ŚwiatKoszmar kobiet porwanych przez Państwo Islamskie nie kończy się nawet, gdy uciekną z niewoli

Koszmar kobiet porwanych przez Państwo Islamskie nie kończy się nawet, gdy uciekną z niewoli

"Pozwala się kupować, sprzedawać lub dawać w prezencie pojmane kobiety i niewolnice, gdyż są jedynie własnością, którą można rozporządzać" - zachęca Państwo Islamskie swoich bojowników, a ci chętnie korzystają z tego "prawa". Gwałcą, nawet bardzo młode dziewczynki, torturują, biją, traktują je jak przedmiot. Nawet jeśli porwanym przez dżihadystów kobietom uda się uciec, na zawsze zostają ze wspomnieniami koszmaru. - Jestem wybrakowanym towarem - mówi jedna z nich, jazydka Sarah.

Koszmar kobiet porwanych przez Państwo Islamskie nie kończy się nawet, gdy uciekną z niewoli
Źródło zdjęć: © AFP | Safin Hamed
Aneta Wawrzyńczak

Są idealne: piękne, nieskalane, "czyste jak perły ukryte", skromne, dobre i posłuszne. Jakby tego było mało - nigdy się nie zestarzeją, wiecznie będą mieć po 33 lata, a na życzenie męża, będą zdolne odtwarzać swoje dziewictwo raz za razem. By je dostać (a można mieć ich nawet 72), wystarczy tylko żyć bogobojnie.

Dżihadyści są jednak bardzo niecierpliwi. Nie zamierzają czekać na przyobiecane w surze an-Nisa (arab. kobiety) zastępy hurys. Biorą je już w życiu ziemskim, tu i teraz, używają do woli, a później odsprzedają albo wręczają w prezencie kolejnemu bojownikowi. Zamiast raju, gotują im piekło na ziemi.

Nieliczne dżihadyści uwalniają - jak w przypadku 216 porwanych latem ub. roku jazydek, niektóre same zdobywają się na ucieczkę, inne zostają wykupione przez rodzinę. Wszystkie z tego piekła wyrywają się tylko na chwilę, cieleśnie. Choć nie zawsze, bo dla wielu ocalonych ofiar dżihadystów życie wydaje się gorsze niż śmierć. Brutalnie gwałcone i torturowane, niejednokrotnie zapłodnione przez "męczenników", wracają do swoich społeczności z poczuciem wstydu i hańby. Ktoś musi tę plamę na honorze rodziny zmyć. Często decydują się zrobić to same.

Łupy wojenne

W każdej relacji ocalałych po przejściu tsunami dżihadystów powtarza się ten sam schemat: gdy bojownicy Daesz (Państwa Islamskiego) wkraczają do miasta albo wioski, gdy już podepczą trupy tych, którzy próbowali stawić opór, zaczynają segregację. Mieszkańców dzielą na dwie grupy: z jednej strony ustawiają chłopców, mężczyzn, dojrzałe kobiety, z drugiej - młodsze, także dziewczynki, nawet 8-9 latki.

Los tych pierwszych jest niepewny; najgorsze, co może czekać mężczyzn, to tortury i śmierć. Kobiety są za to przewożone z miejsca na miejsce, często ich podróż kończy się kilkaset kilometrów od rodzinnych stron. Tam też dopiero zaczyna się ich gehenna.

Pierwsze upokorzenie to targ niewolników. Już w listopadzie biurokraci Daesz opublikowali cennik jazydek i chrześcijanek. Najtańsze są kobiety dojrzałe, w wieku 40-50 lat, jedną można kupić za 50 tysięcy dinarów (43 dolary), za nastolatkę trzeba zapłacić już trzy razy więcej. To oczywiście tylko ceny umowne, bo niewolnice "chodzą" i po równowartość 15 dolarów, i 4 tysięcy.

Gdyby u któregoś z adeptów dżihadu odezwało się sumienie, organ prasowy (czy raczej: propagandowy) Daesz, czyli magazyn "Dabiq" w numerze z października 2014 roku opublikował oficjalne oświadczenie, określające jazydów mianem "pogańskiej mniejszości", którą można, a wręcz trzeba zniewalać i bezwzględnie nawracać. Dwa słowa więcej poświęcono kobietom i dziewczynkom - zdaniem propagandzistów ISIS bojownicy nie powinni się wzbraniać przed braniem ich siłą. W końcu walką z kufarami (arab. niewierni) wystarczająco zasłużyli sobie na takie "łupy wojenne".

