Krocie na strony internetowe posłów. Część z nich nie istnieje
Politycy różnych opcji w sprawozdaniach finansowych wykazali, że wydają dziesiątki tysięcy złotych na obsługę stron internetowych, które nie istnieją albo są zdezaktualizowane. Wszystko z publicznych pieniędzy, które są przeznaczone na działalność biur parlamentarzystów. Dziś okazuje się, że wzory sprawozdań z funkcjonowania biur są przestarzałe i nie uwzględniają choćby istnienia social mediów.
Jak wynika z sejmowych sprawozdań wydatków na biura poselskie za ubiegły rok, każdy z posłów miał do rozdysponowania 194,4 tys. zł. Wszystko za sprawą ubiegłorocznej podwyżki ryczałtu - z 15,2 tys. zł (do końca czerwca 2021 r.) do 17,2 tys. zł (od 1 lipca ub. roku).
W tym roku posłowie otrzymali kolejną podwyżkę i obecnie mogą wydać miesięcznie już 19 tys. zł na prowadzenie oraz utrzymanie biura. Posłowie skwapliwie z tego korzystają.
Z ryczałtu mogą być pokrywane m.in. wydatki na wynagrodzenia pracowników biur poselskich, tłumaczenia, ekspertyzy i opinie, usługi telekomunikacyjne i przejazdy posła samochodami w związku z wykonywaniem mandatu. Ze środków na biura pokrywa się również czynsz, podróże służbowe pracowników, zakup materiałów biurowych czy prasy.
Okazuje się jednak, że parlamentarzyści bardzo duże kwoty przeznaczają również na obsługę swoich stron internetowych. Szkopuł w tym, że część z nich jest martwa.
50 tys. zł na stronę
Poseł PiS Leszek Galemba na utworzenie oraz obsługę swoich stron internetowych od początku kadencji wydał 25 608 zł. Były dwie: leszekgalemba.pl oraz leszek-galemba.pl. Żadna ze stron jednak nie istnieje.
Ostatni raz polityk zamieścił link na swoim Facebooku do nieistniejącej już strony leszekgalemba.pl w lutym 2018 roku, a do strony leszek-galemba.pl - w sierpniu 2019 roku.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Na co zatem poszły pieniądze? Nie wiadomo. Próbowaliśmy się w tej sprawie skontaktować z parlamentarzystą, ale nie odpowiedział na naszą prośbę o kontakt.
Kolejny przypadek: poseł PiS Waldemar Olejniczak na utworzenie i prowadzenie swojej strony internetowej wydał w zeszłym roku 25 196 zł. Szkopuł w tym, że żadnej strony internetowej o pośle Olejniczaku znaleźć nie sposób. Są jedynie media społecznościowe.
Ostatni post posła na Facebooku został jednak zamieszczony 10 października 2021 roku. Ostatni post na Twitterze 22 czerwca 2021 roku.
Na co zatem poseł Olejniczak wydał grubo ponad 20 tys. zł? Trudno powiedzieć.
Poseł PiS Jan Dziedziczak - pełnomocnik rządu ds. kontaktów z Polonią - wydał z kolei w zeszłym roku na utrzymanie i prowadzenie strony internetowej dziedziczak.pl oraz konta na Facebooku aż 42 849,80 zł. To rekordzista w PiS.
Jako pierwszy uwagę na to zwrócił wideobloger i twórca kanału "Reakcja Obywatelska" Radosław Karbowski, który o wydatki biura poselskiego Jana Dziedziczaka dopytywał na Facebooku. Gdy jednak Karbowski zamieścił pytanie pod jednym z postów ministra Dziedziczaka na jego profilu na FB, jego komentarz… został usunięty przez osobę obsługującą stronę posła PiS.
Co na to minister? - Wysokie koszta wynikają z obsługi mojego konta na Facebooku. Jak sam pan może zauważyć, jest ono prowadzone bardzo starannie, pojawia się na nim wiele postów, z wyczerpującymi treściami oraz wieloma zdjęciami. Przykładamy do tego dużą uwagę, Facebook jest bardzo istotnym kanałem komunikacji z wyborcami - przekazał Wirtualnej Polsce Jan Dziedziczak.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Przestarzałe sprawozdania. "Nie uwzględniają social mediów"
Duże kwoty na obsługę stron internetowych wydają również politycy opozycji. Jak się okazuje - czasem przez pomyłkę. Ale politycy opozycji przynajmniej się z tego tłumaczą.
