Koronawirus w Polsce? Naukowcy są tego pewni. Ale uspokajają
Nie trzeba być jasnowidzem, żeby to przewidzieć, bo pewni są nawet naukowcy. Na wykładzie w ICM UW usłyszeliśmy, że chiński koronawirus dotrze do Polski. To tylko kwestia czasu. Ale powodów do paniki nie ma. Zakażenie koronawirusem przypomina zwykłą grypę, a śmiertelność jest bardzo niska.
Z Włoch napływają niepokojące informacje. Rośnie tam liczba zachorowań na koronawirusa, mieszkańcy zagrożonych regionów opowiadają o panice i pustych półkach w sklepach. Kolejne przypadki zdiagnozowano w Chorwacji, Austrii i Szwajcarii.
Polscy naukowcy z ICM UW wirusy i epidemie badają od lat. Nie mają wątpliwości, że Polacy również zmierzą się z chińskim koronawirusem. I będzie to raczej kwestia dni niż tygodni.
Koronawirusy znane od dawna
Jednak sam koronawirus nie jest dla naukowców zjawiskiem nowym. - Koronawirusy występują od bardzo dawna. To duża grupa wirusów, nie wszystkie są groźne dla człowieka - wyjaśniała doktor Aneta Afelt.
Nazwa pochodzi od kształtu wirusa, który ma charakterystyczne wypustki służące wczepianiu się wirusa do komórek organizmu. Wyglądem przypominać może koronę.
- Problem w tym, że nie do końca znamy bogactwo patogenów. I bardzo dobry przykład to właśnie koronawirus - tłumaczyła Afelt.
Bo choć koronawirusy są dobrze znane, to jego forma z Chin jest zupełnie nowa.
Doktor Afelt podkreślała, że globalizacja to główny powód, dlaczego wirusy rozprzestrzeniają się i mutują. Patogeny, które występowały wcześniej w Afryce czy Azji, pojawiają się w Europie. I na odwrót.
- Przy uwolnieniu wirusa w jednym miejscu, szybkiej wymianie towarów i ludności, mamy globalne rozprzestrzenianie się zachorowań - mówiła.
Koronawirus a SARS
To również nie pierwsza epidemia, która swój początek ma w Chinach. Kilkanaście lat temu rozprzestrzeniać się zaczął tam wirus SARS. - Miał dużą śmiertelność, ale niską transmisyjność. Nie było łatwo przenieść go z człowieka na człowieka - wyjaśniła Afelt.
I tym właśnie różni się od koronawirusa z Wuhan - Ten jest dosyć łagodny. Ma niską śmiertelność, ale wysoką transmisyjność. Przenosi się z łatwością z osobnika na osobnika - tłumaczyła doktor.
Jak przenosi się chiński wirus? Bardzo prosto, bo tak jak grypa. Drogą kropelkową. Ale problem w tym, że nie wiadomo, kto go przenosi. Czy tylko ci, którzy mają ostre objawy, czy też ci, którzy przechodzą go bezobjawowo.
- Jeżeli również bezobjawowi, to mamy zdecydowanie większy problem - podkreślała Afelt.
Od nietoperzy do ludzi
Epidemia chińskiego koronawirusa zaczęła się od nietoperzy. Naukowcy mówią, że wirus przełamał barierę gatunkową. A dokładnie przeniósł się z nietoperzy na ludzi. - Należy się przyjrzeć, w jaki sposób zaburzyliśmy ekosystem nietoperzy. Jak to się stało, że zaczęły zagrażać nam epidemiologicznie - mówiła Afelt.
I przyczyn upatrywała między innymi w wylesieniach. Ich powodem jest demografia, rosnąca liczba ludności, ale też zapotrzebowanie na egzotyczne drewno i żywność, a co za tym idzie rozwój rolnictwa. - Zmieniamy warunki bytowe organizmów, które żyły tam wcześniej - tłumaczyła Afelt.
Przez to nietoperze muszą migrować. - Mieszkają również tam, gdzie ludzie. Gatunki nietoperzy, które w naturze nie żyły obok siebie, teraz żyją razem - wyjaśniała doktor.
To zaś sprzyja wymianie wirusów między osobnikami, a co za tym idzie ich ewolucji. Nie bez znacznie pozostaje fakt, że nietoperze są elementem chińskiej kuchni. Jeżeli nie są odpowiednio przygotowane, również mogą być przyczyną chorób i przenoszenia się wirusów.
Lepiej nie będzie
Naukowcy nie przewidują, że w najbliższym czasie sytuacja się poprawi. Wręcz przeciwnie. Ich zdaniem szczyt zachorowań, nawet w Chinach, jest dopiero przed nami. I zachorowania w kolejnych krajach to dopiero początek.
- Jest to również ciekawa obserwacja socjologiczna - zauważała Afelt. - Po dłuższej przerwie mamy znów w Europie sytuację, gdy wirus wywołuje panikę.
Panikę, która, zdaniem naukowców, nie jest uzasadniona. - Śmiertelność jest naprawdę niska - podkreślała Afelt.
Przypominała, że objawy koronawirusa wyglądają tak, jak zwykłej grypy. Gorączka, bóle mięśni, mogą pojawić się kłopoty trawienne. Co go odróżnia? - Duszności - odpowiedziała Afelt.
Poza tym naukowcy mają dobrą wiadomość. To fakt, że wirus najprawdopodobniej jest uleczalny. - Badania dowodzą, że działają leki retrowirusowe - mówiła Afelt.
Koronawirus również w Polsce
Naukowcy nie mają wątpliwości w jednej kwestii. - Chiński koronawirus dotrze do nas - powiedziała wprost doktor. - Z góry odpowiadam, że dotrze.
Dlatego musimy pamiętać, że maseczka może nie uchronić nas przed zarażeniem. Wirus jest znacznie mniejszy niż otwory w maseczce, więc z łatwością może się przez nią przedostać.- Bezwzględnie niezbędna jest higiena - podkreślała Afelt. A jej podstawa to mycie rąk.
Zdaniem naukowców chiński koronawirus to nie jest ani koniec świata, ani powód do globalnej panki. - Należy podejść do tego spokojnie. Jest to duży test dla ludzkości, czy umiemy poradzić sobie z sytuacją kryzysową o charakterze globalnym - podsumowuje Afelt.