Koronawirus w Polsce. Jarosław Gowin tłumaczy, dlaczego rząd nie ogłosi stanu klęski żywiołowej
Opozycja i część ekspertów domaga się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Umożliwiłoby to przesunięcie terminu wyborów prezydenckich, a także zwiększenie pomocy dla firm, które zmagają się ze skutkami epidemii COVID-19. Rząd jednak nie zamierza tego zrobić. Wicepremier Jarosław Gowina wytłumaczył, skąd bierze się opór przed tym rozwiązaniem.
Dziennikarze TVN24 i tvn24.pl dotarli do nagrania telekonferencji, w której wzięli udział prezydenci miast zrzeszonych w Związku Miast Polskich, wicepremier Jarosław Gowin, minister rozwoju, wiceprezes Porozumienia Jadwiga Emilewicz oraz wiceminister finansów Tomasz Robaczyński.
Tematem telekonferencji, o której przeprowadzenie - jak informuje tvn4.pl - prosił wicepremier Gowin, miały być potrzeby samorządów w związku z kryzysem wywołanym przez koronawirusa. Wkrótce jednak, za sprawą wicepremiera, zaczęto rozmawiać o terminie wyborów prezydenckich.
Gowin przyznał, że szczyt zachorowań na COVID-19 może przypaść na końcówkę maja i początek czerwca tego roku. - W tej sytuacji uważam, że, jeżeli te prognozy się będą potwierdzały, to w ciągu najbliższych dni musi zapaść decyzja o tym, że wybory 10 maja są po prostu niemożliwe - stwierdził lider Porozumienia podczas telekonferencji, która odbyła się 1 kwietnia.
Wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego dodał też, że istnieje ryzyko, że epidemia trwać będzie jeszcze, albo powróci jesienią. To - jego zdaniem - oznacza, że najlepiej byłoby przesunąć wybory o rok.
- Bo przyszły rok to jest pierwszy termin, który się wydaje bezpieczny z punktu widzenia skali epidemii. I to jest to stanowisko, które chcę państwu przedstawić nie jako polityk, tylko jako minister nauki - miał powiedzieć Gowin podczas telekonferencji.
Wybory prezydenckie 2020. Gowin o stanie klęski żywiołowej: być może polski budżet stać jest na to przez jeden, dwa, może trzy miesiące
Członkowie Związku Miast Polskich zaproponowali podczas rozmowy wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Dzięki temu udałoby się odroczyć termin wyborów. Co więcej, zgodnie z jego zapisami, część firm mogłaby liczyć na odszkodowania (na przykład te, którym rząd nakazał zamknięcie działalności).
- Być może polski budżet stać jest na to przez jeden, dwa, może trzy miesiące. Ale na pewno nie dłużej - miał powiedzieć Gowin.
Wicepremier miał też podkreślić, że wybory nie mogą odbyć się jesienią, bo wtedy będziemy mieli okres "prawdopodobnego albo trwania epidemii, albo jej powrotu". Jego zdaniem wprowadzenie stanu klęski żywiołowej rozwiązywałoby jedynie problem odłożenia terminu wyborów majowych. - A nie rozwiązuje nam problemu przełożenia terminu wyborów na okres, kiedy te wybory będą bezpieczne dla uczestników. Bezpieczne dla Polaków - miał powiedzieć Gowin.
Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Wybory prezydenckie 2020. Rośnie wynik Władysława Kosiniaka-Kamysza
- Dlatego trzeba myśleć o rozwiązaniach bardziej złożonych niż samo wprowadzenie stanu klęski żywiołowej. Chociaż niewątpliwie takie wprowadzenie jest punktem wyjścia - miał stwierdzić lider Porozumienia.
Dwa dni później Gowin poinformował, że Porozumienie złoży projekt zmiany Konstytucji. Ma on wprowadzić siedmioletnią kadencję prezydenta bez możliwości reelekcji i jednocześnie przedłużyć kadencję obecnego prezydenta o dwa lata.
Źródło: tvn24.pl