Kraje bałtyckie umacniają granice. Cel - spowolnić rosyjskie uderzenie

Ukraina wybudowała linie umocnień wzdłuż granicy z Białorusią i Rosją. Podobne fortyfikacje budują również kraje bałtyckie. Polska podobnych planów na razie nie ma.

Ćwiczenia sił zbrojnych Estonii
Ćwiczenia sił zbrojnych Estonii
Źródło zdjęć: © MON Estonii

Linie umocnień i punkty umocnione wzdłuż granicy z Białorusią i czterema rosyjskimi obwodami Ukraińcy zaczęli budować w lecie 2022 r. Obecnie - już kilka kilometrów od granicy - rozrzucone są pozycje obronne z działami przeciwpancernymi MT-12 Rapira, a na najważniejszych skrzyżowaniach stoją blokhauzy ze stanowiskami wyrzutni do zwalczania pocisków kierowanych i gniazdami karabinów maszynowych.

- Współcześnie obiekty bojowe wykonuje się najczęściej z elementów prefabrykowanych - żelbetowych, gabionów HESCO lub tradycyjnie, z elementów drewnianych wzmocnionych ziemią lub piaskiem – mówi Aleksander Fiedorek, specjalista ds. budownictwa ochronnego. - Stosuje się kombinacje materiałów, czyli np. schron z prefabrykatów żelbetowych osłonięty gabionami HESCO wypełnionymi piaskiem. W konstrukcji fortyfikacji polowych pojawiają się elementy charakterystyczne dla opancerzenia wozów bojowych, czyli ekrany prętowe i warstwy przeciwodłamkowe układane od środka schronu – dodaje ekspert.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Na Ukrainie początkowo były to drewniane blokhauzy, wzmocnione workami z piaskiem. Teraz coraz częściej wymieniane są one na prefabrykowane schrony bojowe wykonane z żelazobetonu. W pierwszej kolejności pojawiły się w Donbasie, pod Awdijiwką, Marinką czy Toreckiem. Teraz montowane są na Charkowszczyźnie i Czernihowszczyźnie wzdłuż granicy z Rosją. Tam, gdzie prawdopodobieństwo rosyjskiego ataku jest największe.

Fińskie doświadczenia

Budowa linii umocnień wzdłuż granicy z Rosją nie jest niczym nowym. Polska rozpoczęła remonty i modernizacje umocnień na granicy z ZSRR w połowie lat 30. XX w. Prace rozpoczęto jednak zbyt późno i w zbyt ograniczonym zakresie. Ostatecznie Obszar Warowny "Baranowicze" nie odegrał żadnej roli w 1939 r.

Znacznie lepiej poradzili sobie Finowie, budując Linię Mannerheima. Choć obejmowała zaledwie ok. 150 żelbetonowych schronów bojowych, to była wkomponowana w przeszkody terenowe – bagna, przesmyki pomiędzy jeziorami i wzgórza oddalone od granicy o 25–40 km. To głównie dzięki tym umocnieniom Finowie powstrzymali Sowietów podczas wojny zimowej.

Dlatego, pamiętając o skuteczności tych fortyfikacji, Finowie dbali o umocnienia nawet w czasie zimnej wojny, a od początku agresji Rosji na Ukrainę rozbudowują swoje instalacje i wzmacniają granicę liczącą blisko 1300 km.

Z fińskich doświadczeń starają się korzystać także kraje bałtyckie, które również mają złe doświadczenia z rosyjskim sąsiadem.

Bałtyckie umocnienia

W piątek 19 stycznia 2024 roku, Hanno Pevkur, szef estońskiego MON ogłosił na konferencji prasowej w Rydze, że Litwa, Łotwa i Estonia zgodziły się na budowę wspólnej linii obronnej na granicach z Białorusią i Rosją, które liczą w sumie 700 km.

Minister stwierdził, że toczona na wschodzie wojna pokazała, że "oprócz sprzętu, amunicji i siły żywej potrzebujemy fizycznych struktur obronnych na granicy". Tylko w Estonii zapowiedziano budowę ponad 600 schronów bojowych, mających pomieścić po dziesięciu żołnierzy i uzbrojenie dla nich.

- Fortyfikacja polowa, zwłaszcza w sytuacji państw bałtyckich ma głęboki sens – uważa Aleksander Fiedorek. - Państwa te nie posiadają w zasadzie głębi operacyjnej, więc jakiekolwiek straty terytorialne będę dla nich niesamowicie trudne do odrobienia. W przypadku konfliktu, przy domniemanej przewadze lub nawet dominacji NATO w powietrzu, fortyfikacje pozwolą opóźnić rosyjskie natarcie, osłabić jego impet i skanalizować kierunek uderzenia.

- To pozwoli na lepsze i łatwiejsze prowadzenie operacji obronnej, zmniejszy straty własne, a zwiększy straty i koszty prowadzenia operacji przez przeciwnika. Do przełamania obrony opartej na fortyfikacjach potrzeba znacznych sił, dużej ilości artylerii i wsparcia lotnictwa – ocenia ekspert.

