Koronawirus w Polsce nie ustępuje. Zamiast wygaszania epidemii, mamy wzrost liczby pacjentów w szpitalach
- Nadal nie mamy wyraźnych pozytywnych sygnałów świadczących o przełomie w naszej epidemii koronawirusa - mówi wirusolog prof. Włodzimierz Gut. Zwraca też uwagę na rosnącą liczbę osób, które wymagają leczenia szpitalnego. Jego zdaniem nową grupą narażoną na zakażenia będą kibice.
Od 12 czerwca liczba osób wymagających leczenia szpitalnego wzrosła z 1629 do 1936 osób. Ten trend zaczyna niepokoić część ekspertów. W czwartym miesiącu trwającej epidemii wracamy do poziomu liczby chorych w szpitalach z przełomu marca i kwietnia. Świadczy to o tym, że koronawirus nadal potrafi dotrzeć do osób z grup ryzyka, czyli pacjentów w wieku około 60 lat z chorobami podnoszącymi ryzyko ciężkich powikłań COVID-19.
- To echa dni z początku czerwca, kiedy notowaliśmy po prawie 600 przypadków zakażeń dziennie. Niestety oczekuję również fali zgonów z tej grupy, wskaźnik śmiertelności jest po prostu nieubłagany - mówi Wirtualnej Polsce prof. Włodzimierz Gut, wirusolog z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego - Państwowego Zakładu Higieny. Przyznaje, że choć kilkukrotnie spodziewał się przełomu w epidemii, ten moment nie nadszedł.
Koronawirus. Po weselnikach przyjdzie pora na kibiców
- Padliśmy ofiarą własnego sukcesu. Tyle mówiono o tym, że sytuacja w służbie zdrowia jest opanowana, aż ludzie przestali wierzyć w niebezpieczeństwo zakażenia koronawirusem - dodaje i zaraz wylicza. - Po uwolnieniu organizacji wesel zdarzają się zakażenia wśród weselników. Choć szczerze mówiąc nie wierzyłem, że znajdą się odważni, który będą ściągać na wesele rodzinę i znajomych z całej Polski. Mamy nowe przypadki zakażeń w kościołach oraz dużych firmach produkcyjnych. Kolejni będą kibice. Zachowania, które widziałem w relacjach meczów, są bardzo ryzykowne. Na trybunach ludzie siedzą obok siebie i bez maseczek - komentuje dalej ekspert.
Według profesora Guta dobra wiadomość to odnotowywany od 17 czerwca spadek tzw. liczby aktywnych przypadków zakażeń (z 14,5 tys. do 13,5 tys.). - Może to być początek korzystnego trendu, jednak wszystko zależy od odpowiedzialnego zachowania samych Polaków - zastrzega prof. Gut.
Nowe ogniska zachorowań opanowane
Zdaniem eksperta epidemię trzymają w ryzach służby epidemiologiczne, które radzą sobie z opanowaniem ognisk zakażeń i wychwytywaniem osób po kontakcie z zarażonymi. Niedawno pisaliśmy o przypadku zakażenia koronawirusem kasjera marketu budowlanego w Tarnowie. Na szczęście sanepid dotarł do niego, zanim pracownik wrócił do pracy z klientami. Był to efekt śledztwa epidemiologów w sprawie ogniska zakażeń w klasztorze w Tuchowie (88 chorych, w tym duchowni i pensjonariusze domu seniora).
Sanepid z Przysuchy na Mazowszu odizolował z kolei 70 osób z potencjalnego ogniska zakażeń w szkole. To po tym, jak koronawirusem zaraziła się nauczycielka. Nadal trwa śledzenie kontaktów i testy osób z grupy weselników w Kotfinie. Po tym, jak udało się wygasić ognisko zakażeń w zakładach mięsnych w Starachowicach (90 zakażonych), koronawirus ujawnił się w innej dużej firmie w tym regionie. W fabryce firmy MAN potwierdzono zarażenie u 10 osób, aktualnie 18 osób przebywa na kwarantannie.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.