Koziński: "PiS zyskuje na skandalu wokół szczepień. To iluzoryczne?" [OPINIA]
Obóz rządzący przejął kontrolę nad pandemią. Ale fakt, że sprawnie rozpoczął akcję szczepień, wcale nie oznacza, że zażegnał kryzys covidowy. Do wygranej w tej bitwie bardzo daleka droga.
Miała być filmowa etiuda w gwiazdorskiej obsadzie (m.in. Janda, Seweryn, Zborowski, Pazura), a wyszedł z tego serial. I to przykuwający tak dużą uwagę, że w świecie prawdziwej telewizji natychmiast zamawiano by jego drugi sezon, przyznając producentom nieograniczony budżet.
Ale mówimy o polityce, a jej świat rządzi się innymi prawami niż produkcje telewizyjne. Zwroty akcji w niej są dużo bardziej gwałtowne niż w serialach TV, potrafią też być dużo bardziej niespodziewane. Czego się więc spodziewać w kolejnych odcinkach?
Scenariusz wpisujący się w polaryzację
Już wiadomo, że serial ze szczepieniami osób spoza grupy "0" w Warszawskim Uniwersytecie Medycznym to polityczne wydarzenie stycznia. Z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że mówimy o znanych - a nawet bardzo znanych - nazwiskach.
Krystyna Janda, Andrzej Seweryn czy Leszek Miller to absolutny top polskiej rozpoznawalności. W Polsce, gdzie plotkarskie portale i magazyny biją rekordy popularności, takie zdarzenie wystarczy, by skupić uwagę dużej części kraju.
Na to nakładają się kolejne warstwy tej sprawy. Mamy osoby, które właściwie w 100 proc. - w ten czy inny sposób - opowiadają się przeciwko rządowi PiS. Opowiadają się przeciwko niemu, a jednocześnie się szczepią w sposób niezgodny z procedurami w szpitalu, którego rektor jest jednocześnie wiceprzewodniczącym Rady Fundacji TVN. Scenariusza, który w sposób bardziej precyzyjny wpisywałby się w polską polaryzację, trudno sobie wyobrazić.
Zobacz też: Prezydent zawetował ustawę PiS. "Otwarcie bardzo ostrego pola walki"
A teraz kolejny odcinek tego serialu. Okazuje się, że oprócz celebrytów, aktorów, polityków poza kolejnością szczepili się ludzie biznesu. Już wiadomo, że spektakl z ujawnianiem ich nazwisk potrwa kilka dni. Napięcie będzie rosnąć, bo pierwsza porcja nazwisk, które poznaliśmy, działa na wyobraźnię, a pewnie kolejne również będą co najmniej rozpoznawalne.
Szukając analogii, widać w tym mechanizm podobny do ujawniania taśm z restauracji "Sowa i przyjaciele" - tam również nie poznaliśmy całej sprawy od razu, kolejne nagrania stopniowo wypływały na wierzch.
Teraz pewnie będzie podobnie, choć też trudno się spodziewać, żeby zajęło aż kilka lat. Teraz wszystkie nazwiska poznamy dużo szybciej.
Coraz cieńszy teflon
Nie ma wątpliwości, że ten skandal ze szczepieniami przełoży się na politykę. Dziś widać, że zyskuje na nim PiS. Z prostej przyczyny. Cała sytuacja dokładnie wpisuje się we wszystkie tezy o polskim życiu publicznym, które Jarosław Kaczyński głosił jeszcze w poprzednim stuleciu. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie miał tak wyrazistej egzemplifikacji tych tez.
Jedynie afera taśmowa wytrzymuje porównania - ale taśma z rozmowy między Bartłomiejem Sienkiewiczem i Markiem Belką wypłynęła w innym klimacie politycznym, przez co nie wybrzmiała tak czysto, jak teraz skandal ze szczepieniami.
Pod tym względem sytuacja w WUM będzie rezonować jeszcze długo. Tym bardziej że opozycja ma kompletnie skrępowane ręce, jest bezradna wobec tego skandalu, nie umie znaleźć języku opisu tej sytuacji. PiS stał się panem tej sytuacji - trudno więc zakładać, by na niej nie skorzystał.
Już wiadomo, że politycznie PiS styczeń wygra bezapelacyjnie. Ale to polityka - więc ze strony opozycji nie dzieje się nic takiego, co by świadczyło o tym, że powinna ona właściwie wywiesić białą flagę. To tak nie działa. Z dwóch przyczyn. Po pierwsze, do wyborów daleko - a wiadomo, że w drugiej kadencji PiS będzie dużo mniej teflonowy niż w pierwszej.
Po drugie, obóz rządzący bardzo dużo stracił jesienią. Stracił przede wszystkim przez błędy w zarządzaniu pandemią. Rząd pozwolił zaskoczyć jej drugiej fali. Choć od dawna było wiadomo, że ona nadejdzie, to jednak przez pierwszą część jesieni rząd zachowywał się jak dzieci we mgle. Nie widać było żadnego planu działania, dominowała prowizorka i improwizacja. Liczba ofiar koronawirusa rosła w zastraszającym tempie.
Wygrana bitwa, wojna trwa
To groźnie dla każdego rządu. Dla rządu PiS w szczególności, bo to ta partia w obietnicach wyborczych obiecywała silne państwo skutecznie troszczące się o każdego, nawet najsłabszego obywatela. Ta retoryka nie pasowała do tego, co widzieliśmy jesienią. Widać było to po sondażach PiS, które w drugiej połowie 2020 r. były wyjątkowo słabe. Ale też tamte straty były czymś więcej niż zwykłym obsunięciem się w sondażach. To były ciosy w kwestie, które stanowiły kręgosłup programu tej partii. Odbudować się po nich jest dużo trudniej niż po na przykład skandalu wizerunkowym.
Teraz PiS odrabia straty. Sprawnie początek akcji szczepień przeciw COVID (Polska jest trzecia pod względem tempa szczepień w krajach UE) przełoży się na punkty politycznie. Skandal ze szczepieniami poza kolejnością w WUM doda kolejne punkty. Ale w perspektywie wyborów w 2023 r. to nic nie zmienia. To dopiero odbudowywanie utraconego zaufania po problemach jesienią z drugą falą.
"Czasami trzeba jedną bitwę stoczyć więcej niż jeden raz, aby zwyciężyć" - mawiała Margaret Thatcher. To jest dokładnie ta sytuacja. Dziś wydaje się, że PiS ma - pod względem politycznym - sytuację pod kontrolą. Ale to tylko teraz.
Jeszcze w grudniu wyglądało to całkowicie inaczej. W lutym też obraz może być kompletnie inny - bo koronawirus nie ustępuje, a zniecierpliwienie obostrzeniami narasta. W tym sensie skandal ze szczepieniami jest bardzo ważny, ale jednocześnie obozowi władzy nie daje właściwie nic. Pozwala co najwyżej odrobić straty ze złego zarządzania kryzysem jesienią.
Skuteczność każdego obozu władzy zawsze najlepiej oceniać przez pryzmat tego, jak on reaguje w momencie kryzysu. PiS w pierwszej kadencji takiej sytuacji nie miał. Dopiero pandemia jest dla niego prawdziwym testem. Walka trwa. Dziś wygląda na to, że bitwę o szczepienia rząd wygra. Ale też słowa Thatcher o tym, że jedna wygrana bitwa może nie wystarczyć, są cały czas aktualne.
PiS cały czas na pandemii może przegrać cały kapitał polityczny, który do tej pory zgromadził. A na pewno go przegra, jeśli zapomni o tym, że ten kryzys może być końcem rządów tej formacji.
Agaton Koziński dla WP