Kryzys migracyjny "przykrywa" niewygodne tematy dla władzy. PiS chce przejść do ofensywy
Z jednej strony kryzys migracyjny, z drugiej - antyrządowe nastroje i protesty ws. prawa aborcyjnego, a jeszcze z innej - galopująca drożyzna. PiS musi radzić sobie z kumulacją problemów, a niektórym politykom partii rządzącej zaczynają puszczać nerwy.
08.11.2021 | aktual.: 08.11.2021 17:17
Klimat w obozie władzy w ostatnim czasie nie był najlepszy. PiS z trudem próbowało od kilku dni wyciszyć temat prawa aborcyjnego po ubiegłorocznym wyroku Trybunału Konstytucyjnego i zdystansować się od historii śmierci 30-letniej Izabeli z Pszczyny.
Część polityków partii rządzącej ma przekonanie, że sprawę utrudnił wicemarszałek Sejmu i szef klubu PiS Ryszard Terlecki, który nazwał jedną z krytycznych wobec władzy kobiet "kretynką". Zniesmaczone mają być zwłaszcza młode działaczki PiS.
Jedna z nich mówi: - Fatalna wypowiedź, za którą trzeba było przeprosić. Mężczyźnie nie przystoi tak obrażać kobiety, nawet jeśli radykalnie się z nią nie zgadza. A nawet jeśli jest trochę niemiła. Jesteśmy politykami, ludzie do nas podchodzą i mają prawo nas krytykować. Taki zawód.
Inny polityk PiS: - Terleckiemu puszczają nerwy, brakuje mu wyczucia. Miał pecha, dał się sprowokować. Czy partii to szkodzi? Jasne, że szkodzi, bo nikt nie lubi aroganckich ludzi.
Słowo "kretynka" nie mieści się w przekazie
Jeszcze w lutym 2021 dyrektor Centrum Informacyjnego Rządu pisał do premiera i jego współpracowników: "Temat aborcji spadł nam dziś z nieba". Wiemy to z wyciekających niemal codziennie maili autorstwa czołowych urzędników KPRM, z których dowiadujemy się, jak ludzie władzy starają się narzucać narrację w debacie publicznej i zarządzać społecznymi emocjami.
Dziś nikt z PiS nie powiedziałby, że "temat aborcji spadł mu z nieba". Historia śmierci pani Izabeli z Pszczyny, której lekarze bali się przerwać ciążę, wskutek czego kobieta zmarła, zaskoczyła polityków formacji rządzącej.
Zobacz także
To sprawa niezwykle delikatna, emocjonalna, trudna - powtarzają w nieoficjalnych rozmowach przedstawiciele obozu władzy. Dlatego politykom nie jest łatwo zabierać na ten temat głos. Zwłaszcza że dla PiS temat nie jest wygodny, bowiem łączy się go pośrednio z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z października 2020 roku, po którym PiS zaliczyło istotny spadek poparcia w sondażach.
Sama zmarła 30-latka pisała do swojej mamy tuż przed śmiercią, że lekarze zwlekali z przerwaniem ciąży z powodu obowiązującego po decyzji TK prawa aborcyjnego. Zdania są podzielone; politycy PiS oficjalnie i stanowczo zaprzeczają, jakoby ta tragedia miała związek z wyrokiem TK. Jednak lekarze zwracają uwagę, że nie wiedzą, jak interpretować prawo po wyroku Trybunału. Sytuacja jest trudna.
Sam minister zdrowia stwierdził: "Być może jakaś interpretacja tego orzeczenia mogła tak działać, dlatego będą wydane wytyczne krajowego konsultanta ds. ginekologii i położnictwa". Tym samym Adam Niedzielski przyznał, że obecne prawo jest nieprecyzyjne.
