Krzysztof Janik: rząd pomoże, ale nie może to być dotacja
(RadioZet)
Dzień dobry pani, dzień dobry państwu. Witam. Panie Ministrze, dzisiaj na Śląsku będą protestowali górnicy i ich rodziny, prawdopodobnie dziesięć tysięcy osób. Kiedy rząd powie prosto w oczy górnikom: kopalnie zostaną zamknięte, nie ma żadnych szans? Wie pani, nie sądzę, że rząd to powinien mówić, bo to powinni mówić ludzie, którzy kierują górnictwem, którzy odpowiadają za jego wyniki, odpowiadają za jego przyszłość i zarząd Kompanii Węglowej dosyć wyraźnie to powiedział. Czyli co, rząd umywa ręce? Nie, rząd stoi na stanowisku, że wydobycie węgla powinno być zmniejszane, ponieważ nie mamy rynku na ten węgiel; że trzeba zakończyć trwającą wiele lat sytuację, w której dopłacamy do górnictwa - my wszyscy, bo to przecież idzie z naszych podatków - i trzeba próbować uzdrawiać tę branżę. W tym celu powołał ludzi i powołał struktury ekonomiczne, i oni muszą zająć się realizacją tego przedsięwzięcia. Panie Ministrze, ale niech pan powie, że realizacja tego to jest zamknięcie kopalń. Tak, to jest zamknięcie kopalń -
tu się nie oszukujmy. Wie pani, myślę, że w tym sporze, który ostatnio przetacza się przez Polskę, dotyczącym sytuacji wielu firm, trzeba wyraźnie powiedzieć, że rząd dysponuje pomocą publiczną i tę pomoc będzie wykorzystywał wtedy, kiedy są jakieś szanse. Jeśli mówimy na przykład o fabryce Wagon, to powiedzmy, że ma ona komplet zamówień, czyli jest szansa, żeby tam powstał zdrowy organizm gospodarczy. Właśnie: "żeby powstał"... Do tej pory nie powstał i można się zastanawiać, kto do tego doprowadził. Pani Moniko, to była prywatna firma i ja bym bardzo prosił, żeby tutaj... Udziałowcem był też Skarb Państwa. W jednej czwartej. Tak więc ja bym prosił, żeby miarkować, że tak powiem, odpowiedzialność rządu za to wszystko. Natomiast rynek jest coraz bardziej prywatny, gospodarka jest coraz bardziej zależna od prywatnego właściciela. Jak widać, nie zawsze prywatne znaczy lepsze, nie zawsze prywatne znaczy bardziej efektywne, ale to już proszę zostawić prokuraturze i wymiarowi sprawiedliwości. Natomiast tam, gdzie
mówimy o gospodarce, rząd posiada pewnie instrumenty pomocy publicznej. I będziemy je wykorzystywać, ale pod jednym warunkiem, że te pieniądze nie będą dotacją. Mogą być pożyczką, mogą być inwestycją, ale nie dotacją z kieszeni wszystkich. No tak, rząd chce wykorzystywać... Ostatnio rząd chce wykorzystywać szkoły publiczne, niepubliczne, chce wyssać wszystko z uczelni - mianowicie chce opodatkować uczelnie. Wie pani, ja rozumiem, że chodzi o zysk... Ale na co się przeznacza zysk? Na inwestycje, prawda? Ja panią uprzejmie tylko informuję, że prosiłbym... Ostatnio mamy wszyscy manierę - za chwile chciałbym o tym powiedzieć - nieczytania do końca dokumentów. Otóż tam, w ustawach podatkowych, jest wyraźnie napisane, że pieniądze z dochodów, które są inwestowane - bo pozyskujemy lepszych nauczycieli, lepszy sprzęt, poprawiamy standard nauki - nie są opodatkowane. Czytał pan "Rzeczpospolitą", to, co mówił pan profesor Ziejka? Mówił, że pieniądze przeznaczone od darczyńców na stypendia mają być również
