Księża szantażują mieszkańców? Mają ściągać banery Lewicy.
Mieszkańcy Kołaczyc, Lublicy i Sieklówki skarżą się, że księża próbują ich zmuszać, by ściągali z ogrodzeń banery kandydatki Lewicy Iwony Urban. Proboszczowie mają nawet grozić ludziom, że wyczytają ich podczas niedzielnych ogłoszeń lub nie zatrudnią do prac przy kościele. - To była bardziej dyskusja - mówi nam jeden z duchownych.
Iwona Urban kandyduje do Parlamentu Europejskiego z 9. miejsca na liście Lewicy w województwie podkarpackim. Jej banery z hasłem "Europa dla Ciebie" wiszą m.in. w Kołaczycach (koło Jasła - przyp. red.), skąd pochodzi i sąsiedniej Lublicy czy Sieklówce.
- To jest moja kandydatka. Jest stąd, zna ludzi, nasze problemy. Nie przeszkadza mi, że kandyduje z Lewicy, nawet jak ktoś ma trochę inne poglądy. Wiemy, jakim jest człowiekiem - mówi Wirtualnej Polsce pani Jola, którą spotykamy na rynku.
Banery Iwony Urban zawisły na co najmniej kilkunastu domach w Kołaczycach i okolicy. W kilku miejscach zostały w nocy zerwane. Właściciele podejrzewają, że ma to związek z groźbami ze strony lokalnych proboszczów, którzy mieli nawoływać do ich ściągnięcia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Motorniczy i pasażerka powstrzymali rasistę. Nagranie z Torunia
Mieszkańcy: Proboszczowie kazali ściągnąć banery Lewicy. Grozili, że "wyczytają w ogłoszeniach"
- Ksiądz zobaczył banery, które wiszą w bliskim sąsiedztwie kościoła. Wkurzył się, zagroził, że mamy je ściągnąć, bo inaczej wyczyta nas w ogłoszeniach - relacjonuje przejęta pani Monika z Kołaczyc.
- Sąsiadom powiedział, że jak nie zdejmą plakatu, to nie zatrudni więcej sąsiada, który jest drwalem, do prac przy kościele. Przecież to szantaż - dodaje. W ocenie mieszkanki Kołaczyc część społeczności wystraszyła się i sama zdjęła banery. - To, co ksiądz powie, to jest święte. Tak ma być i koniec. To małe miasto i nikt nie chce, żeby o nim gadać. Każdy chce mieć spokój - podsumowuje.
W innym miejscu ktoś ściągnął baner w środku nocy. Jak słyszymy, wszystko nagrało się na monitoringu, a sprawa została już zgłoszona. - Może to ksiądz po nocy latał i ściągał te banery, bo go w oczy kuły? - zastanawia się pan Marek. - To nie jest moja kandydatka, ale na takie działanie się nie godzę. To karalne, tak po prostu nie wolno. Ksiądz proboszcz to od zawsze rządzi tym miastem. Pociąga za sznurki - dodaje nasz rozmówca.
- Tak samo to wygląda u nas na każdych wyborach. Ksiądz proboszcz nie życzy sobie w swoim mieście plakatów Lewicy i wszystkim każe je ściągać. A najbardziej go razi, że przy kościele wiszą dwa. Dlatego chodzi po domach i szantażuje ludzi, że mają je ściągać - stwierdza pan Janusz. Wedle jego wiedzy taka sama sytuacja miała miejsce przy wyborach samorządowych i parlamentarnych.
- Podszedł do nas i pyta, czy my wiemy, że Lewica to śmierć, eutanazja, aborcja. Mówił, że dobrze radzi nam ściągnąć te banery, bo inaczej będzie musiał interweniować. Wspominał o zamawianych przez nas mszach w intencji zmarłej mamy, jakby chciał zasugerować, że mogą się nie odbyć, jeśli nie ściągniemy plakatów - mówi nam jedna z mieszkanek, która chce pozostać anonimowa.
Iwona Urban: Mówią, że przywiozę z Brukseli eutanazję i wąglika w torebce
- Wiosną kandydowałam do Sejmiku Województwa Podkarpackiego, wtedy też spotykałam się z atakami, ale godziłam się na nie, bo były skierowane tylko wobec mojej osoby. Jako kandydatka Lewicy z Podkarpacia musiałam się z tym liczyć. Teraz sytuacja jest inna, bo dotyczy moich przyjaciół i klientów - mówi Wirtualnej Polsce Iwona Urban.
Pani Iwona na co dzień pracuje w firmie ubezpieczeniowej. Jak relacjonuje, jeden z klientów sam zapytał, czy może u siebie zawiesić jej baner. - Następnego dnia zadzwonił, że jednak baner przeszkadza proboszczowi w Lublicy i wolałby go ściągnąć. Teraz na moim miejscu wisi tam Maria Kurowska i już wszystko jest w porządku - mówi kandydatka Lewicy. - Innym razem znajomy drwal usłyszał od księdza, że nie dostanie więcej zleceń w kościelnym lesie. On zaparł się i powiedział, że baneru nie ściągnie - dodaje nasza rozmówczyni.
Jak podkreśla, takie sytuacje zdarzały się wielokrotnie. Mieszkańców mieli też zastraszać też proboszczowie z Sieklówki i Kołaczyc. W sumie kampanię nawołującą do ściągnięcia banerów rozpoczęło trzech proboszczów. - Księża uważają, że Lewica to śmierć. A ja jestem na co dzień bardzo blisko ludzi. Słucham ich problemów, płaczę razem z nimi, bo to kobiety po poronieniach, osoby chore na raka. Jestem dla nich i blisko nich, a ktoś mi zarzuca, że życzę innym śmierci - dodaje pani Iwona.
Z zasłyszanych przez nią historii wynika, że duchowni mają straszyć wiernych, że polityczka przywiezie z Brukseli "eutanazję i wąglika w torebce". - To jest mowa nienawiści, która płynie prosto z kościoła. Jak można zastraszać innych, nawoływać do hejtu. Nie ma na to mojej zgody - podsumowuje kandydatka do Parlamentu Europejskiego.
Ksiądz: Nikomu nikt nic nie kazał. To była propozycja i dyskusja
W pierwszej kolejności kierujemy się do parafii w Kołaczycach. Pytamy, gdzie możemy zastać księdza proboszcza. - Skąd pani jest? Nie sądzę, że ksiądz będzie chciał rozmawiać - mówi nam kobieta w pobliżu plebanii. Po pewnym czasie pojawia się duchowny, który nie przedstawia się i próbuje uniknąć rozmowy. - Nikomu nikt nic nie kazał. Była taka propozycja, dyskusja z mieszkańcami - temat jest zamknięty - mówi na odchodne.
W Lublicy ksiądz nie chce z nami rozmawiać. Gdy próbujemy skontaktować się telefonicznie, natychmiast się rozłącza. Próbujemy więc dotrzeć do proboszcza z Sieklówki. Tam również słyszymy, że ksiądz nie ma nam nic do powiedzenia.
Po chwili udaje nam się jednak nawiązać kontakt. - Nic takiego nie miało miejsca. Nie będzie mnie pani przesłuchiwać - mówi krótko ksiądz i zamyka drzwi.
Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski