Ksiądz Arkadiusz H., czyli "proboszcz wzorowy". Tak pamiętają go parafianie

Wyremontował parafię, postawił kaplicę na cmentarzu, kupił organy, a na jego kazania zjeżdżały się nawet okoliczne wsie. Mieszkańcy Chwaliszewa byli dumni, że mają takiego proboszcza. Ale pewnego dnia ksiądz Arkadiusz zniknął. Niektórzy wciąż nie mogą uwierzyć, że molestował dzieci.

Ksiądz Arkadiusz H., czyli "proboszcz wzorowy". Tak pamiętają go parafianie
Źródło zdjęć: © WP
Piotr Barejka

23.05.2020 07:24

Osiem lat temu ksiądz Arkadiusz przyjechał do Chwaliszewa. Była to druga parafia, w której objął funkcję proboszcza. Wcześniej pełnił ją w Lubinii Małej. Jednak po czterech latach musiał wyprowadzić się z Chwaliszewa. Nagle.

Mieszkańcy wówczas nie wiedzieli, dlaczego. Mówiło się, że chodzi o zdrowie proboszcza. Prawdę znały tylko jego ofiary, o wszystkim wiedział też biskup. Cała Polska dowiedziała się po filmie braci Sekielskich, w którym o księdzu Arkadiuszu opowiada trzech mężczyzn.

Wtedy mieli po kilka, najwyżej kilkanaście lat. Duchowny dopuszczał się czynów pedofilskich wobec chłopców w Sycowie i Pleszewie. Ale dla wiernych w Chwaliszewie był proboszczem. I to takim, którego wspominają ze łzami w oczach. Zostały po nim wyremontowane, pozłacane ołtarze, odmalowana parafia, nowa kaplica na cmentarzu, grusza posadzona w ogrodzie.

2012. Nowy proboszcz we wsi

Z.: Pamiętam dokładnie nasze pierwsze spotkanie. Pogadał jak człowiek z człowiekiem. Spotkał się nie tylko z nami, ale ze wszystkimi organizacjami, które działają we wsi. Nie było tak, że kogoś pominął. Widać było, że chciał działać.

B.: Czuliśmy od pierwszych dni, że to ksiądz z powołania. Potrafił nauczać, mi to pomagało. Wydawało się, że msze zlatują w sekundę. Człowiek wychodził po nich bogatszy. Ale poza kościołem proboszcz to był prosty człowiek. O wszystkim dało się z nim porozmawiać.

A.: Miał to coś w sobie, cieszył się dużym zaufaniem. Wiele rzeczy potrafił też załatwić, miał różne znajomości.

2013. Parafianie byli dumni

B.: Miał taką charyzmę, że ludzie z innych wsi się zjeżdżali. Jak zapowiedział wycieczkę, to tydzień czasu starczył i pełen autokar się zbierał. Bardzo był fajny, bardzo. Nikt nie miał co do tego żadnych wątpliwości. On przyciągał ludzi do Kościoła.

R.: Wszystkim wtedy opowiadałam, jakiego mamy fajnego księdza. Pamiętam, że przyszedł raz do mnie, gdy byłam chora. Tak sam z siebie. Mówił, że mszę za mnie odprawi, będzie się modlił. Nie chciał pieniędzy. Ba, sam z prezentami przychodził. Miał podejście do ludzi.

A.: Taki ciepły był. Po prostu do rany przyłóż. Nigdy nie było tyle dzieci na mszach, co za jego czasów. Byłam raz na Komunii Św., tak fajnie była zorganizowana. Ze dwie godziny trwała, a my się nawet nie zorientowaliśmy, że to już koniec.

R.: Syn mi mówił, że gdyby tacy byli wszyscy księża, to on by na każdą mszę chodził.

2014. Mnóstwo wiernych na mszach

S.: Stale pełny kościół mieliśmy, pełno ludzi przychodziło. Każde święto było zorganizowane tak, jak należy. Piękne kazania mówił na pogrzebach, ślubach i na wszystkie inne okazje. Każdą relikwię, która była do sprowadzenia, to on do naszej parafii sprowadził. No dusza człowiek.

B.: Angażował się w życie wsi. Organizował wycieczki, koncerty robił. Nawet Eleni do nas do wsi przyjechała, był koncert śląskich szlagierów. Każdym człowiekiem się przejmował. Jak umarł taki jeden, co się zapił, to pogrzeb miał lepszy niż prezydent.

K.: Dawał od siebie wszystko, co miał.

2015. Parafia była jak nowa

S.: Przyjęcia żeśmy razem robili, placki piekliśmy. Nawet ludzie z poprzedniej parafii za nim przyjeżdżali. I to długi czas przecież. Przyjeżdżali jak do króla. Obrazy przywozili, tak go szanowali. Był przy umierających ludziach, to mówili, że nikt się tak nie modlił jak on. Przecież on u nas dostał kanonika.

