Jak ksiądz obronił się przed bandytą?
Czas kolędy to też czas rozbójniczych żniw. Przekonali się o tym dwaj księża z Sądecczyzny. W Grybowie włamywacz okradł plebanię. W Łącku ksiądz z trudem obronił się przed bandytą - podaje "Gazeta Krakowska".
19.01.2009 | aktual.: 19.01.2009 13:32
W Łącku bandyta zaatakował księdza Krzysztofa Orła, gdy ten akurat wracał z kolędy. Napastnik jednak niczego nie zyskał, bo ksiądz się obronił. - Wszedłem już do ogrodu plebańskiego, gdy usłyszałem za sobą tupot. Odwróciłem się. To był mężczyzna w kominiarce. Chciał mnie obrabować, ale stawiłem opór. Zerwałem mu kominiarkę z głowy i zacząłem krzyczeć - relacjonował ksiądz. Wtedy zapaliły się światła na plebanii. W świetle padającym z okien kapłan dostrzegł, że obok garaży czeka w mroku jeszcze dwóch kompanów napastnika. Gdy ruszył w ich kierunku, napastnicy wystraszyli się i uciekli.
Ksiądz Marcin, wikary, duszpasterz młodzieży i kapelan strażaków ochotników w Grybowie, wrócił z kolędy wieczorem. Datki schował w saszetce na plebanii. Wystarczyło jednak kilka chwil nieobecności kapłana, by ktoś włamał się do środka. Parafia straciła datki z kilku dni kolędy - w sumie kilkanaście tysięcy złotych - czytamy w "Gazecie Krakowskiej".
Małgorzata Gleń