Koronawirus. Polacy uwięzieni w największym ognisku zakażeń w Niemczech. Niektórych musiał ratować polski konsul
Polacy są wśród zakażonych koronawirusem pracowników zakładów mięsnych Toennies w Niemczech. Niektóre rodziny nie otrzymały pakietów żywnościowych na czas kwarantanny. Ustalił to polski konsul Jakub Wawrzyniak, który przyłączył się do patroli niemieckich służb epidemicznych i razem z nimi chodził po domach zamkniętego miasta Rheda-Wiedenbrück w Niemczech.
25.06.2020 | aktual.: 25.06.2020 13:58
Takiej interwencji w historii polsko-niemieckich stosunków dyplomatycznych jeszcze nie było. Po informacjach, że polscy obywatele znajdują się w największym niemieckim ognisku zakażeń koronawirusem, do akcji wkroczył Jakub Wawrzyniak, konsul z Kolonii. Zebrał grupę pracujących w regionie Polaków i razem ruszyli do miast Rheda-Wiedenbrück i Verl, objętych obecnie restrykcjami epidemicznymi.
Koronawirus. Polacy w największym ognisku zakażeń w Niemczech
- Wśród ponad 1700 zakażonych pracowników zakładów mięsnych Toennies niestety są również Polacy. Sztaby kryzysowe nie potrafiły jeszcze określić, ilu ich jest dokładnie. Informację o przypadkach zakażeń potwierdziłem na własną rękę, po tym, jak przyłączyłem się do mobilnych patroli epidemicznych - mówi Wirtualnej Polsce Jakub Wawrzyniak.
W środę dyplomata odwiedzał mieszkania rodzin polskich pracowników objętych kwarantanną. Zbierał od nich kontakty do kolejnych Polaków. W kilku przypadkach okazało się, że Polacy mieli już pozytywne wyniki testów na koronawirusa.
- Były zgłaszane przypadki, że osoby przebywające w izolacji domowej nie otrzymały od pracodawców i władz pakietów żywnościowych. Ich sytuacja jest trudna, ponieważ w mieście Rheda-Wiedenbrück do końca czerwca obowiązują ograniczenia w wychodzeniu z domów - relacjonuje dalej konsul. - Razem z polskimi wolontariuszami i władzami lokalnymi organizujemy dla nich pomoc w zakupach. Interweniowałem także u władz kraju związkowego, wskazując na konieczność niezwłocznego zapewnienia żywności tym rodzinom - dodaje.
- Cieszę się, że codziennie mogę przekazać do sztabu kryzysowego listę kolejnych przedstawicieli lokalnej Polonii, którzy zgłosili się do wsparcia w udzielaniu pomocy rodakom - zaznacza Wawrzyniak.
Koronawirus w Niemczech. Płot wokół osiedla obcokrajowców
- Takiego kryzysu nie było tutaj od wojny. Od dwóch tygodni jesteśmy zamknięci na kwarantannie w mieszkaniu. Dzieci nie mają zajęć szkolnych. Możliwe, że nie będziemy mogli wyjechać na urlop. Obawiam się iść do sklepu po proszek do prania, bo sąsiedzi krzywo na nas patrzą. Śmieci wyrzucam nocą. Firma Toennies musi ponieść konsekwencje tej akcji, bo wystarczyło po prostu przestrzegać zasad sanitarnych - relacjonuje Polka z miasta Rheda-Wiedenbrück.
Z około 7000 pracowników zakładów mięsnych Toennies większość to Rumuni, Bułgarzy, a także około 900 Polaków. Są obwiniani przez Niemców o zawleczenie koronawirusa do powiatu Guetersloh. Zakażenia pojawiły się po otwarciu niemieckich granic. W miasteczku Verl burmistrz otoczył płotem z siatki osiedle, na którym mieszkają obcokrajowcy. Wśród "uwięzionych" najprawdopodobniej również znajdują się Polacy. W ocenie konsulów z Polski, Bułgarii i Rumunii działania te zostały podjęte na wyrost i dodatkowo stygmatyzują pracowników.
- Osoby, które potrzebują jakiejkolwiek pomocy w tej trudnej sytuacji, mogą zgłaszać się bezpośrednio do konsulatu. Apeluję, by robiły to bez wahania. Uzyskałem deklarację władz, iż każdy pracownik ma zagwarantowane jak najlepsze leczenie we wszystkich szpitalach w Nadrenii Północnej-Westfalii - podkreśla konsul Wawrzyniak.
Zakłady mięsne Toennies są w tej chwili największym ogniskiem koronawirusa w Niemczech. W ciągu ostatnich dni potwierdzono zarażenie koronawirusem u 1763 osób. W liczącym 370 tys. mieszkańców powiecie Guetersloh powróciły obostrzenia epidemiczne. Zamknięte zostały szkoły, bary, kina. Na ulicach mogą przebywać ze sobą najwyżej dwie osoby.
Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.