Kryzys w bastionie PiS. Jedna ustawa może przekreślić rekordowe poparcie
"Nawet połowa ludzi nie zagłosuje na PiS, jak uchwalą ustawę o ochronie zwierząt" - twierdzą oburzeni rolnicy z gminy Kulesze Kościele. To jeden z regionów, gdzie partia Prawo i Sprawiedliwość regularnie notuje rekordowe poparcie w wyborach. Czar prysł. Sympatią rolniczej społeczności zachwiał projekt "piątka dla zwierząt".
- Jarosław Kaczyński chyba nie zdaje sobie sprawy, co chce zrobić. Osobiście stracę jedną trzecią dochodów. Jak zrobią tę ustawę, to połowa tutejszych ludzi nie zagłosuje już na PiS - zwierza się hodowca bydła mięsnego spod Kuleszy Kościelnych (woj. podlaskie). 60-letni gospodarz ciska przekleństwa i zaciska wielkie pięści.
- Człowiek jest najważniejszy na ziemi, a zwierzęta służą ludziom do konsumpcji od wieków. Wszystko musi zostać po staremu, inaczej PiS-owcy nie mają tu czego szukać - podkreśla.
Kulesze Kościelne. Koniec miłości do PiS?
"Piątka dla zwierząt" i ustawa, na której uchwalenie nalega Jarosław Kaczyński, sprowokowała już protesty hodowców zwierząt futerkowych i rolników w Warszawie. Jak się okazuje, zachwiała sympatią do PiS w jednym z bastionów poparcia tej partii. W gminie Kulesze Kościelne Prawo i Sprawiedliwość zebrało 84 proc. głosów w wyborach parlamentarnych z 2019 roku. Na Andrzeja Dudę głosowało 92 proc. osób.
Rolnicy z Podlasia zapowiadają, że jeśli ustawa "szkodząca polskiej wsi" wejdzie w życie, będzie to oznaczać koniec sympatii dla polityków tego ugrupowania. Trudno się dziwić, w gminie Kulesze Kościelne wielu gospodarzy żyje z hodowli krów - tych dających mleko oraz rzeźnych.
Jeden z rolników wskazuje na swoje stado brązowo-rudych krów i tłumaczy konsekwencje zmian przepisów. - Jak ograniczą ubój, muszę zmniejszyć swoje stado. Automatycznie traci sąsiad, który uprawia kukurydzę na paszę i jeszcze jeden, co dzierżawi łąki. Potem do zwolnienia są ludzie, którzy pracują w polu. Na koniec mam nieszczęście w rodzinie, bo dzieci i tak już nie chcą brać się za gospodarkę - komentuje gospodarz. Wściekły na polityków kończy rozmowę. - Spyta pan kogoś innego, ja się denerwuję.
Bunt w bastionie PiS. Kto przejmie poparcie?
Rolnik Marcin właśnie sieje pszenicę ozimą. Zatrzymuje traktor, zeskakuje z kabiny. Na hasło ustawa o ochronie zwierząt puka się w czoło. - Mam nadzieję, że w razie czego Andrzej Duda to zawetuje - mówi.
Pytany, kogo poprze w kolejnych wyborach, wzrusza ramionami. - Na pewno nie PO. PSL jest skompromitowane, wychodzi na to, że narodowcy wezmą sporo głosów. Na poparcie mogą liczyć podlascy posłowie PiS, którzy zagłosowali przeciwko ustawie. Nasz Lech Kołakowski został nawet zawieszony w partii. I dobrze! - dodaje rolnik.
Poleca popytać o opinię rolnika Wiesława, działacza izby rolniczej oraz dużego hodowcę bydła, który mieszka obok kościoła. Kogo nie zaczepię, kręci głową z politowaniem albo klnie. - To będzie koniec wielkiego poparcia PiS-u na wsi - mówią.
Nowy minister rolnictwa? "Nie zna się"
W Kuleszach Kościelnych chwalą Jana Krzysztofa Ardanowskiego, ministra rolnictwa, który za sprzeciw wobec ustawy zapłaci dymisją. Nikt nie zna jego następcy Grzegorza Pudy. "Sądząc po zdjęciu, nie odróżnia krowy od byka" - słyszę.
Przypomnijmy, że ustawa o ochronie zwierząt trafiła już pod obrady Senatu. U rolników największe emocje wzbudzają zapisy ograniczające ubój rytualny i większe uprawnienia kontrolne dla aktywistów z organizacji prozwierzęcych. Aktywiści mogliby wchodzić na teren prywatny z kontrolą, nawet bez zgody właściciela posesji.
Rolnicy komentują, że to absurd, ponieważ dobrostan zwierząt kontrolują pracownicy inspekcji weterynaryjnej.
Działacze Podlaskiej Izby Rolniczej skierowali apel do senatorów PiS, aby nie popierali ustawy, która "upokarza producentów rolnych". Piszą o dramatach ludzkich, konsekwencjach finansowych, absurdalnych zapisach. "Miejcie odwagę powiedzieć "nie" dla rujnowania polskiego rolnictwa" - podsumowują.