Na wszelki wypadek dwa miesiące później, w grudniu 2014 roku, Departament Badań i Fatw Państwa Islamskiego wydał dokument, w którym biurokraci Daesz stwierdzają: "pozwala się kupować, sprzedawać lub dawać w prezencie pojmane kobiety i niewolnice, gdyż są jedynie własnością, którą można rozporządzać. Pozwala się odbywać stosunek seksualny z niewolnicą, która nie osiągnęła okresu dojrzewania, jeśli jest zdatna do stosunku, natomiast jeżeli nie jest zdatna do stosunku, wystarczy używanie jej bez penetracji. Pozwala się na bicie niewolnic w ramach dab ta’dib (dyscyplinującego karania)".

Gwałt gorszy niż śmierć

Ośmieleni jaskrawo jarzącym się zielonym światłem, dżihadyści nie mają wobec swoich niewolnic litości. I one same jej dla siebie nie znajdują. Od śmierci gorszy jest dla nich tylko gwałt. Zdaniem pochodzącego z Kanady pracownika humanitarnego w Iraku, który w rozmowie z brytyjskim "The Express" przedstawia się jako Yousif, każdego dnia zabija się co najmniej jedna jazydka przebywająca w niewoli islamistów. Miesięcznie na desperacki krok według jego szacunków decyduje się około 60 dziewczynek i kobiet. - Metody są różne, wieszają się, podcinają nadgarstki, są różne sposoby, by to zrobić - wyjaśnia Yousif.

I tak 31-letniej Rashidzie brat sam podpowiedział przez telefon: jeśli nie zdołasz uciec, lepiej popełnij samobójstwo. - Następnego dnia zrobili loterię, wyciągali kartki z naszymi imionami i na tej podstawie nas wybierali dla siebie - mówi Rashida w rozmowie z HRW. Szczęśliwiec, który ją wylosował, Abu Ghufran, odesłał ją do łazienki, żeby się wykąpała. Dla Rashidy to był wyraźny sygnał, że lada moment zostanie zgwałcona. I jednocześnie okazja, by pójść za radą brata. - Znalazłam w domu jakąś truciznę, zabrałam ją do łazienki. Wiedziałam, że płyn jest toksyczny po jego zapachu. Rozdzieliłam go między inne dziewczyny, dolałyśmy go do wody i wypiłyśmy. Żadna z nas nie umarła, tylko się wszystkie pochorowałyśmy - wspomina 31-latka.

Na swoje życie targnęła się też 25-letnia Leila. Wcześniej widziała, jak młode dziewczyny podcinały nadgarstki odłamkami szkła, gdy więc usłyszała komendę: "idź się wykąpać", podążyła ich śladami. - Poszłam do łazienki, odkręciłam wodę, stanęłam na krześle, żeby sięgnąć po kabel, ale nie było prądu. Gdy zorientowali się, co próbowałam zrobić, bili mnie długą deską i pięściami. (…) Przykuli mnie do umywalki, pocięli moje ubranie nożem i umyli mnie. Wyciągnęli mnie z łazienki, przywlekli moją przyjaciółkę i zgwałcili na moich oczach - opowiada Leila. Zabić próbowała się jeszcze raz, już po którymś z kolei gwałcie. Organizacji HRW pokazuje blizny na nadgarstkach.

Z kolei Ashati rozmowie z panarabskim dziennikiem "Asharq al-Awsat" opowiada: - Niektóre dziewczyny próbowały popełnić samobójstwo, ale bojownicy usunęli z domu wszystkie ostre i potencjalnie niebezpieczne przedmioty. Mimo to jedna z dziewczyn zdołała podciąć sobie żyły w nadgarstku. Strażnicy po prostu wyrzucili ją na ulicę, wciąż jeszcze krwawiła, a nas powstrzymali, żebyśmy jej nie pomogły. Umarła.

