Kto zamówił śmierć Maschadowa?
Komentując śmierć czeczeńskiego przywódcy Asłana Maschadowa środowa prasa rosyjska skłania się do poglądu, że zginął on z woli najwyższego kierownictwa państwowego Rosji.
09.03.2005 | aktual.: 09.03.2005 10:51
Komentator tygodnika "Nowoje Wremja" Wadim Dubnow, którego opinię zamieszczają "Izwiestija", uważa, że decyzja o zabiciu Maschadowa zapadła "na najwyższym szczeblu" w Moskwie.
"Zatrzymanie lub zlikwidowanie Maschadowa z wojskowo-taktycznego punktu widzenia nigdy nie było zadaniem nierozwiązywalnym. Śledzenie jego ruchów nie stanowiło problemu: maleńka Czeczenia jest naszpikowana konfidentami służby bezpieczeństwa Ramzana Kadyrowa (pierwszego wicepremiera prorosyjskiego rządu w Groznym)" - zauważa Dubnow, znany z rzetelnych analiz na temat konfliktu w Czeczenii.
"Można więc przyjąć, że w danej sytuacji mamy do czynienia nie z przypadkowym sukcesem służb specjalnych, lecz z podjętą na najwyższym szczeblu decyzją. A jeśli tak, to oznacza to, iż polityka Kremla wobec Czeczenii zmienia się radykalnie" - dodaje komentator.
Z kolei "Wiedomosti" wybijają, że "Kreml uważał Maschadowa za 'terrorystę nr 2' (po Szamilu Basajewie), podczas gdy wielu polityków na Zachodzie - za legalnego przywódcę Czeczenii, z którym Rosja powinna rozmawiać". Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy zaapelowało o to do Moskwy jeszcze w listopadzie 1999 roku, a w październiku 2004 roku apel ten powtórzył sprawozdawca Zgromadzenia ds. Czeczenii Andreas Gross - przypomina dziennik.
"Wiedomosti" przytaczają też ocenę Katinki Barish z londyńskiego Centrum Reformy Europejskiej, że "zabicie Maschadowa - to cios w politykę Unii Europejskiej, która domagała się od Rosji politycznego uregulowania konfliktu w Czeczenii". Zdaniem Barish, Moskwie "trudno będzie teraz znaleźć partnera do rokowań, który cieszyłby się autorytetem wśród Czeczenów i nie byłby zdyskredytowany zaangażowaniem w działalność terrorystyczną".
Natomiast "Kommiersant" zastanawia się, kto przejmie schedę po Maschadowie. Według dziennika, kandydaci są dwaj - Szamil Basajew i Doku Umarow, "obaj - w odróżnieniu od skłonnego do rozmów Maschadowa - znani z nieprzejednanego, agresywnego stosunku do Rosji".
"Kommiersant" cytuje także opinię znanego przedsiębiorcy rosyjskiego Borysa Bieriezowskiego, byłego sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR i jednego z architektów rosyjsko-czeczeńskiego porozumienia pokojowego z 1996 roku. W jego przekonaniu, "zabicie Maschadowa - to głupota". Głupota Kremla, który chce kontynuować wojnę w Czeczenii, co doprowadzi Rosję do zguby. Głupota Kremla, który potęguje terror w Rosji - oświadczył Bieriezowski, przebywający na przymusowej emigracji w Londynie.
Tymczasem "Nizawisimaja Gazieta" określa śmierć Maschadowa mianem "niesławnej". Kryjówkę Maschadowa zdradzili jego stronnicy. Reszta dla funkcjonariuszy rosyjskich służb specjalnych była sprawą techniczną. Tak niesławnie zakończyło się życie człowieka, który do końca kreował się - przynajmniej na użytek zagranicznej opinii publicznej - na legalnego przywódcę Iczkerii - pisze dziennik.
W 1996 roku, po zakończeniu pierwszej kampanii czeczeńskiej, a w istocie rzeczy - po kapitulacji Rosji, Maschadow stanął przed historyczną szansą zbudowania niezawisłego państwa czeczeńskiego. Jednak z szansy tej nie skorzystał, albo nie zechciał skorzystać - zauważa "Gazieta".
Kierowana przez niego republika szybko przekształciła się w prawdziwe bandyckie gniazdo, w którym rozkwitał terroryzm, a także handel ludźmi i narkotykami. Zjawiska te stały się przyczyną "drugiej wojny czeczeńskiej", w której Maschadow znalazł się w jednym obozie z takimi przywódcami nieprzejednanych, jak Szamil Basajew, Chattab i Doku Umarow - dodaje "Gazieta".