Antena bez asekuracji?

Materiał filmowy o strzelaniu przez Platformę do manifestantów ostatecznie nie powstał, bo żaden z reporterów nie chciał się tego podjąć. Ostatecznie felieton został przygotowany przez dziennikarzy wieczornych "Wiadomości" TVP1.

Gdy następnego dnia swój dyżur rozpoczynała Małgorzata Serafin, szef newsroomu szepnął jej, że jest polecenie z góry by wyemitować materiał o strzelaniu do ludzi, przygotowany przez kolegów z "Wiadomościach". - Obejrzałam to, poszłam do dyrektora Pilisa i przez pół godziny tłumaczyłam mu, dlaczego ten materiał uważam za nierzetelny - opowiada redaktor Małgorzata Serafin.- Nie doszliśmy do porozumienia. Zapytałam, jakie będą tego konsekwencje. Nie odpowiedział. Odparł tylko: "proszę dokończyć dyżur" - relacjonuje.

Dwa dni później, na zwołanym rano zebraniu zespołu, dyrektor Pilis odczytał komunikat, że w związku z odmową wykonania powierzonych zadań programowych zdecydował się natychmiast zakończyć współpracę z wydawczyniami: Izabelą Leśkiewicz, Magdaleną Siemiątkowską i Małgorzatą Serafin.

- Tych, którzy którzy zamierzają poprzeć te panie zapraszam do sekretariatu, by złożyli wymówienie - miał powiedział pracownikom.

Zgłosiły się trzy osoby: Agata Całkowska, Łukasz Kowalski i Patryk Zalasiński.

Jeszcze tego samego dnia Mariusz Pilis odpierał w portalu wpolityce.pl. zarzuty cenzurowania informacji. "Całkowita bzdura. To był spór dotyczący tego, w jaki sposób należy relacjonować wydarzenia tamtego dnia" - przekonywał. "To już jawna anarchia. Każdy ma prawo odejść z pracy, ale nikt nie ma prawa narażać na niebezpieczeństwo anteny, sprawiać, że jest ryzyko zaprzestania nadawania. Nikt nie może wyjść z dyżuru zostawiając antenę bez asekuracji" - tłumaczył powody zwolnienia dziennikarzy.

Te argumenty odpiera jedna ze zwolnionych dziennikarek. - To my musimy stać na barykadzie, by bronić się przed swoimi przełożonymi - mówi. - Nie chcieliśmy się dać wkręcić w ideologiczny spór - dodaje.

Rachoń i ramówka

Redaktor J. mówi, że ratingi oglądalności, które od lat były najważniejsze, nagle teraz przestały się liczyć dla kierownictwa. - Może dlatego, że lecą na łeb na szyję - dodaje.

"Pewne okresowe zachwianie w momencie tak głębokich zmian jakie przechodzimy, w czasie wprowadzania nowych programów, może być nieuniknione. To są zjawiska normalne" - tłumaczył Pilis w wywiadzie wpolityce.pl. Zespołowi zaś miał wyjaśniać, że oglądalność jest ważna, ale ważniejszy jest teraz dobry program, nad którym wszyscy wspólnie pracują.

Tylko że ten program nie powstaje, bo odpowiedzialny za zmiany dyrektor Rachoń - zdaniem pracowników - właśnie położył ramówkę. Z sześciu programów, które miał przygotować udało się zrealizować jeden "24 minuty", czyli rozmowy Krzysztofa Skowrońskiego.

- I to tylko dlatego, że Skowroński w to się osobiście zaangażował - mówi J.

Ostatnia szansa Kurskiego

Dla Jacka Kurskiego TVP to ostatnia szansa na pokazanie swojej skuteczności. - I on naprawdę się stara - mówi osoba związana z Kurskim. - Z pracy prawie nie wychodzi. Siedzi tam od rana do wieczora i próbuje czyścić telewizję - dodaje.

Niewiele jednak z tego wychodzi. Bo w PiS są ze swojego prezesa TVP niezadowoleni. Być może stąd wynikają jego nerwowe ruchy i próba ręcznego sterowania programem.

Czasu ma coraz mniej, bo w sejmowych kuluarach krążą już nazwiska tych, którzy mieliby zastąpić Kurskiego na stanowisku. Jednym z nich ma być Jacek Karnowski, który za czasów pierwszych rządów PiS był szefem "Wiadomości", a dziś jest wydawcą prawicowego tygodnika "wSieci".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (440)