Kto stoi za spotkaniem Kulczyka z Ałganowem?

Czy spotkanie Kulczyk - Ałganow było
elementem działań rosyjskich firm kontrolowanych przez Kreml,
które chcą wejść do polskiego sektora paliwowo-energetycznego? -
stawia pytanie publicysta "Gazety Wyborczej" Wojciechh Czuchnowski.

Pisze on, że w aferze Kulczyk - Ałganow pojawiają się nazwiska kojarzone od końca lat 80. z grą wywiadów na styku polityki i biznesu. Osoby te należą do tzw. układu wiedeńskiego, czyli grupy Polaków prowadzących interesy i rezydujących w stolicy Austrii. Bardzo różne biografie ludzi tworzących układ łączy wspólny mianownik - współpraca ze służbami specjalnymi PRL zarówno w Polsce, jak i za granicą.

Organizatorami spotkania najbogatszego Polaka z rosyjskim szpiegiem-dyplomatą byli Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel. Są związani z osobą Władimira Ałganowa od początku lat 90. - był ich pracownikiem w firmie Polmarck mającej swoje biura w Warszawie i Wiedniu.

Wtedy wyglądało to tak, że to oni wyciągnęli do Ałganowa pomocną dłoń i po upadku ZSRR zapewnili temu zdolnemu człowiekowi pracę. Taka była oficjalna wersja - naprawdę układ między nimi był dokładnie odwrotny, co pokazuje obecna sytuacja. Ałganow jest wyznaczonym przez Kreml członkiem rady nadzorczej w wielkim koncernie energetycznym, a oni zaledwie pośrednikami w kontaktach austriackich potentatów stalowo-paliwowych ze stroną rosyjską - tłumaczy rozmówca "Gazety".

Nazwiska Kuny i Żagla związane są z firmami obracającymi majątkiem po byłej PZPR. Do czego jednak Kuna i Żagiel potrzebni byli przy spotkaniu Kulczyka z Ałganowem? Przecież Jan Kulczyk ma w Wiedniu swoje biuro zatrudniające ludzi, którzy z łatwością mogliby zorganizować takie rozmowy. Z jakiegoś powodu Ałganow wolał użyć sprawdzonych od lat współpracowników i sięgnął po stare kontakty.

Posłowie na zamkniętej sesji Sejmu w piątek pytali premiera, czy prawdą jest, że znany lobbysta Marek Dochnal dysponował funduszem korupcyjnym przeznaczonym na "pozyskiwanie przychylności" polityków i wysokich urzędników państwowych w Polsce.

Dochnal (który niedawno został aresztowany pod zarzutem korumpowania posła SLD Pęczaka w związku ze sprzedażą polskich hut hinduskiemu koncernowi LNM) bardzo chciał pośredniczyć w kontaktach pomiędzy kontrolowanymi przez Kreml rosyjskimi firmami a polskim biznesem i politykami. Rozpowiadał m.in, że Ałganow zlecił mu zbadanie, czy Kulczyk nie chce sprzedać posiadanych przez siebie akcji Orlenu. Oferował też Rosjanom swoje usługi, wymieniając polityków do których ma "dojścia". Te opowieści był weryfikowane przez polski wywiad.

Na temat możliwych przyczyn ujawnienia afery Kulczyk - Ałganow jest wiele teorii. "Gazeta Wyborcza" przedstawiamy trzy z nich:

- Gdy okazało się, że z interesów nic nie wychodzi, Ałganow postanowił wykorzystać odbyte spotkania do prowokacji wymierzonej w prezydenta RP i destabilizacji polskiej sceny politycznej.

- Nagłośnienie spotkania Kulczyk - Ałganow odwraca uwagę mediów i polityków od głównego wątku afery Orlenu, czyli kontraktów Orlenu ze spółką J&S i prowizji przekazywanych poszczególnym ekipom politycznym rządzącym Polską.

- Zbyt wczesne ujawnienie notatki ze spotkania Kulczyk - Ałganow zaszkodziło śledztwu ABW przeciwko Dochnalowi, jak i operacji polskiego wywiadu, który w Wiedniu i w Rosji miał znaczne osiągnięcia w blokowaniu działań na rzecz przejęcia przez rosyjskie podmioty ważnych polskich przedsiębiorstw. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)