Biuro poselskie Janusza Cichonia z PO - według złożonego sprawozdania - na utworzenie i obsługę strony internetowej w zeszłym roku wydało 12 300 zł. Strona pana posła - januszcichon.pl - odsyła jednak do… baneru klubu piłkarskiego Stomilu Olsztyn.
O co chodzi? Poseł - w odpowiedzi na pytania Radosława Karbowskiego - tłumaczy: "Uprzejmie informuję, że rzeczywiste wydatki na utworzenie oraz obsługę strony internetowej w 2021 roku wyniosły 0 zł (zero zł). Kwota 12 300 zł w tej pozycji została wpisana w sprawozdaniu przez moje biuro pomyłkowo. Stosowną korektę biuro właśnie przygotowuje" - poinformował poseł Platformy (prywatnie kibic Stomilu Olsztyn).
Krótko mówiąc, Cichoń błędnie wypełnił sprawozdanie rozliczające wydatki na biuro poselskie. Słowem: pomyłka. Wniosek: stronę internetową promującą klub Stomil Olsztyn poseł musi utrzymać z własnych, prywatnych pieniędzy.
Kolejny przypadek: poseł Maciej Lasek. W zeszłym roku polityk KO - jak wykazał w sprawozdaniu - na utworzenie i prowadzenie strony internetowej wydał aż 24 000 zł. Nie sposób jednak znaleźć strony internetowej parlamentarzysty.
Polityk tak tłumaczy problem w odpowiedzi na pytania twórcy "Reakcji Obywatelskiej": - W błąd wprowadza (w sprawozdaniach posłów - red.) nazwa kategorii wydatków biur poselskich. W ten zakres wchodzi również prowadzenie oficjalnej strony na FB, w tym wsparcie graficzne, medialne komunikacja w mediach społecznościowych i nie tylko, czyli wsparcie komunikacji z wyborcami. Realizowane jest to w formie umowy z firmą. Wydatki mojego biura poselskiego za poprzednie lata były w tym roku przedmiotem audytu, którym losowo podlegają wszyscy posłowie. Kontrolerzy sejmowi nie zgłosili żadnych uwag, co do sposobu i zasadności wydatkowania środków przyznanych na prowadzenie moich biur poselskich - przekazał Radosławowi Karbowskiemu Maciej Lasek.
Dużą kwotę na promocję w mediach społecznościowych wydał najbogatszy poseł w Sejmie Artur Łącki. Polityk PO, jak wykazał w sprawozdaniu dotyczącym wydatków biur poselskich, na utworzenie i obsługę strony internetowej wydał od początku kadencji 57 730 zł.
Skąd tak duża kwota? Poseł Łącki tłumaczy. I zwraca uwagę na przestarzałe wzory sprawozdań z wydatków biur poselskich: "Na pewno widział pan druk sprawozdania z wydatkowania kwoty ryczałtu na prowadzenie biura poselskiego. I pewnie zauważył pan, że kategorie wydatków ujęte w tym druku są dość ogólne. A niektórych nie ma wcale. Tak jak np. nie ma kategorii social media. Gdy ten druk powstawał, nikomu się jeszcze nie śniło, jaką rolę będą odgrywały różne social media. Po konsultacji z Biurem Obsługi Posłów, uznałem, że poz. 22 w sprawozdaniu, która brzmi: ‘koszty utworzenia i obsługi strony internetowej biura poselskiego’, jest z założenia najbliższą funkcjonowaniu social mediów. I dlatego w tej pozycji rozliczyłem koszty związane z utworzeniem i prowadzeniem moich kont i profili w wirtualnej przestrzeni".
Jak informuje poseł Łącki, "nie było uwag ze strony Biura Obsługi Posłów, które sprawdza pod względem merytorycznym i rachunkowym poselskie sprawozdania".
Dziwne wydatki posłów
Strony internetowe i media społecznościowe to jedno. Faktem jest, że posłowie i senatorowie pieniądze publiczne na obsługę swoich biur wydają bardzo często w kontrowersyjny i wzbudzający wątpliwości sposób.
Nowoczesne smartfony, zegarki sportowe, drogie tablety, a nawet kijki do selfie - taki sprzęt kupili posłowie za pieniądze z ryczałtu na biura poselskie w ubiegłym roku. To - jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce - nie wszystko. Biura parlamentarzystów, czyli docelowo miejsca spotkań z wyborcami, otrzymały porządne wyposażenie AGD. Z sejmowej kasy politycy kupowali m.in. zmywarki, roboty sprzątające, ekspresy do kawy i lodówki. Popularny wśród posłów stał się również wynajem aut - opłacony, a jakże, z pieniędzy podatników.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski