Koziński: "Morawiecki stara się wypracować sobie pozycję politycznego strażaka w PiS‑ie" (Opinia)
PiS nie jest w stanie wyjść z politycznego impasu po aferze wokół Łukasza Piebiaka. Mateusz Morawiecki próbuje się pokazać jako polityk pozwalający przeczekać trudny okres.
26.08.2019 | aktual.: 26.08.2019 22:50
"Wyróżniaj się lub zgiń: jak przetrwać w erze morderczej konkurencji?” – taki nosi tytuł książka Jacka Trouta, jednej z najlepszych, najczęściej cytowanych pozycji dotyczących marketingu. Zna ją każdy specjalista w tej branży. Jej tytuł stał się często powtarzanym powiedzeniem.
Dla Mateusza Morawieckiego zdaje się też – bo robi wiele, by zwrócić na siebie uwagę. Jak choćby w ostatni weekend, gdy opowiadał o "VATmanie”. "Nietoperze kojarzą się z Batmanem. Batman walczy ze złem poprzez bardzo nowoczesne instrumenty. I ten Batman, czy jak mówiono o nas VATman, doprowadził do zasadniczej zmiany w finansach publicznych i ona stoi u źródeł wielkiego sukcesu gospodarczego PiS” – tłumaczył podczas spotkania w Toruniu.
Barwne sformułowanie, na pewno się wyróżnia. Ale czy pomoże przetrwać w erze morderczej politycznej konkurencji? Czy PiS-owi dostarczy punktów?
Zobacz także: Premier mówi o VAT-manie. B. Sienkiewicza to nie rozbawiło
Dogonić kulawego
Odpowiedź brzmi: nie. Ale też tu i teraz, w sytuacji, której obecnie znajduje się obóz władzy, dodatkowe punkty nie są im potrzebne. 45 proc., które zdobyli w eurowyborach, w zupełności im wystarczą w październiku. Nie widać szans na to, żeby PiS sięgnął po większość konstytucyjną. Wzrosty rządzących, jeśli w ogóle możliwe, mogą być co najwyżej minimalne.
Zobacz także
Dużo bardziej za to prawdopodobne wydają się spadki. Od ponad tygodnia polską politykę ustawia afera wokół Łukasza Piebiaka – i obóz władzy cały czas nie wypracował dobrej odpowiedzi na nią. Wniosek? Dobrej odpowiedzi po prostu nie ma. Albo trzeba ciąć do kości w resorcie sprawiedliwości, albo próbować ją przeczekać i liczyć, że straty nie będą zbyt wielkie.
Tyle że każde z tych rozwiązań ma więcej wad niż zalet. Mocne posunięcia w Ministerstwie Sprawiedliwości oznaczałyby dymisję Zbigniewa Ziobry – a więc naruszenie status quo wewnątrz własnego obozu politycznego, które mogłoby przynieść trudne do przewidzenia konsekwencje.
Z kolei brak reakcji to wystawianie się na strzał. Opozycja ma pełen mandat do tego, żeby obóz władzy grillować za tę bezczynność. Dokładnie tak samo jak PiS w opozycji grillował Platformę za to, że nie umiała się wiarygodnie odciąć od Hanny Gronkiewicz-Waltz obciążonej polityczną odpowiedzialnością za aferę reprywatyzacyjną.
Ważne rozróżnienie: afera reprywatyzacyjna była nieporównywalnie większa i groźniejsza niż afera wokół Piebiaka. Ale mechanizm dokładnie ten sam. Obóz władzy nie umie zdecydowanie zareagować na poważny problem we własnych szeregach, przez co kuleje coraz mocniej. A każdy wie, że kulawego łatwiej dogonić niż zdrowego.
Minimalizowanie strat
PiS też widzi, że kuleje – ale zdaje się nic nie robić. Wszyscy czołowi politycy tej partii pochowali się po kątach. W ogóle ich nie widać. Jeśli się pojawiają publicznie, to w sprawie najważniejszych wydarzeń ostatniego tygodnia schodzą z linii strzału (vide: Joachim Brudziński, który w radio przekonywał, że sprawa zakończyła się wraz z dymisją Piebiaka). Wrażenie kulawej kaczki tylko się pogłębia.
Co uderzające, pozytywnie z tej sytuacji wyjść próbuje tylko Morawiecki. W ostatnich kilku dniach tylko on wrzucił pomysły, które pozwalały choć częściowo odwrócić uwagę od problemów obozu władzy. To wzmiankowany "VATman”. To zapowiedź dopłat dla rolników, którzy ucierpieli w wyniku suszy. To wreszcie umiejętnie wypuszczony w poniedziałek rano przeciek o tym, że budżet na 2020 r. może być zrównoważony, bez deficytu.
Warto zwrócić uwagę na tę ostatnią zapowiedź – bo zwłaszcza dla strony liberalnej jest ona bardzo kłopotliwa. W końcu to scenariusz-marzenie dla ekonomistów liberalnych, to oni zawsze najgłośniej akcentowali konieczność zwijania długu. Gdy taka propozycja nagle się pojawiła, nabrali wody w usta – ewentualnie udzielali kosmicznych (z perspektywy doktryny liberalnej) komentarzy. Sami zaczęli kuleć.
Oczywiście, kaliber sprawy nieporównywalny – PiS dużo mocniej boli sprawia Piebiaka, niż opozycję brak odpowiedniej reakcji na koncepcję zrównoważonego budżetu. Ale Morawiecki – jako jedyny – po stronie władzy przynajmniej próbuje nie dopuścić do tego, żeby straty były jeszcze głębsze niż są. Próbuje zbudować sobie wypracować pozycję strażaka gaszącego pożary, dlatego ciągle szuka pomysłów na to, żeby spadki sondażowe zatrzymać. To go na pewno wyróżnia na tle innych przedstawicieli PiS.
Agaton Koziński dla WP Opinie