Koronawirus w Polsce nie ustępuje. Zamiast wygaszania epidemii, mamy wzrost liczby pacjentów w szpitalach

- Nadal nie mamy wyraźnych pozytywnych sygnałów świadczących o przełomie w naszej epidemii koronawirusa - mówi wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Zwraca też uwagę na rosnącą liczbę osób, które wymagają leczenia szpitalnego. Jego zdaniem nową grupą narażoną na zakażenia będą kibice.

Koronawirus w Polsce nie ustępuje. Zamiast wygaszania epidemii, mamy wzrost liczby pacjentów w szpitalach
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz Molga

Od 12 czerwca liczba osób wymagających leczenia szpitalnego wzrosła z 1629 do 1936 osób. Ten trend zaczyna niepokoić część ekspertów. W czwartym miesiącu trwającej epidemii wracamy do poziomu liczby chorych w szpitalach z przełomu marca i kwietnia. Świadczy to o tym, że koronawirus nadal potrafi dotrzeć do osób z grup ryzyka, czyli pacjentów w wieku około 60 lat z chorobami podnoszącymi ryzyko ciężkich powikłań COVID-19.

- To echa dni z początku czerwca, kiedy notowaliśmy po prawie 600 przypadków zakażeń dziennie. Niestety oczekuję również fali zgonów z tej grupy, wskaźnik śmiertelności jest po prostu nieubłagany - mówi Wirtualnej Polsce prof. Włodzimierz Gut, wirusolog z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny. Przyznaje, że choć kilkukrotnie spodziewał się przełomu w epidemii, ten moment nie nadszedł.

Koronawirus. Po weselnikach przyjdzie pora na kibiców

- Padliśmy ofiarą własnego sukcesu. Tyle mówiono o tym, że sytuacja w służbie zdrowia jest opanowana, aż ludzie przestali wierzyć w niebezpieczeństwo zakażenia koronawirusem - dodaje i zaraz wylicza. - Po uwolnieniu organizacji wesel zdarzają się zakażenia wśród weselników. Choć szczerze mówiąc nie wierzyłem, że znajdą się odważni, który będą ściągać na wesele rodzinę i znajomych z całej Polski. Mamy nowe przypadki zakażeń w kościołach oraz dużych firmach produkcyjnych. Kolejni będą kibice. Zachowania, które widziałem w relacjach meczów, są bardzo ryzykowne. Na trybunach ludzie siedzą obok siebie i bez maseczek - komentuje dalej ekspert.

Obraz
© Koronawirusunas.pl | wp.pl

Według profesora Guta dobra wiadomość to odnotowywany od 17 czerwca spadek tzw. liczby aktywnych przypadków zakażeń (z 14,5 tys. do 13,5 tys.). - Może to być początek korzystnego trendu, jednak wszystko zależy od odpowiedzialnego zachowania samych Polaków - zastrzega prof. Gut.

Nowe ogniska zachorowań opanowane

Zdaniem eksperta epidemię trzymają w ryzach służby epidemiologiczne, które radzą sobie z opanowaniem ognisk zakażeń i wychwytywaniem osób po kontakcie z zarażonymi. Niedawno pisaliśmy o przypadku zakażenia koronawirusem kasjera marketu budowlanego w Tarnowie. Na szczęście sanepid dotarł do niego, zanim pracownik wrócił do pracy z klientami. Był to efekt śledztwa epidemiologów w sprawie ogniska zakażeń w klasztorze w Tuchowie (88 chorych, w tym duchowni i pensjonariusze domu seniora).

Sanepid z Przysuchy na Mazowszu odizolował z kolei 70 osób z potencjalnego ogniska zakażeń w szkole. To po tym, jak koronawirusem zaraziła się nauczycielka. Nadal trwa śledzenie kontaktów i testy osób z grupy weselników w Kotfinie. Po tym, jak udało się wygasić ognisko zakażeń w zakładach mięsnych w Starachowicach (90 zakażonych), koronawirus ujawnił się w innej dużej firmie w tym regionie. W fabryce firmy MAN potwierdzono zarażenie u 10 osób, aktualnie 18 osób przebywa na kwarantannie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
koronawiruswłodzimierz gutwirusolog
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (392)