Koziński: Tusk, Biden i sztuka adaptowania się do politycznej rzeczywistości [OPINIA]

Rozgrywający się w ostatnich dniach dramat w Kabulu mocno osłabił przywództwo Joe Bidena. Warto na to patrzeć także w kontekście polskiej polityki.

Thierry Tronnel/CorbisKoziński: Tusk, Biden i sztuka adaptowania się do politycznej rzeczywistości
Źródło zdjęć: © Getty Images | Thierry Tronnel
Agaton Koziński

Donald Tusk wielokrotnie podkreślał, że jego polityczną inspiracją jest styl, w jakim Joe Biden pokonał w ubiegłym roku Donalda Trumpa. Jak bardzo dosłownie należy traktować jego częste odwołania do obecnego amerykańskiego prezydenta?

Miało to wyglądać inaczej

Gdy Joe Biden przejmował władzę w USA, nie brakowało komentarzy mówiących o tym, że nie będzie to prezydentura usłana różami, a nowy lokator Białego Domu może się okazać niezdolny do radzenia sobie z wyzwaniami trzeciej dekady XXI wieku. Pewnie jego najostrzejsi krytycy nie spodziewali się, że te prognozy sprawdzą się tak szybko. Jednak sekwencja zdarzeń, którą od kilkunastu dni obserwujemy w Afganistanie, sprawiły, że nagle wszystkie wątpliwości wobec Bidena, których nie brakowało na początku jego urzędowania, wróciły z całą mocą.

Ale też dziwić to nie może, bo sytuacja eskalowała niezwykle szybko, niezwykle mocno, i postawiła USA w niezwykle niekorzystnym świetle. Najpierw tryb wycofania się amerykańskiej armii z Afganistanu; niby zgodnie ze scenariuszem, ale jednak na chybcika, pod osłoną nocy. Później ofensywa talibów; afgańska armia, którą Amerykanie (wydali na to 800 mln dolarów) tak starannie szkolili, miała ich zatrzymać, ale w ogóle zrezygnowała z walki. Po tym dramatyczne sceny na lotnisku w Kabulu, na które cały świat patrzył równie zaszokowany, co zaskoczony. I wreszcie wybuch w Kabulu, w wyniku którego zginęło kilkunastu amerykańskich żołnierzy (a także co najmniej kilkudziesięciu Afgańczyków). Klęska w pełnym tego słowa znaczeniu.

Ale w tym wszystkim nie o samą klęskę ostatnich afgańskich dni chodzi - pewnie Amerykanie i tak mieli ją wkalkulowaną w projekt zakończenia 20-letniej wojny. Ale jednak taki scenariusz - stawiający USA w fatalnym świetle - na pewno nie był przewidywany.

Zobacz też: Donald Tusk odpowiada prawicy. "Stand-up? Byłoby o wiele śmieszniej"

Na to jeszcze nakłada się styl przywództwa Bidena w chwili kryzysu. Początkowe lekceważenie problemu, później brak skutecznego reagowania w czasie kryzysu, nadrabianie miną wobec fatalnej sytuacji, unikanie dziennikarzy (nagle na konferencjach odebrano im możliwość zadawania pytań). Lista błędów popełnionych przez Bidena jest już długa i wygląda na to, że do niej będą jeszcze dopisywane kolejne punkty.

Dlatego ton krytyki wobec Bidena jest bardzo ostry. Przodują w tym oczywiście republikanie, którzy otwarcie wzywają go do rezygnacji i rozważają możliwość rozpoczęcia procesu impeachmentu. Ale też media sięgają po ostre słowa, także te, w których mocne akapity pojawiają się od wielkiego dzwonu. "Ostatnia katastrofa nieuchronnie doprowadzi do postawienia kolejnych pytań o to, czy pan Biden nadaje się do tej pracy. Jego dramatyczne występy na ostatnich konferencjach prasowych sprawiają, że pojawiają się wątpliwości, czy jest on fizycznie w stanie sprawować swój urząd" - napisał w komentarzu redakcyjnym prestiżowy brytyjski dziennik "The Times".

Wielki jątrzyciel vs przyjaciel spokoju

Kłopoty Joe Bidena to potężne wyzwanie dla Zachodu, zgodnie z zasadą mówiącą, że "gdy USA mają katar, to reszta świata dostaje zapalenia płuc". Już choćby pod tym względem rozwój sytuacji w Afganistanie powinien nas wszystkich bardzo mocno niepokoić.

Ale też kryzys amerykańskiego przywództwa ma polskie odgałęzienie, wchodzące głęboko w krajową politykę. Bo Joe Biden i styl, w jakim przejął on władzę, wzbudza wysoki podziw u Donalda Tuska. Stary-nowy lider Platformy wielokrotnie odwoływał się do jego dziedzictwa. Skoro tak, to warto też spojrzeć na obecną sytuację w Waszyngtonie przez pryzmat Warszawy (czy może raczej Sopotu).

