Znany ksiądz ma raka. To powiedział o służbie zdrowia

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski ciężko choruje. U duchownego zdiagnozowano nowotwór złośliwy prostaty. Teraz kapłan podkreślił, że "w chorobie nie można się poddać". - Ważna jest duchowa mobilizacja, wiara w sens leczenia - oznajmił.

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski
Źródło zdjęć: © NurPhoto via Getty Images | NurPhoto
Sylwia Bagińska

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski to znany krakowski duchowny, a także działacz opozycyjny w czasach PRL i publicysta.

Kapłan ma raka. Teraz jest w trakcie leczenia hormonalnego, które ma zakończyć w połowie kwietnia. Potem przewidziana jest radioterapia. - To dzięki Marii Skłodowskiej-Curie cała ludzkość może korzystać z radioterapii. Polska naukowiec przyczyniła się do rozwoju tej metody leczenia - podkreślił w rozmowie z Polską Agencją Prasową ks. Isakowicz-Zaleski.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Ks. Isakowicz-Zaleski o swoim leczeniu

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski wyznał, że jeżeli radioterapia nie zwalczy choroby, to konieczna będzie chemioterapia. Operacja nie jest możliwa ze względu na wszczepione stenty w aorcie.

Duchowny wyznał, że obecnie odczuwa negatywne skutki hormonoterapii - m.in. dokuczają mu problemy z koncentracją, senność i zmęczenie. Oprócz tego nie może prowadzić samochodu.

Na razie choroba nie daje przerzutów. Zdaniem księdza jest dużo szans na wyleczenie, ale - jak zauważył, powołując się na lekarzy - każdy organizm jest inny, u każdego choroba i leczenie przebiegać mogą inaczej.

- Uważam, że warto walczyć, by nie stać się zniedołężniałym. Dopóki jest szansa na leczenie, to trzeba się leczyć - stwierdził ksiądz.

- Ważna jest duchowa mobilizacja, wiara w sens leczenia, nie można się poddać, bo jeśli zwątpimy w wyzdrowienie, to sam system opieki zdrowotnej nam nie pomoże - kontynuował.

Ks. Isakowicz-Zaleski o służbie zdrowia

Rozmówca PAP dodał, że jego zdaniem polski system opieki zdrowotnej pozostawia sporo do życzenia. - Od 1990 roku nastąpiło wiele dobrych przemian, ale z obserwacji, a teraz z autopsji, mogę powiedzieć, że jest problem w służbie zdrowia. To nie problem wykształcenia czy podejścia lekarzy, ale to problem systemowy. System jest zatkany jak rura wodociągowa - ocenił duchowny, który od 1983 do 1991 r. był kapelanem, w 1988 r. kapelanem strajku w Hucie im. Lenina w Krakowie.

Kapłan wyznał, że kiedy rozpoczynał leczenie nowotworu, to w kolejce do lekarza spotkał mnóstwo pacjentów. Stali oni nawet po kilka godzin na korytarzach, bo brakowało krzeseł.

- To osoby często zagubione, nie wiedziały, co robić mówił. "Żenującymi" ocenił terminy wizyt lekarskich - próbując się zapisać na kolejną wizytę do specjalisty, usłyszał termin 2-3 miesiące albo za pół roku. Ktoś powiedział mu, że termin może się zwolni, jeżeli ktoś wypadnie z kolejki, czyli umrze albo pójdzie do prywatnej przychodni.

- Obywatel, który płaci składki, często nie ma innej alternatywy jak wizyta prywatna lub znajomości - mówił.

Wykryli mu nowotwór przypadkiem

U ks. Isakowicza-Zaleskiego nowotwór został wykryty przypadkiem. Na dodatkowe badania poszedł, ponieważ miał złe wyniki innych badań.

Duchowny dodał, że zdiagnozowanie nowotworu było dla niego dużym zaskoczeniem. Od blisko 40 lat pomaga niepełnosprawnym i potrzebującym w Fundacji im. Brata Alberta, której jest współzałożycielem i prezesem.

- Patrzyłem na zgony, długotrwałe terapie podopiecznych. Teraz sam jestem poważnie chory i nasuwają się pytania o rzeczy podstawowe: Po co jest życie? Co będzie po tym życiu? - pytał ks. Isakowicz-Zaleski.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (284)