Koronawirus w Polsce. Nowe fakty ws. maseczek z Chin. Zlecenie Mateusza Morawieckiego?
Koronawirus w Polsce. Pojawiły się nowe fakty ws. maseczek z Chin, które przyleciały na pokładzie największego samolotu świata "Antonowa". Badania wskazują, że nie spełniają norm bezpieczeństwa. Zlecenie na kupno sprzętu przez KGHM miał wysłać premier Mateusz Morawiecki.
Samolot Antonow An-225 Mrija wylądował w Warszawie 14 kwietnia. Na pokładzie znajdowało się 80 ton sprzętu medycznego, który trafić miał do polskich szpitali. Jednak niedługo po otrzymaniu transportu zakupionego przez KGHM oraz Lotos spekulowano, czy sprzęt jest zdatny do użytku.
W poniedziałek pojawiła się informacja, że maski ochronne z Chin nie spełniają norm bezpieczeństwa - tak miało wynikać z badań zleconych przez Ministerstwo Zdrowia.
Teraz kolejne fakty ukazują światło dzienne. "Gazeta Wyborcza" podaje, że to premier Mateusz Morawiecki zlecił KGHM kupno maseczek. Cytuje również fragmenty pisma, które trafiło na biurko prezesa firmy Marcina Chludzińskiego: "Polecam KGHM Polska Miedź SA (…) zakup produktów leczniczych i wyrobów medycznych oraz surowców, składników, materiałów i półproduktów służących do wytwarzania produktów leczniczych i wyrobów medycznych, które mogą być wykorzystane w związku z przeciwdziałaniem COVID-19".
Zobacz wideo: Patryk Jaki krytycznie o kandydacie KO. Cezary Tomczyk mówi o "głębokiej traumie"
Premier miał podkreślić, że od tego polecenia nie przysługuje odwołanie. "Finansowanie realizacji polecenia nastąpi ze środków Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 (…) na podstawie umowy zawartej przez Szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z KGHM Polska Miedź SA" - dodano w piśmie cytowanym przez "GW".
- To nieprawdziwe insynuacje, które w tekście pojawiają się po raz kolejny. Jeżeli mówimy o zaangażowaniu w zakup, to KPRM ma bardzo duży wkład. Mamy krótką pamięć, zapominamy, co ze sprzętem ochronnym działo się w marcu - powiedział szef KPRM Michał Dworczyk na antenie radiowej "Jedynki", odnosząc się do artykułu "Gazety Wyborczej" i jej zarzutów wobec premiera Mateusza Morawieckiego.
Koronawirus w Polsce. "Afera maseczkowa"
Jest prokuratorskie śledztwo wobec osób, które sprzedały resortowi zdrowia maseczki z Chin bez odpowiednich atestów, za to po zawyżonych cenach - podaje "Rzeczpospolita". Chodzi o maseczki za 5,5 milionów złotych, w których zakup była zaangażowana trójka kontrahentów, w tym m.in. instruktor narciarski, znajomy ministra Szumowskiego. By dotrzeć do resortu zdrowia, mężczyźnie pomógł brat ministra, Marcin Szumowski.
W piątek w money.pl minister zdrowia Łukasz Szumowski ujawnił informacje o nieudanym biznesie żony, dotacjach dla brata i zakupie maseczek. - Jestem gotowy na przesłuchanie. Chcę, żeby śledczy szybko przesłuchali mnie i mojego brata - zapewnił szef resortu zdrowia.
Tymczasem do "Rzeczpospolitej" trafiło oświadczenie prawnika spółki Igloo, która jest polskim producentem chłodziarek. Firma twierdzi, że to ona była importerem masek dla lekarzy, które Ministerstwo Zdrowia zamówiło.
"Spółka ta posiada doświadczenie i trudni się handlem na rynkach azjatyckich, w tym w Chinach – współpracuje ze wschodem w zakupach i sprzedaży różnych towarów ponad 20 lat. To firma Igloo z o.o. zgłaszała towar do oclenia, jak również posiadała odpowiednią zdolność finansową do realizacji takiej transakcji" – cytuje oświadczenie gazeta.
Co na to resort? "Ministerstwo Zdrowia kupiło wskazaną partię towaru za pośrednictwem pana Łukasza Guńki od firm, które wówczas pan Guńka reprezentował" – opowiada dziennikowi Ministerstwo Zdrowia. Chodzi o następujące spółki: Tatra Invest, Kaja oraz ConsultingPW.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: "Gazeta Wyborcza"/"Rzeczpospolita"