opodatkowane. Wie pani, tego szczegółu nie znam, szczerze powiedziawszy, nie zajmuję się podatkami ani edukacją, ale przestrzegam przed takim myśleniem... Bo w tym studiu, także i z pani ust, płynęły postulaty i wezwania do reformy finansów publicznych, a jak dochodzi do konkretów, to się okazuje, że, owszem, reformujmy finanse, ale pod warunkiem, że nie ruszajmy tego, owego i śmego. No dobrze, ale nie możemy dusić szkolnictwa! Ale nikt nie chce dusić, spokojnie. Myślę, że po prostu rzecz jest do dyskusji. I ja wiem, być może pani nie zwróciła na to uwagi, że jest część szkół prywatnych, które są traktowane jako biznes, z zupełnie przyzwoitymi dochodami, często zresztą osiąganymi dzięki temu, że żeruje się na aspiracjach młodzieży i oczekuje się od nich wysokich opłat nie zawsze dając produkt najlepszej jakości. Myślę więc, że jakiś sposób na podzielenie się z budżetem państwa tymi dochodami musi się znaleźć. Oczywiście nie na zasadach wariackich - bo na przykład jeśli chodzi o stypendia czy pieniądze
przeznaczane dla nauczycieli, dla studentów, dla uczniów, ofiarowane przez darczyńców, to nie powinny być one opodatkowane. To jest poza sprawą. To powiedział minister spraw wewnętrznych i administracji Krzysztof Janik. Teraz właśnie o czytaniu, ponieważ wczoraj w tym studiu był pan Jan Rokita... Właśnie, ostatnio czytałam, że pan bardzo rozpacza na łamach „Trybuny”, że ciągle ktoś gra w zbijaka - celując w rząd. Kto teraz gra w zbijaka? Właśnie, proszę uprzejmie... Wczoraj był tu pan Rokita, który sformułował tezę nieprawdziwą. Słuchałem z zainteresowaniem ślicznego sporu o znaczenie słów. Nie powiem, że jest kłamcą, natomiast skłamał mówiąc o tym, że w rządowym projekcie ordynacji wyborczej do europarlamentu nie ma komitetu wyborców. Otóż oświadczam, że jest. Że nie złamaliśmy tu ani konstytucji, ani ducha tejże konstytucji. Ale chcieliście wycofać się z tego. Nieprawda, ja prowadzę ten projekt od samego początku. Byłem na prezydium klubu.. Przepraszam, zacytuję wczorajszą „Gazetę Wyborczą”, ponieważ
trochę czytam: "Sojusz ustąpił. W zeszłym tygodniu podczas pierwszego czytania ordynacji Robert Smoleń powiedział, że jego ugrupowanie godzi się zarówno na partie, jak i grupy wyborców...” - dla ułatwienia dla wszystkich tych, którzy nie wiedzą, powiem, że chodzi o wybory do parlamentu europejskiego – „...przyznał jednocześnie, że decyzja zapadła po trudnej dyskusji". Ja byłem na prezydium klubu, na klubie... Czyli nie było sporu? Nie było w tej sprawie sporu. Był spór o charakterze politycznym, on oczywiście jest. To myślę, że o sporze politycznym mówił i prezydent, który powiedział że podpisze ustawę... Nie, to jest to, o czym mówił prezydent. Pani Redaktor, mówmy o tym, co jest w dokumentach. Pan Rokita zarzucił rządowi, że rząd wyeliminował z tej ustawy i powiedział nieprawdę... Ale to jest skrót myślowy. Rząd to jest SLD, a pan Smoleń mówi, że była dyskusja. Pan sam mówi, że był spór polityczny. Był spór polityczny nie o to, czy komitety wyborców mogą startować, bo mogą, bo tak stanowi konstytucja.
Tylko? Tylko był o to, ile komitetów wystartuje do tych wyborów i czy w sprawie podnoszonej przez pana prezydenta, który powiada, że chętnie patronowałby takiej liście bezpartyjnych, czy trzeba prowadzić z nim dyskusję i rozmowy. To jest trudna kwestia, bo ja podzielam opinię prezydenta, że przy okazji referendum europejskiego ujawniły się olbrzymie rzesze ludzi zaangażowanych w sprawy europejskie, rozumiejących te sprawy i trzeba by było ten zapał, ten kapitał pewnego entuzjazmu wykorzystać. Czy da się to sformalizować w postaci takiej bezpartyjnej listy wyborczej, nie wiem... Może zacytuje dokładnie, co mówił Jan Rokita: Nie ma powodu, jak chce Leszek Miller i Krzysztof Janik, nie wiedzieć dlaczego, żeby ludzi pozbawiać prawa do organizowania komitetów wyborczych... Więc Krzysztof Janik tego nie chce, Leszek Miller tym bardziej, a dowody na to mamy na piśmie. Przestrzegam przed takim myśleniem... To co Robert Smoleń mówi „Gazecie Wyborczej”... Robert Smoleń być może był na innym spotkaniu niż ja.
Przypomnijmy jego funkcję. Rzecznik prasowy klubu. Myślę jednak, że relacjonuję jakieś zupełnie korytarzowe dyskusje. Dobrze, czyli chodzi o to, że państwo się obawiają tego, że lista prezydencka do parlamentu europejskiego może zaszkodzić liście SLD. Zaszkodzić... Wie pani... Umniejszyć? Pewnie zmniejszyć nieco poparcie. To jest spór czysto polityczny i ja jestem gotów, i my wszyscy - myślę, że prezydent także - do dyskusji, co trzeba zrobić, żeby rzeczywiście w parlamencie europejskim znaleźli się najlepsi ludzie, świetni fachowcy, chociaż nie zawsze identyfikowani z partią. Szczerze powiedziawszy, nie zawsze mający serce do działalności partyjnej. Pan prezydent w tej sprawie wypowiedział swoją opinię w ubiegłym tygodniu - ja ją wypowiadam dzisiaj. Według mnie, jest tu możliwy obszar kompromisu, chcielibyśmy, aby listy SLD były listami otwartymi; chcielibyśmy, aby ta reprezentacja polska była jak najlepsza - nie tylko jako narodowa reprezentacja, ale także jako struktury partyjne, bo parlament europejski
działa według tych struktur. Proszę powiedzieć, dlaczego obywatele nie chcą rządu Leszka Millera? Wie pani, obywatele rzadko chcą jakiegokolwiek rządu, pozwolę sobie... Ale od kilkunastu lat nie było tak złych notowań rządu. Pozwolę sobie powiedzieć, że żaden rząd nie miał poparcia większości obywateli, nawet w czasach najlepszych dla niego, bo rząd Włodzimierza Cimoszewicza - kiedy było zupełnie nieźle w gospodarce i poza powodzią nie mieliśmy jakichś kataklizmów - też miał 38-procentowe poparcie. Ten rząd jest w dołku dlatego, że w moim przekonaniu w tej chwili dotarła do obywatela i dekoniunktura gospodarcza, i te perspektywy... Sytuacja polityczna, afery... Wie pani, z sytuacją polityczną to jest trochę tak... Otwieramy gazety, a tam ciągle afery, jedna za drugą... Dzisiaj nie widziałem żadnej. To wyjątkowo. We wczorajszych też nie. Myślę, że czas afer się skończył. W dzisiejszych gazetach jest jeden komunikat, który pewnie pani przegapiła, że wczoraj skierowałem do uzgodnień międzyresortowych
nowelizacje pięciu ustaw, dotyczących zwalczania korupcji. Myślę, że będzie to kolejny krok w kierunku uszczelniania systemu i zapobiegania aferom. To dobrze, bo obywatele mają złe zdanie na temat tego, co się dzieje w Polsce. Wiem, czytałem o tym dzisiaj, to jest przerażające. Przy czym to jest tak: to jest przerażające, ale potwierdza to moja tezę, że wszystkich nas paraliżuje przekonanie, że korupcja jest wszechobecna i niezwalczalna. Ale ona jest zwalczana... I dlatego pan uważał, że sprawą biopaliw powinna zająć się prokuratura? Tak, dlatego że wszystkie wątpliwe kwestie próbujmy weryfikować do końca. Nawet nie zawsze w działaniach prokuratury chodzi o to, żeby znaleźć winnego i go srogo ukarać, ale chodzi o to, żeby pokazać, że pewnych rzeczy się jednak nie toleruje. Nawet w tym przypadku mogło wydarzyć się tak... Bo ja pisałem kilkadziesiąt ustaw, a może i więcej, niektóre trudne, i bywały przypadki, że legislatorzy i posłowie gubili się w jakichś szczegółach, ale... A czy nowelizacja ustawy o
radiofonii i telewizji też powinna się znaleźć w prokuraturze – chodzi o te znikające i pojawiające się słowa? Ale ona już jest i w prokuraturze, i w komisji śledczej. Ale te słowa „lub czasopisma”... „Lub czasopisma” też na pewno są w prokuraturze. Widzi pani, prokurator zawsze bada wszystkie wątki sprawy, to nie jest tak, że dostaje pakiet i wyjmuje sobie kawałki. A jak pan myśli, dlaczego prokurator do tej pory nie przesłuchał pana zastępcy, pana Sobotki? Muszę powiedzieć, że zostawił go bliżej końca, prokurator ma jeszcze sporo osób do przesłuchania. Tak się składa, że akurat byłem wczoraj w Kielcach... A czy to nie dziwne, przecież mówiono na początku, że minister Sobotko powinien być przesłuchany jak najszybciej? Dalej uważam, że powinien być jak najszybciej przesłuchany, ale to prokurator jest gospodarzem śledztwa, nikt nie może mu wydać żadnego polecenia, on ma swoją taktykę postępowania i niech ją realizuje tak, jak uważa, bo powinien dojść na końcu do jakiejś prawdy. Myślę, że taka szansa tu jest.
Ale to ciekawe, czy to jest dobre dla policjantów, że taki wysoki urzędnik nie został do tej pory w tej sprawie przesłuchany i nie wiemy, jak to z tą taśmą było? Wie pani, to już jest sfera oceny: czy to dobre, czy złe. Podejrzewam, że oboje mamy podobne opinie w tej sprawie, natomiast jeśli można o coś prosić i apelować z tego miejsca - rozumiem, że można rzucać się na ten rząd, można bezkarnie pomawiać rząd i SLD o różne rzeczy - apeluję to, o co zawsze: chrońmy wymiar sprawiedliwości, chrońmy prokuraturę, policję... Ale nie rząd... Chrońmy ich, bo ten rząd odejdzie, a policja i prokuratura zostaną. My niestety na razie musimy odejść, bo czas nam się kończy. Dziękuję bardzo.