Kto wydał Kurskiego? Wielkie śledztwo w sanepidzie
Jest dalszy ciąg afery z testami Jacka Kurskiego. Jak ustalił Onet, prezes TVP miał polecieć na konkurs Eurowizji Junior będąc zakażonym koronawirusem. Następnie okazało się, że jego dane w centralnej bazie zniknęły podobnie jak informacja o przebytej chorobie. Kurski złożył do prokuratury zawiadomienie w tej sprawie, a sanepid sprawdza, kto ujawnił dane prezesa TVP.
Blisko 800 osób jest na liście podejrzanych o sprawdzanie danych Jacka Kurskiego w bazach sanepidu. Jak informuje "Wyborcza", główny inspektor sanitarny zażądał od inspektorów wojewódzkich i powiatowych pełnych list pracowników, którzy mają dostęp do baz danych z wynikami testów i szczepień. W ten sposób sanepid próbuje ustalić kto przekazał informacje mediom dotyczące Jacka Kurskiego.
Kurski: nie ma zgody na hejt i gwałcenie prywatności
W środę prezes TVP poinformował, że prokuratura przekazała do rozpoznania sprawę wykradzenia jego danych zdrowotnych, które "Onet" miał "wykorzystać do araku na mnie" - napisał na Twitterze Kurski. Do wpisu dołączył akt oskarżenia przeciwko dziennikarzowi Onetu, skargę do Urzędu Ochrony Danych Osobowych oraz pozew za czyny nieuczciwej konkurencji przeciwko Onetowi i Ringer Axel Springer. "Nie ma zgody na hejt i gwałcenie prywatności" - dodał Kurski.
Jak powiedział "Wyborczej" jeden z pracowników sanepidu, informacja o "wycieku" danych z sanepidu pojawiła się na zebraniach już wcześniej. W dniu publikacji "Onetu", zebrania odbywały się już w całej Polsce.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
"Można było odnieść wrażenie, że chcą wszystkich zastraszyć, zasiać panikę. Była mowa o tym, że prokuratura i służby najdalej pojutrze wytropią tych, co wchodzili na profile polityków i sprawdzali ich dane. A póki co mamy sami sporządzić listy pracowników z dostępem do tych baz. Niektórzy na poważnie się wystraszyli i teraz boją się zwolnienia" – mówi "Wyborczej" pracownica sanepidu. Jak ustalili dziennikarze gazety, dyrektorzy stacji powiatowych i wojewódzkich tworzą listę pracowników, którzy mają dostęp do bazy danych EWP. Na liście ma być blisko 800 pracowników.
Sanepidy sparaliżowane poszukiwaniem źródła "wycieku"
Informacje o wewnętrznym śledztwie potwierdził "Wyborczej" rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego. Jak tłumaczy rzecznik, chodzi o ustalenie czy "mogło dojść do naruszenia procedury bezpieczeństwa danych, na poziomie Państwowej Inspekcji Sanitarnej". Dodał, że bezpieczeństwo danych osobowych jest kluczowym elementem postępowań prowadzonych przez inspekcję sanitarną.
Pracownik sanepidu w rozmowie z "Wyborczą" zaznacza, że Jacek Kurski nie był zaszczepiony, bo "nie musiałby wtedy robić sobie tylu testów przy wyjeździe i wjeździe do Polski". Wewnętrzne poszukiwania sprawcy wycieku danych miały doprowadzić sanpidy do paraliżu, bo ludzie się "wystraszyli i teraz boją się zaglądać do tych baz, bo ich jeszcze potem wytropią" - zdradził pracownik.