Koronawirus w Polsce. Janusz Cieszyński o respiratorach i maseczkach. "Nie mam kaca moralnego"
Były wiceminister zdrowia zapewnia, że nie było nieuczciwych działań w związku z kupnem respiratorów. Przekonuje również, że Łukasz G., znajomy Łukasza Szumowskiego, który sprzedał resortowi maseczki, nie był traktowany w sposób uprzywilejowany.
30.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 16:00
Janusz Cieszyński po raz kolejny wrócił do kwestii umowy na zakup respiratorów od firmy E&K. Zamówiony sprzęt ostatecznie nie trafił do Polski, a Ministerstwo Zdrowia wciąż walczy o odzyskanie pieniędzy. - Nie mam kaca moralnego. Działałem w warunkach, kiedy trzeba było podejmować szybkie decyzje. Jestem przekonany, że wszystkie decyzje były podjęte w sposób uzasadniony - mówił na antenie Radia Zet były wiceszef resortu.
Koronawirus. Polska. Umowa na respiratory, które nie dotarły. Głos byłego wiceministra zdrowia
Polityk zapewnia, że nie było tam żadnych nieuczciwych działań i wszystko odbyło się zgodnie z prawem. - Jestem przekonany, że sprawa się wyjaśni a środki wrócą do Skarbu Państwa - twierdzi Cieszyński. Uważa, że teza o tym, że za zakupem stoją służby specjalne jest "absurdalna". - Po co zasilać fundusz operacyjny, skoro można to zrobić normalnie? - pyta. Dodaje, że resort korzystał z rekomendacji CBA, a podmiot został pozytywnie zweryfikowany.
Były wiceminister zdrowia przypomina, że decyzja zapadła w momencie, kiedy liczba zgonów w Europie wynosiła 13 proc. i umierał co ósmy pacjent. Firma E&K jako jedyna oferowała zakup respiratorów bez pośrednika, a resortowi zależało na kupnie dużej liczby sprzętu w szybszym terminie. - To jest szkalowanie, tak nie można robić. Nie życzę nikomu, żeby coś takiego go spotkało - podsumowuje sprawę polityk.
Instruktor sprzedał Ministerstwu Zdrowia bezwartościowe maseczki. Janusz Cieszyński komentuje
Cieszyński odniósł się do zakupu wadliwych maseczek od instruktora narciarstwa, który był znajomym Łukasza Szumowskiego. Podkreśla, że ministerstwo zostało oszukane. Były wiceszef resortu zdrowia zapewnia, że Łukasza G. nie był traktowany w sposób uprzywilejowany. Jego oferta, jako jedyna zakładała zapłatę po dostarczeniu maseczek. Polityk zaznacza, że gdy pojawiły się wątpliwości co do jakości towaru zlecił wykonanie ekspertyzy.
Przeczytaj również: Koronawirus w Polsce. Wszyscy pracownicy będą musieli chodzić w maseczkach
Zobacz także
Źródło: Radio Zet