PolskaKoronawirus. Poruszające słowa lekarki. Pisze, że to "wojna"

Koronawirus. Poruszające słowa lekarki. Pisze, że to "wojna"

Koronawirus. Zakażonych SARS-CoV-2 przybywa, a szpitale alarmują o przemęczeniu personelu. "Gdy jakiś idiota powie, że wirusa nie ma, to jakby mnie uderzył w twarz" - pisze w mediach społecznościowych dr Ada Rozewicz, lekarka rodzinna z Rudy Śląskiej.

Koronawirus. Poruszające słowa lekarki. Pisze, że to "wojna" (fot. ilustracyjna)
Koronawirus. Poruszające słowa lekarki. Pisze, że to "wojna" (fot. ilustracyjna)
Źródło zdjęć: © Getty Images
Arkadiusz Jastrzębski

18.10.2020 10:45

"Zabrakło im zaangażowania, tak twierdzą niektórzy, mówiąc o pracownikach służby zdrowia. Nie mam nic do dodania na własne usprawiedliwienie. Przepraszam zabrakło mi zaangażowania" - pisze ironicznie na wstępie swoje postu na Facebooku dr Ada Rozewicz. Nawiązuje w ten sposób do kontrowersyjnych słów wicepremiera Jacka Sasina na temat pracy części lekarzy.

Lekarka z Rudy Śląskiej zauważa, że przez ostatnie dni wracał do domu ok. godz. 23. "A mogłabym pracować jeszcze po północy. Tak zabrakło mi zaangażowania" - stwierdza.

Dodaje, że posiłki jada tylko w aucie w drodze do i z pracy w przychodni. Zaznacza, że jej koledzy i koleżanki w szpitalach są w jeszcze gorszej sytuacji.

Dr Rozewicz opisuje też wizytę domową u młodego mężczyzny z długotrwałą temperaturą, kaszlem i dusznościami.

"Wiem, co myślą durnie, przecież to objawy grypy, czemu więc "szaleję". Covid to podstępny wirus/gad oszukuje, by nagle zaatakować, nie nie ! Nie tym razem, nie oszukasz mnie gadzie" - stwierdza lekarka.

Dodaje, dzień wcześniej jeden z jej pacjentów zmarł. Dr Ada Rozewicz opisuje również sytuację w śląskiej służbie zdrowia. Pisze, że karetki jeżdżą po całym regionie, aby znaleźć wolne łóżko w szpitalu

Koronawirus. Poruszające słowa lekarki. Pisze, że to "wojna"

"Brakuje karetek, lekarzy, pielęgniarek, ratowników, miejsc w szpitalach, a oczywiście to wina nas, personelu medycznego, brak nam zaangażowani" - komentuje lekarka w wyraźną nutą ironii.

Pisze, że z myślą o pacjentach nie zdecydowała się na tele-porady, bo "pozostałe choroby nie zniknęły" i ludzie szukają pomocy. Wyjaśnia, że zdarza się jej z tego powodu wstawać w środku nocy, i to nie tylko podczas całodobowego dyżuru przy telefonie.

"Nie jestem z betonu, gotuje się we mnie wiele emocji, pozostawię, je dla siebie, lecz zdradzę jeden sekret, może jeszcze tego nie wiecie, jest 'Wojna'!" - alarmuje dr Rozewicz.

Stwierdza też, że "gdy jakiś idiota powie, że nie ma wirusa, to tak jakby ją uderzył w twarz". Na zakończenie opisuje, że u jej młodego pacjenta tomografia wykazała 70 proc. zajęcia płuc przez chorobę.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (449)