Kryzys na granicy z Białorusią. Gen. Roman Polko: To przygotowana akcja
- Jesteśmy o krok od prowokacji. To jest od początku do końca wyreżyserowana akcja białoruskich służb. Mamy do czynienia z regularnymi, agresywnymi działaniami wymierzonymi w nasz kraj i w granicę NATO. I nie może być tak, że odpowiadamy na takie działania sami. Potrzebna jest reakcja Unii Europejskiej i NATO - ocenia sytuację na granicy z Białorusią gen. Roman Polko, były szef GROM.
- Dziś mamy wojnę hybrydową z Białorusią. W takim przypadku uruchomienie artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego znajduje swoje uzasadnienie - mówi WP gen. Roman Polko. W jego opinii jak najszybciej powinny zacząć się konsultacje międzynarodowe na temat kryzysu na granicy w ramach NATO.
Według artykułu 4 Traktatu Północnoatlantyckiego, państwa sojusznicze będą się konsultowały, ilekroć zdaniem któregokolwiek z nich zagrożona będzie integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo któregokolwiek z członków.
- Migranci pod naszą granicą sami się nie zebrali. Oni są szkoleni, sterowani, opłacani. Białoruskie służby zrobiły z nich oddział szturmowy. Wśród tej grupy są białoruscy specjalsi. Mamy do czynienia z regularnymi, agresywnymi działaniami wymierzonymi w nasz kraj i w granicę NATO. To jest nietypowa wojna, ale trzeba na nią zdecydowanie odpowiedzieć. I nie może być tak, że sami, jako Polska, na takie działania odpowiadamy - mówi WP gen. Roman Polko.
"To dopiero początek"
Łukaszenka swoimi działaniami, zdaniem byłego szefa GROM, chce podważyć wiarygodność Polski. - Białoruski dyktator chce, żeby Unia Europejska rozmawiała z nim. A najlepiej, żeby zapłaciła mu tak jak przed laty Turcja. Zapłaciła, by powstrzymał falę migracji - ocenia gen. Roman Polko.
Niestety, ale według doświadczonego wojskowego, poniedziałkowe wydarzenia to dopiero początek trudnej sytuacji na granicy.
- To się dzisiaj nie zakończy, ta sytuacja będzie jeszcze się długo ciągnąć. Przecież w dalszym ciągu reżim Łukaszenki zezwala na most powietrzny, z którego korzystają m.in. Irakijczycy. To białoruskie służby specjalne szkolą tzw. migrantów, formują z nich oddziały szturmowe. Szkolą, przygotowują, udzielają instruktażu i organizują kwestie przerzutowe - mówi nam gen. Roman Polko.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Na szczęście nie zabrakło wyobraźni naszym służbom. Okazuje się, że gdybyśmy wcześniej wpuścili grupę z Usnarza, to dzisiaj mielibyśmy falę uchodźców w Polsce. Budowa zabezpieczeń okazała się słuszna. Dzięki temu jesteśmy gotowi na oddział szturmowy wysłany przez Łukaszenkę, sformowany z ochotników z białoruskich służb i sił specjalnych, którzy przepychają migrantów na naszą granicę. A przecież kilka dni temu - w nocy - o mało nie doszło do tragedii. Przeładowano broń, celowano w polskiego żołnierza. W takich sytuacjach na misjach bojowych żołnierz się nie waha, tylko po prostu strzela. Było dużo szczęścia, że trafiono na opanowaną osobę - puentuje gen. Roman Polko.
Przypomnijmy, w poniedziałkowy poranek przy granicy z Polską na terenie Białorusi pojawiła się duża grupa cudzoziemców. Dostępu do granicy broni w tym miejscu zwarty kordon polskich służb. W mediach społecznościowych publikowane są filmy, na których migranci próbują sforsować granicę z Polską.
NATO zabiera głos
"Niepokoi nas niedawna eskalacja na granicy polsko-białoruskiej. Wzywamy Białoruś do przestrzegania prawa międzynarodowego. Obserwujemy falę migrantów próbujących przedostać się na terytorium sojuszników przez Białoruś" - podkreśliła Kwatera Główna NATO w Brukseli w odpowiedzi na pytania PAP.
"NATO nadal uważnie monitoruje sytuację, która wywiera presję na naszych sojuszników Litwę, Łotwę i Polskę" - zaznaczono.
Przedstawiciele Sojuszu zaznaczyli, że "wykorzystywanie migrantów przez reżim Łukaszenki jako taktyki hybrydowej jest niedopuszczalne".