B.: Bardzo dużo zrobił dla parafii, bardzo. Kościół mamy wymalowany, pozłacane wszystko, ołtarze też odnowione. Nowe organy kupił, na cmentarzu kaplicę wybudował. Nie słyszałem jednej osoby, która by powiedziała, że u nas we wsi coś było nie tak.

D.: Wszyscy go uwielbiali, ale od wsi do wsi ciągnęła się za nim opinia, że miał z dziećmi do czynienia. Przecież to dwadzieścia lat, coś się słyszało przez cały ten czas. Tylko zawsze było, że to ludzie cudują. Różne pogłoski szły, ale nigdy nie było nic oficjalnie.

2016. Proboszcz zniknął

S.: Wzburzenie było. Najpierw biskup przywiózł mu kanonika, a potem dostał wypowiedzenie z parafii. Ale na jakim tle, to nikt nie wiedział. Byłem jeszcze u niego, a on mówi tylko, że musi stąd odejść. "Jak każdy ksiądz muszę być posłuszny", tak mi powiedział.

G.: Cała wieś, dwa autobusy jechały za proboszczem do Kalisza. Trzech poszło w delegacje do biskupa. Ale tajemnica, koniec, nikt nic nie wie. Od tamtego momentu wszystko ucichło. Później się zaczęło okazywać, że gdzieś tam, kiedyś, coś tam…

Z.: W szoku byliśmy, myśmy nie widzieli, co było przyczyną. Bo skąd mieliśmy wiedzieć? Myśmy pojechali, żeby się dowiedzieć. Wtedy się mówiło, że to zdrowotne problemy. Ale był dobrym księdzem. Chcieliśmy, żeby tu został. Do tej pory myśmy nie wiedzieli, jaki powód był. Tylko biskup wiedział.

G.: Szkoda mi było jego matki, mieszkała z nim na plebanii. Miała nadzieję, że do śmierci u nas zostanie. To bardzo dobra kobieta.

2020. Pedofil? Trudno uwierzyć

S.: Wydawało mi się, że był taki mocno religijny. Właśnie taki, jak ksiądz powinien być. Pełno ludzi na mszach, wszyscy go słuchali. Ja do niego żalu nie mam, to jego sprawa, co się stało. Jak to mówią w Piśmie Świętym, jeśli nie masz grzechu, to rzuć pierwszy kamień. Przecież każdy z nas coś ma za uszami.

A.: Teraz jestem wkurzona. Wkurza mnie to, że można być tak dwulicowym. Wcześniej coś się słyszało, ale nic nie było wiadomo.

Z.: Czy myśmy wiedzieli, że on takie rzeczy robił? Jako człowieka, jako księdza, to myśmy go mogli na rękach nosić. Jeżeli by tu wrócił, to będzie z otwartymi rękoma przyjęty. Był bardzo dobrym człowiekiem. U nas nikt go o nic nie podejrzewał. Teraz Pan Bóg go osądzi. On pokutuje za to, a my nie będziemy osądzać.

E.: Zrobił błąd, ale wybaczajmy sobie. Każdy błąd jest do wybaczenia. Co się stało, to się stało. Ale on też lekkiego życia nie miał.

Mieszkanka: Za grzechy młodości trzeba odpokutować, ale ludzie się zmieniają. Siedzą w więzieniach za różne sprawy, wychodzą i umieją żyć normalnie. Myślę, że on tak samo. Jakby go pan znał tak jak my, to też by pan był zszokowany. Też by pan mówił, że to jest niemożliwe.

S.: Nie wierzyłem w to. Długo nie wierzyłem.

2020. To był "złotousty" ksiądz

D.: Zawsze był złotousty, bajerował ludzi. Nikt z takiej wioski i parafii jak tu, nie śledzi życia intymnego, prywatnego. Nie jest w stanie. A jak ludzie idą do Kościoła, to interesuje ich tylko ten Kościół. Jak potrafi dobre kazanie ułożyć, to ludzie za nim idą.

Każdy dzień kobiet czy tam dzień matki, czy inna impreza, to były czekoladki, bombonierki dla wszystkich. O tym, że robił coś na boku, na innej parafii, to było po cichu, nikt nie wierzył. I może do tej pory nie wierzą? Ważne, że dobrą mszę odprawił, że długo chował, że pogrzeby były wielkie.

J.: Do tej pory pewnie dużo jest takich, co byli molestowani, ale boją się mówić. Jakby na wsi taka osoba była, przyznała się, to by nie miała życia. Ksiądz, nauczyciel, ojciec. To była, dla niektórych cały czas jest, świętość. Ale każdy, kto go broni, powinien pomyśleć, co by było, gdyby to było jego dziecko.

D.: On nie jest pierwszy i ostatni, takich księży jest mnóstwo. Dużo jest takich osób, które teraz więcej odwagi mają. Nie dziwię im się, że ileś lat do tyłu milczały. Ludzie im zarzucają, że jak po trzydziestu latach mówią, to pewnie są wymysły. Ale jako dzieci nie mieli poparcia ani wśród rodziców, ani wśród starszych, w nikim.

*Większość naszych rozmówców poprosiła o anonimowość.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (633)