Kryzys na granicy. Migranci rozbijają namioty na przejściu granicznym w Bruzgach
Migranci koczujący na terenie przejścia granicznego w Bruzgach zaczęli rozbijać tam namioty i układać śpiwory na ziemi. Policja szacuje, że na miejscu przebywa ok. 3,5 tys. cudzoziemców. Przejście po polskiej stronie zostało całkowicie zamknięte w ubiegły wtorek.
15.11.2021 15:13
W poniedziałek białoruskie służby doprowadziły dużą kolumnę migrantów do przejścia granicznego Bruzgi-Kuźnica Białostocka. Przemieścili się oni tam z obozowiska przy granicy, gdzie wcześniej przebywali.
Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował na Twitterze, że według danych polskiej policji na zamkniętym przejściu granicznym po stronie Białorusi zgromadzono ok. 3,5 tys. migrantów.
Na publikowanych w mediach społecznościowych nagraniach widać, jak grupa cudzoziemców czeka przed drutem kolczastym, oddzielającym stronę białoruską od polskiej. Migranci zaczęli rozbijać namioty, rozkładają też śpiwory.
Kryzys na granicy. Białoruskie służby miały dezinformować migrantów
Migranci koczujący na przejściu granicznym w Bruzgach jeszcze do poniedziałkowego poranka przebywali w lesie przy granicy polsko-białoruskiej. Niezależne media białoruskie donoszą, że znajdujący się tam ludzie w ostatnich kilkudziesięciu godzinach mieli otrzymać nieprawdziwe informacje, jakoby w poniedziałek na granicę przyjechać miały autobusy, które zabiorą ich do Niemiec.
W Bruzgach migrantów pilnują białoruscy funkcjonariusze. Na miejscu są też reżimowe media, które relacjonują, że "naprzeciwko kobiet i dzieci stoją polscy funkcjonariusze ze sprzętem". Białoruskie władze oświadczyły, że ich straż graniczna zapewnia bezpieczeństwo migrantów.
Przejście w Bruzgach od ubiegłego wtorku pozostaje zamknięte po polskiej stronie. Decyzję podjęto w chwili, gdy pierwsza duża i zorganizowana kolumna migrantów dostała się w pobliże przejścia granicznego.
Zobacz też: Biedroń oburzony. Uderza w rząd PiS. Oberwał też prezydent
Przeczytaj również: Kryzys na granicy. Lokalni mieszkańcy o "raju dla przemytników"