Panie pośle, rządzący twierdzą, że szczyt zakażeń nastąpi na przełomie marca i kwietnia, to będzie okres wielkanocny.
Nie było wczoraj takiego jasnego komunikatu, jak mamy się zachowywać i co może się wydarzyć w trakcie Wielkanocy właśnie. Czy brakowało
panu takiego komunikatu albo pewnego rodzaju wytycznych dla społeczeństwa ze strony ministra zdrowia, jeśli chodzi o
Wielkanoc właśnie?
Albo słuchaliśmy oczywiście innych wypowiedzi, albo ja słyszałem wyraźnie, że obserwując to, co się zdarzy jeszcze
dzisiaj, jutro, w poniedziałek, rząd podejmie określone decyzje. To i tak, i tak do Wielkanocy jest
jeszcze dość duży okres czasu. Ale spodziewam się, tak myślę, że jednak czeka nas powtórzenie tego, co
było rok temu, czyli święta bardzo prywatne, a nie takie, na jakie jesteśmy zazwyczaj...
A nie spodziewa się pan takich
wytycznych choćby zawartych w rozporządzeniach. jak mieliśmy do czynienia, obserwowaliśmy w okresie świąteczno-noworocznym, czyli
zakaz przemieszczania się, ograniczenie możliwości poruszania się w miastach?
No ja z tym akurat byłbym bardzo ostrożny, bo tutaj są różne dyskusje. Wydaje
mi się, że ten zakaz przemieszczania chyba nie będzie zastosowany, bo to jest bardzo takie drakońskie rozwiązanie.
Uważam, że my sami już też dość sporo o przebiegu epidemii wiemy, już sami doświadczyliśmy jej skutków,
bo rok to jest bardzo duży okres czasu. I ja sądzę, że taka nonszalancja w
podejściu do epidemii jednak nas, jednak już mija i troszeczkę nas ten przebieg uspokoił.
Ja pytam o to nie przypadkiem, panie pośle, dlatego że choćby doktor Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy
Rodzinnych, twierdzi, że te zaproponowane przez rząd zmiany wczoraj mogą okazać się niewystarczające.
"Ja widziałbym wojsko i policję na ulicach" tak mówi doktor Michał Sutkowski. Zgadza się pan z tą opinią? Wojsko, policja na ulicach.
Ja oczywiście bardzo cenię pana doktora Sutkowskiego i jego wystąpienia, również jego opinie, ale akurat z tym się nie zgadzam. Wojsko
i policja na ulicach to jest stan wojny, a nie klęski żywiołowej, a nie epidemii.
To są rozwiązania według mnie trudne do zaakceptowania, zwłaszcza przez nasze społeczeństwo. Myślę,
że tak nie będzie i jestem całym sercem za tym żeby tak nie było. To są zbyt drakońskie rozwiązania
prawne.
Czyli zaapelowałby pan do ludzi: zostańcie w domach, nie róbcie zjazdów rodzinnych w Wielkanoc.
Zawsze apeluję do ludzi, żeby jednak ograniczyć tą naszą mobilność i przede wszystkim w dalszym ciągu postrzegam te maseczki i dezynfekcja,
oczywiście, dystans społeczny. Ale jest jeszcze drugi apel - przecież trzeba niestety myśleć
o tym, żeby się zaszczepić i zbyt dużo ludzi rezygnuję ze szczepień. Ja zdaję sobie sprawę, że są uchybienia w rejestracji wykonywania tych szczepień, wskazania
określonych przychodni. Ale z tego co się dowiaduję, obserwuję, zdarza się, że niestety
nie wszyscy ci, którzy byli zakwalifikowani do szczepień, po pierwsze, a po drugie mają wyznaczony określony termin, się
zgłaszają i nie zgłaszają się tylko z tego powodu, że jakoś tam zachorowali czy wyjechali, czy były jakieś trudności, tylko
w jakichś różnych przyczyn - na przykład wybierając szczepionkę. Sądzę, że dzisiaj to nie jest najrozsądniejsze rozwiązanie.