Leila, Rahida i Ashati mogą opowiedzieć o swojej traumie tylko dlatego, że udało im się uciec. Do swoich rodzin wróciły z olbrzymim piętnem. Ale są też dziewczyny, które poza z niewoli u dżihadystów "przywożą" coś jeszcze.

Wybrakowany towar

W Iraku aborcja jest całkowicie zakazana. Jedynym - i rzadko uznawanym - wyjątkiem jest zagrożenie życia matki. Lekarze z terenów, gdzie masowo napływają wewnętrzni przesiedleńcy i uchodźcy, głównie w kurdyjskiej części Iraku, grzęzną więc między młotem prawa a kowadłem przysięgi Hipokratesa. Kobietom, które zostały "tylko" zgwałcone, potajemnie rekonstruują błony dziewicze. Tym, które zaszły w ciążę, często oferują aborcję w niebezpiecznych warunkach. To dodaje do ich olbrzymiego bagażu doświadczeń kolejną traumę.

- Nawet jeśli te dziewczynki i kobiety zostają uwolnione, nie sądzę, by były w stanie rozmawiać o swoich bolesnych przeżyciach. Mają głębokie traumy. I pochodzą ze społeczności, kręgu kulturowego, który tego nie akceptuje - mówi w rozmowie z CNN Tanya Kareem, dyrektorka założonego przez UNHCR obozu dla uchodźców w irackim Dohuk. Jej obawy są słuszne, bo najmocniej obok chrześcijan dotknięci prześladowaniami jazydzi już niejednokrotnie pokazywali, że plamę na honorze może zmyć tylko krew. Najgłośniejszym echem odbiła się historia 17-letniej Du’a Chalil Aswad, która została ukamienowana w kwietniu 2007 roku za rzekomą konwersję na islam i plany poślubienia sunnity (według niektórych źródeł jej jedynym przewinieniem miało być to, że nie wróciła na noc do domu).

Tym razem jednak wydaje się, że wielu z nich staje na wysokości zadania i ponad niepisane zasady stawia życie swoich córek, sióstr i żon. Niebagatelną rolę w tej zmianie światopoglądowej odegrał z pewnością 82-letni przywódca duchowy jazydów Baba Szejk. Już rok temu zaapelował do swoich współwyznawców, by nie dodawali poharatanym na ciele i duszy kobietom wracającym do swoich społeczności kolejnych ran, ale przyjęli je z otwartymi ramionami i otoczyli opieką.

Za sprawą cieszącego się ogromną estymą przywódcy duchowego widmo śmierci z rąk najbliższych zostało od ofiar odsunięte. Ismail Ali, dyrektor generalny rządowego departamentu ds. zwalczania przemocy wobec kobiet twierdzi, że nie zdarzył się jeszcze przypadek, by wyzwolona z niewoli islamistów jazydka została przez rodzinę odrzucona. Jednak plamy na ich duszy i honorze nie znikły. - Wiele z nich było torturowane i traktowane jak rzecz - podkreśla Donatella Rovera, śledcza Amnesty International, która rozmawiała z 40 ofiarami ISIS.

Wiele rodzin co prawda przyjmuje z powrotem swoje córki, ale jednocześnie odcina je od profesjonalnej pomocy. Organizacji HRW udało się ustalić, że z około 300 wyzwolonych spod jarzma dżihadystów jazydek zaledwie co trzecia trafiła do lekarza; reszta albo o możliwości uzyskania pomocy medycznej nie wie, albo za radą pohańbionej rodziny korzystać z niej nie chce. Jeszcze gorzej jest ze wsparciem psychologicznym.

Problemem jest też to, że ocalone kobiety i dziewczyny, mimo iż nie grozi im już odrzucenie przez najbliższych, same wciąż czują się zbrukane. Zgodnie z zaleceniami Baby Szejka cześć zgwałconej przez islamistów jazydki Sarah próbowało przywrócić już dwóch mężczyzn. Dziewczyna odrzuciła jednak ich oświadczyny. - Nie chcę się zakochać. Nie sądzę, bym mogła. Nie chcę wyjść za mąż ani mieć dzieci. Jestem wybrakowanym towarem - mówi Sarah w rozmowie z tureckim "Hurriyet Daily News".

Tytuł i lead pochodzą od redakcji.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (417)