Centrala PiS bardzo nie chciała dopuścić do łączenia partii z historią kobiety z Pszczyny. "Nie znamy szczegółów śmierci 30-latki w szpitalu w Pszczynie. Najgorsze, co można dzisiaj zrobić, to próbować rozgrywać politycznie tę sytuację oraz przechodzić do szybkich decyzji i wniosków. Ta sprawa powinna zostać zbadana dogłębnie przez kompetentne instytucje" - mieli mówić zgodnie z oficjalnym przekazem dnia politycy PiS, gdy byli pytani o sprawę w mediach.
CZYTAJ TEŻ: PiS traci w sondażach
- Nazywanie ludzi "kretynami" w instrukcji się nie mieściło - mówi jeden z działaczy PiS. I dodaje: - To niepotrzebne nakręcanie emocji.
Dziś jednak w Polsce tematem numer jeden jest agresywna ofensywa Łukaszenki na granicy polsko-białoruskiej i szturm migrantów. Jeden temat został "przykryty" innym. Tak wygląda debata polityczna w Polsce.
O śmierci pani Izy niewielu już mówi. Mimo że jeszcze w sobotę odbywały się ogólnopolskie demonstracje w tej sprawie. Nawet opozycja, która ostro potępiała rząd i Trybunał Konstytucyjny, dziś skupia się na innych kwestiach.
Kryzys migracyjny służy rządzącym
PiS wie, że wizerunkowo traci na tematach światopoglądowych związanych z prawami kobiet, a korzysta na kryzysie na granicy. Tak było przed kilkoma tygodniami, choć wtedy sytuacja nie była aż tak trudna jak teraz. Już w tej chwili przy granicy koczują tysiące migrantów, a rząd będzie musiał sobie z tym poradzić. Być może z pomocą organizacji międzynarodowych.
Komunikacja w tej sprawie nie wszystkich jednak zadowala. "Totalna opozycja chyba nie jest zaskoczona? Kto przez wiele tygodni ułatwiał Łukaszence tę drogę? Wy" - napisała rzeczniczka PiS na Twitterze, czym wywołała - delikatnie mówiąc - mieszane uczucia.
- Komunikacja w tej sprawie powinna pozostać domeną rządu i służb. A politycy nie powinni atakować się wzajemnie, tylko starać się mówić jednym głosem. Pamiętajmy o wszystkich funkcjonariuszach, którzy pilnują granicy. Tu nie ma miejsca na polityczną wojnę - mówi jeden z działaczy PiS.
Inny: - Opozycja nie pozostawia pola na dyskusję. Niestety, z nimi nie ma o czym rozmawiać. Ich wypowiedzi to rynsztok. Wystarczy, że obrażają polskich funkcjonariuszy.
Jak słyszymy, o powściągnięcie emocji ma w poniedziałek zaapelować do polityków marszałek Sejmu Elżbieta Witek (niedługo po publikacji WP marszałek wygłosiła orędzie z jednościowym apelem).
- Proszę spojrzeć na to, co wyprawia opozycja. To jest bagno - mówi polityk PiS. I cytuje nowy wpis Donalda Tuska opublikowany na Twitterze: "Mateuszu, migranci to nie jest polityczne złoto, pandemia to nie biznes, aborcja nie spadła wam z nieba. Nie myśl, jak zarobić na dramatach i problemach Polaków, tylko jak je rozwiązać!".
"Kanalia" - skwitował słowa Tuska wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Paweł Szefernaker.
Politycy PiS - jak słyszymy - w obliczu szturmu migrantów będą przypominać, że PO głosowała przeciwko stanowi wyjątkowemu przy granicy oraz przeciwko budowie zapory. - Politycy PO będą się za to wstydzić, zaręczam - przekonuje nasz rozmówca z partii rządzącej.
Polityków PiS nie cieszą ostatnie sondaże, między innymi ten wykonany na zlecenie Wirtualnej Polski. W sondażu United Survey PiS traci aż 4,5 punktu procentowego. Jeden z naszych rozmówców uważa, że gdyby dyskusja wciąż kręciła się wokół aborcji, to PiS nadal byłoby w defensywie. Kryzys na granicy może tę negatywną tendencję odwrócić.