Wytrzymają bezpośrednie trafienie

Kaido Tiytus, doradca ministra Pevkura, przedstawił schematy schronów bojowych, które zostaną zbudowane. Składałyby się one z żelazobetonowej kontrukcji, osadzonej w linii okopów w kształcie litery T i byłyby zamaskowane roślinnością. Zaprojektowane są tak, aby wytrzymać bezpośrednie trafienie pociskiem kal. 152 mm.

- Stosuje się stalowe drzwi i osłony strzelnic, kładziony jest znaczny nacisk na komfort załóg. W budowlach są łazienki, toalety, miejsca do wygodnego spania, zwłaszcza w obiektach biernych, tj. nieposiadających strzelnic, położonych z reguły głębiej pod ziemią niż obiekty bojowe – tłumaczy Aleksander Fiedorek.

W opublikowanym raporcie estońskiego ministerstwa można przeczytać, że umocnienia "rozmieszcza się rozproszone, biorąc pod uwagę wyniki analizy przeciwnika i otoczenia, a także plan walki jednostek sił obronnych. Kraje bałtyckie to jeden obszar działania, dlatego obiekty obronne budowane są wspólnie w koordynacji z Łotwą i Litwą".

Koszt budowy oszacowano na 60 mln euro, a prace mają się rozpocząć najpóźniej na początku przyszłego roku.

Łotysze i Litwini na razie nie poinformowali o szczegółach swoich planów. Wiadomo, że całość linii umocnień ma zostać połączonych w jeden system. Dlatego prezydent Łotwy Edgars Rinkeviczs wezwał do współpracy sojuszników z NATO.

- Finlandia, kraje bałtyckie i Polska graniczą z Rosją i Białorusią. Jeśli chcemy skutecznego mechanizmu obronnego, kraje te muszą współpracować - powiedział prezydent, cytowany przez agencję LETA.

Polskie umocnienia

Na razie granicę z polsko-białoruską chroni płot, którego szczelność nie jest oceniana zbyt wysoko. Z kolei granicy z obwodem królewieckim "bronią" jedynie jeziora i kiepska sieć dróg. Obecnie resort obrony nie planuje budowy umocnień.

Szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych, gen. Wiesław Kukuła, w rozmowie z portalem O2, chwalił estoński pomysł, ale nie mówił o żadnych planach Polski.

Czy warto przyłączyć się do bałtyckiej inicjatywy?

- Warto zawczasu przygotować przynajmniej część obiektów fortyfikacyjnych, nawet w postaci zapasu prefabrykatów do budowy, składowanych w wyznaczonych miejscach. Zaplanowanie tych działań w okresie pokoju i przygotowanie zapasu materiałów do ich wykonania, nawet bez budowy w terenie, pozwoli radykalnie skrócić czas przygotowania fortyfikacji w okresie wzrostu napięcia międzynarodowego. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, już powinniśmy ruszać z planowaniem i budową – podkreśla Fiedorek.

Od lat 30. XX w. polscy inżynierowie nie budowali linii umocnień. Autorzy potencjalnego planu będą musieli wziąć pod uwagę doświadczenia przede wszystkim Ukrainy, ale także Finlandii, czy Czechosłowacji w 1938 r. Oba państwa straciły swoje umocnienia, które były zbyt blisko linii granicznej.

- Polska linia tego typu powinna być odsunięta od granicy – wskazuje ekspert. - Strefa przygraniczna powinna być przygotowana do zniszczenia wszelkiej infrastruktury drogowo-mostowej, wykonania zawałów w lasach i zapór minowych. Obszary te powinny być dokładnie rozpoznane. Sama linia obrony powinna być głęboka, składać się co najmniej z 3-4 linii, zawierać pozycje opóźniające i główne, zapory inżynieryjne i pola minowe.

- Powinna składać się z obiektów zarówno wykonanych z prefabrykatów, jak i lżejszych, z elementów drewnianych. w Ich budowie powinno się uwzględnić ryzyko użycia broni masowego rażenia. Obiekty powinny być maskowane, przygotowane do prowadzenia obrony okrężnej, wspierające się ogniem. Należy również przygotować ukrycia dla pojazdów i innego sprzętu wspierającego obrońców, zaplecze medyczne i logistyczne, również położone w obiektach ufortyfikowanych – wymienia Fiedorek.

- Nie jestem natomiast zwolennikiem układania pól minowych "na wszelki wypadek", w okresie pokoju. Jest to zbyt niebezpieczne dla ludności cywilnej w okresie pokoju, w szczególności dla dzieci i zwierząt. Oczywiście powinniśmy posiadać duże zapasy min przeciwpiechotnych i przeciwpancernych, klasycznych, sterowanych i narzutowych, niemniej ich użycie powinno nastąpić w wypadku wzrostu napięcia międzynarodowego i po zaobserwowaniu oznak wskazujących na nieuchronność agresji – konkluduje Aleksander Fiedorek.

Sławomir Zagórski dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainienatoprzesmyk suwalski
Wybrane dla Ciebie