Da się dostrzec analogię między Tuskiem i amerykańskimi prezydentami wywodzącymi się z Partii Demokratycznej. Po raz pierwszy Platforma (z Tuskiem na czele) przejęła władzę w Polsce w 2007 r. głównie na obietnicy uspokojenia sytuacji w kraju po napięciach generowanych przez rządzącą wcześniej prawicę. W bardzo podobny sposób wygrał w 2008 r. w USA Barack Obama. Teraz historia (w USA) do pewnego stopnia się powtórzyła. Biden pokonał Donalda Trumpa rok temu, obiecując przede wszystkim uspokojenie sytuacji w kraju, wyhamowanie gwałtownie narastającej polaryzacji.

I przecież po taką retorykę sięga Tusk. Nie przypadkiem w czasie swego wystąpienia dotyczącego kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej mówił o potrzebie "elementarnej zgody narodowej" i wzywał do dialogu. To jest leitmotiv jego obecnego powrotu do polityki krajowej. On próbuje się pokazać jako ten, który uspokaja - a jednocześnie chce ustawić PiS w pozycji tych, którzy podburzają. W jego narracji Kaczyński ma być "wielkim jątrzycielem", a on sam chce wyglądać przy nim jak "przyjaciel spokoju". W skrócie: chce odtworzyć ten sam kontrast, który dał mu wygraną w 2007 r. - a także przyniósł zwycięstwo Obamie w 2008 r. i Bidenowi w 2015 r.

Tylko że teraz może być mu trudniej. Już sam cytat z jego pierwszego po powrocie do krajowej polityki wystąpienia, w którym podkreślał swoją wieloletnią przyjaźń z Joe Bidenem, może być dla niego źródłem kłopotów. Z powodu kłopotów tego ostatniego.

Ale tu nie chodzi tylko o Kabul i błędy Amerykanów. Z perspektywy Polski nawet z takimi wpadkami na koncie możliwość pochwalenia się przyjaźnią z amerykańskim prezydentem będzie atutem. Ale tutaj chodzi o coś innego. Kryzys Bidena w Afganistanie sugeruje jednoznacznie, że on nie jest politykiem zdolnym do radzenia sobie z wyzwaniami trzeciej dekady XXI wieku. Dziś na świecie wszystko dzieje się dużo szybciej, kryzysy nakładają się na siebie kaskadowo - i żadnego nie można skutecznie rozwiązać, bo za chwilę pojawiają się nowe, w zupełnie innym miejscu.

Dla Bidena to za trudne. On jest jak generał, który ciągle toczy kiedyś wygrane bitwy - nie zauważając, że pole walki wygląda dziś zupełnie inaczej. Czy Tusk potrafi się zaadaptować do nowej rzeczywistości? Póki co tego nie pokazał, na razie stara się rywalizować z Kaczyńskim na zasadach, które obowiązywały w latach 2005-2014. W roku 2021 to nie wystarczy. Czy jest w stanie - przynajmniej częściowo - wymyślić się na nowo?

Źródło artykułu: WP Opinie

Wybrane dla Ciebie

Kaczyński ostro o decyzji Żurka. "To złamanie Konstytucji"
Kaczyński ostro o decyzji Żurka. "To złamanie Konstytucji"
Media: Wielka Brytania wspiera Ukrainę w atakach na terenie Rosji
Media: Wielka Brytania wspiera Ukrainę w atakach na terenie Rosji
Kancelaria Nawrockiego odpowiada ws. ułaskawień. Jest komunikat
Kancelaria Nawrockiego odpowiada ws. ułaskawień. Jest komunikat
Policja nasłana na dziennikarzy WP. RPO interweniuje
Policja nasłana na dziennikarzy WP. RPO interweniuje
Tajemnicze drony nad Monachium. Służby nadal bez odpowiedzi
Tajemnicze drony nad Monachium. Służby nadal bez odpowiedzi
Kłopoty w Kościele Starokatolickim. Duchowny podejrzany o handel żywnością z darów
Kłopoty w Kościele Starokatolickim. Duchowny podejrzany o handel żywnością z darów
Drony uderzyły w Rosji. Dym nad rafinerią
Drony uderzyły w Rosji. Dym nad rafinerią
15 dronów nad poligonem w Belgii. Trwa sprawdzanie incydentu
15 dronów nad poligonem w Belgii. Trwa sprawdzanie incydentu
Jednoznaczności w kwestii Gazy nie będzie. Polska dyplomacja musi zachować ostrożność [OPINIA]
Jednoznaczności w kwestii Gazy nie będzie. Polska dyplomacja musi zachować ostrożność [OPINIA]
12-latka odnaleziona w Gdańsku. Pomógł monitoring i szybka reakcja służb
12-latka odnaleziona w Gdańsku. Pomógł monitoring i szybka reakcja służb
Wrócą prace domowe? "Widać pozytywny efekt"
Wrócą prace domowe? "Widać pozytywny efekt"
Izrael zatrzymał ostatni statek flotylli. Jest nagranie
Izrael zatrzymał ostatni statek flotylli. Jest nagranie