ŚwiatKremlinologia znowu w modzie

Kremlinologia znowu w modzie

Kilkanaście lat po tym, jak Związek
Radziecki przeszedł do historii, dawna sztuka kremlinologii, tj.
odgadywania sekretów nieprzeniknionej rosyjskiej władzy, zdaje się
wracać do łask - pisze z Moskwy korespondent Reutera.

Triumfalna reelekcja Władimira Putina na prezydenta w marcu tego roku skoncentrowała w jego rękach ogromną władzę, otaczając jednocześnie aurą coraz większej tajemnicy poczynania ścisłego kręgu najbliższych współpracowników.

Z rosnącym w siłę Putinem, wspieranym przez wąską grupę oddanych mu ludzi, dostęp do informacji o wyższych szczeblach władzy został praktycznie odcięty, a analitykom pozostało oddawanie się inspirującemu zajęciu snucia domysłów.

Bez niego nie może zostać podjęta żadna decyzja, bo wszystkie rodzą się w jego umyśle, dlatego w żaden sposób nie da się ich przewidzieć - uważa Masha Lipman, politolog z Carnegie Institute w Moskwie.

Zamknięty krąg wokół Putina jest zdominowany przez grupę ludzi z rodzinnego miasta prezydenta, Petersburga, wielu też, podobnie jak on, pracowało w radzieckich i poradzieckich służbach specjalnych.

Szacowna sztuka kremlinologii powróciła w pełni na scenę - twierdzi pracujący w Moskwie zagraniczny bankowiec. Ale w porównaniu z epoką radziecką - dodaje - dzisiaj jest więcej możliwości sporządzania układanki.

W szczytowym okresie ZSRR, kremlinologia oznaczała wróżenie z politycznych fusów na podstawie żmudnej lektury gazet takich jak "Prawda", czy wnioskowania z dystansu dzielącego poszczególnych dygnitarzy od przywódcy na oficjalnych fotografiach, kto idzie w górę, a kto wypadł z łask.

Dzisiaj punkt wrzenia osiągnęły spekulacje na temat prawdziwych intencji politycznych Kremla w aferze wokół koncernu naftowego Jukos, ustawicznie atakowanego przez wymiar sprawiedliwości. Sposób prowadzenia przez Moskwę całej sprawy, w tym oskarżenie byłego szefa Jukosu Michaiła Chodorkowskiego, oligarchy o ambicjach politycznych, które mogły zirytować Kreml, uważany jest za charakterystyczny dla administracji Putina.

Komentatorzy mediów i analitycy polityczni, pozbawieni oficjalnych wskazówek co do rzeczywistych zamiarów rządu wobec atakowanej kompanii, dochodzą do rozbieżnych konkluzji. Dostępne materiały pozwalają formułować sprzeczne teorie na temat intencji administracji Putina, od próby przycięcia skrzydeł potężnemu oligarsze po arbitralne przejęcie przez państwo wielkiego koncernu naftowego.

Jeśli uważa się Putina za autorytarnego polityka żelaznej ręki, dążącego do umocnienia państwowej kontroli, to do tezy takiej można odnieść wszystkie obecne wydarzenia - powiedział proszący o zachowanie anonimowości politolog z Londynu, z ponad 20-letnim doświadczeniem w sprawach Rosji. Jeśli jednak ktoś sądzi - dodaje - że jest on politykiem o orientacji prorynkowej, zmuszanym przez realia do kroczenia drogą, która czyni go bardziej autorytarnym niż naprawdę jest, to na wsparcie takiego poglądu również można znaleźć wystarczająco informacji.

W odróżnieniu od większości polityków zachodnich, Putin nie dysponuje zespołem publicznych "interpretatorów", informujących media o bieżących wydarzeniach i problemach politycznych. Jego oficjalny rzecznik nie jest osobą publiczną i niełatwo uzyskać od niego komentarz na konkretny temat.

Putin, którego przeszłość jako byłego funkcjonariusza KGB miała wyraźnie wypływ na ukształtowanie się obecnego kontrolowanego stylu rządzenia, często pojawia się w telewizji w starannie wyreżyserowanych rozmowach z członkami gabinetu, rzadko jednak odchodzi od przygotowanego tekstu.

Szczególnych przywilejów w dostępie do rządowego establishmentu nie ma też, jak się zdaje, żadna rosyjska gazeta. Ten system nie udaje nawet otwartości. Niewiele faktów jest znanych i nie ma nikogo, kto pytałby, co naprawdę się dzieje. Istnieje kremlowski "pool" dziennikarzy, służących jednak raczej za oficjalnych przekaźników, niż usiłujących wycisnąć jakąkolwiek informację od małomównych oficjeli - twierdzi Masha Lipman.

Poprzednik Putina, Borys Jelcyn miał chaotyczną administrację, ale zatrudniał szereg rzeczników, których twarze były znane szerszej publiczności. Administracja Jelcyna była też bardziej przystępna, gdyż szerszy krąg urzędników miał dostęp do prezydenta a przy tym ludzie ci chętniej rozmawiali z mediami. __W czasach prezydentury Jelcyna 50-100 osób wiedziało, co się dzieje. Za Putina jest to tylko garstka ludzi, którzy ponadto nie chcą rozmawiać/i> - mówi Al Breach, ekonomista z banku inwestycyjnego UBS Brunswick w Moskwie.

Widzimy tylko to - dodaje - co oni chcą, żebyśmy widzieli. Wszystko jest inne, niż się wydaje. Dlatego spędzamy czas na spekulacjach. I to jest właśnie kremlinologia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)