Krzysztof Bosak w maseczce w kościele. W Sejmie - bez. Wytknięto mu niekonsekwencję
Krzysztof Bosak w czwartek podczas zaprzysiężenia Andrzeja Dudy w Sejmie nie miał maseczki. Okazało się jednak, że tego samego dnia w kościele miał już zasłonięte usta i nos. Wytknięto mu niekonsekwencję. Polityk tłumaczy.
06.08.2020 | aktual.: 07.08.2020 06:35
Tak jak wcześniej zapowiadała Konfederacja, duża część polityków tej formacji na Zgromadzeniu Narodowym nie miała maseczek. Maseczki nie założył też Krzysztof Bosak. Posłowie chwalili się zdjęciami w sieci. Jednak tego samego dnia były kandydat na prezydenta maseczkę na twarzy już miał.
Niekonsekwencję wytknęła mu dziennikarka Polsat News Agnieszka Gozdyra. Zachowanie polityków Konfederacji w Sejmie nazwała "pokazówką". "Takie pytanko mam po dzisiejszej pokazówce Konfederacji w Sejmie: w świątyni to już się zakłada maseczkę? Jak to jest, p. Krzysztofie Bosak? Chcę zrozumieć zasadę" - napisała na Twitterze.
Krzysztof Bosak odpowiedział. "Nie mam do tego ani podejścia ideologicznego, ani politycznego. W różnych miejscach zakładam lub nie, zależnie od oczekiwań gospodarzy i charakteru miejsca. W Sejmie jestem w pracy i jestem współgospodarzem. Na Mszy byłem gościem. Staram się szanować oczekiwania gospodarza" - stwierdził Bosak.
Dziennikarka nie dała za wygraną i dalej dopytywała o zachowanie Bosaka. "Panie pośle. Bez uchwały lansowaliście się w Sejmie jako "bezmaseczkowe" koło wolnościowców, którzy nie dadzą się ujarzmić zakazami, po czym poszedł pan do kościoła i grzecznie założył maseczkę. Po prostu" - napisała.
Polityk przekonywał, że nie zakłada maseczki, bo widoczna twarz jest jego narzędziem pracy. "Poza tym irytuje mnie hipokryzja polityków zakładających przy kamerach i zdejmujących poza. Nie chcę być z nią utożsamiany" - dodał.
Krzysztof Bosak od pewnego czasu podkreśla, że nie zgadza się z nakazem masowego noszenia maseczek. - Moim zdaniem, powinniśmy sobie przestać mydlić oczy, tworząc takie wrażenie, że trzydzieści kilka milionów obywateli będzie nosić maseczki, zachowywać dystans i wirus przestanie się rozchodzić w społeczeństwie. Nie. Jest pewne tempo, matematycznie możliwe do policzenia, jak ten wirus się rozchodzi, miną pewnie dwa lata, zanim dotrze do ostatniego Polaka ten wirus - tłumaczył Bosak w Polsat News pod koniec lipca.