Koronawirus. Dwójka Polaków utknęła w Boliwii: "Nie mamy jak wrócić do domu"

Koronawirus. - Utknąłem w Boliwii z dziewczyną. O zamknięciu granic zostaliśmy poinformowani po południu, kilka dni po tym, jak dojechaliśmy na miejsce. Nowe obostrzenia w życie weszły o północy. Nie mieliśmy nawet czasu wrócić do Peru. Nikt nie potrafi nam pomóc - mówi Wojciech Zimny, który od dwóch tygodni nie może wydostać się z miasteczka na peruwiańsko-boliwijskiej granicy.

Obraz
Źródło zdjęć: © Wojciech Zimny | archiwum prywatne

Para Polaków podróżowała od grudnia zeszłego roku przez Kolumbię, Ekwador i Peru. - Do Boliwii wjechaliśmy dwa tygodnie temu, kiedy w całej Ameryce Południowej było zaledwie kilka zakażeń koronawirusem. Na dworcach i ulicach zaczęły pojawiać się wtedy plakaty z informacjami o koronawirusie. Ale nikt nie mówił o tym, że mogą zostać ograniczone możliwości przemieszczania się - opowiada Wojciech Zimny.

Koronawirus w Boliwii. Granice zamknięte

Z dziewczyną do Polski miał wracać 14 kwietnia. W samolot mieli wsiąść w Santiago, stolicy Chille i przez Madryt polecieć do Berlina. A potem wrócić do Polski. - Do miejscowości Copacabana w Boliwii dotarliśmy dwa tygodnie temu. Od tego momentu nie mamy jak się stąd wydostać - opowiada Zimny.

Copacabana to niewielka miejscowość oddalona 20 km od peruwiańsko-boliwijskiej granicy. Kilka dni po tym, kiedy para dojechała na miejsce, tymczasowa prezydent Boliwii, Jeanine Áñez podjęła decyzję o zamknięciu granic z powodu rozprzestrzeniającej się epidemii. - Ta decyzja zapadła z godziny na godzinę. O zamknięciu granic zostaliśmy poinformowani po południu. A nowe obostrzenia w życie weszły o północy. Nie mieliśmy nawet czasu znaleźć rozwiązania, wrócić do Peru - mówi Wojciech Zimny.

Jak opowiada z dziewczyną zaczął się zastanawiać, czy nie przenieść się do większego miasta. Ale postanowili zostać w Copacabanie. - Uznaliśmy, że tu będzie bardziej spokojnie. Z tego, co słyszeliśmy w Peru obostrzenia są mocno respektowane. Na ulicach wojsko i policja pilnuje ludzi. U nas, wśród mieszkańców wybuchła panika, wszyscy siedzą w domu. Ludzi można spotkać tylko rano na targowiskach, potem miasteczko wygląda jakby było opuszczone - mówi Zimny.

Koronawirus w Boliwii. Konsulat próbuje pomóc

Aby uzyskać informacje, jak wrócić do domu, para kontaktowała się z ambasadą RP w Peru, która odpowiada też za Polaków w Boliwii i Ekwadorze. Mieli tam dostać informację, że będą wpisywani na listy lotów organizowanych przez inne państwa Unii Europejskiej, bo rząd nie planuje wysyłać samolotu do Boliwii. - Ambasada może nam jedynie sugerować działania. Jesteśmy w kontakcie z konsulem honorowym w Boliwii, który próbuje nam pomóc i coś zorganizować, ale na ten moment też jest bezradny - mówi Zimny.

- Ciężko to wszystko opisać. Nikt nie może nam pomóc. Do Boliwii nie zostanie wysłany rządowy samolot. Jest tu tylko 13. Polaków w różnych częściach kraju - opowiada Zimny. Jak tłumaczy w czwartek wieczorem rozmawiał z Ambasadorem RP w Peru. - Ambasador wyjaśnił mi, że granice są zamknięte i nie może załatwić transportu do Peru. Przekazał wszystkie informacje do konsulatu w Boliwii. Teraz czekamy. Dostaliśmy też alternatywne rozwiązanie, żeby polecieć w sobotę do Paryża z Santa Cruz. Ale nie możemy się tam dostać, bo musimy dojechać do La Paz 150 km i mieć oficjalny transport, na który będzie zgoda. A stamtąd do Santa Cruz 900 km dalej - mówi Zimny.

Jak opowiada teraz mogą liczyć jedynie na loty organizowane przez inne kraje Unii Europejskiej. - Być może będzie próba transportu do Santa Cruz lotem czarterowym. Ale nie mamy żadnych pewnych informacji - mówi Zimny.

MSZ kieruje do ambasady w Peru

Z Ministerstwem Spraw Zagranicznych w Polsce para próbowała skontaktować się w czwartek. - Napisałem maila na adres podany na stronie rządu. W piątek rano dostałem odpowiedź od MSZ, że mam kontaktować się z ambasadą w Peru. Odbiliśmy się od ściany. Nie mamy jak wrócić do domy - mówi Zimny - Chcielibyśmy dostać jakąkolwiek informację, nawet negatywną - dodaje.

Zapytaliśmy Ministerstwo Spraw Zagranicznych o sytuację Polaków w Boliwii. Czekamy na odpowiedź.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Kobosko: Hołownia wróci wzmocniony do polityki
Kobosko: Hołownia wróci wzmocniony do polityki
Hołownia zapowiada zmiany w kilometrówkach. "W najbliższych dniach"
Hołownia zapowiada zmiany w kilometrówkach. "W najbliższych dniach"
Żurawlow nie trafi do Niemiec. Kaczyński atakuje rząd Tuska
Żurawlow nie trafi do Niemiec. Kaczyński atakuje rząd Tuska
Migranci wykopali tunel na granicy z Białorusią
Migranci wykopali tunel na granicy z Białorusią
Prokuratura umorzyła śledztwo wobec Majchrowskiego
Prokuratura umorzyła śledztwo wobec Majchrowskiego
Koniec bezkarności. Kierowcy z zakazem będą pod nadzorem
Koniec bezkarności. Kierowcy z zakazem będą pod nadzorem
Szczyt Trump-Putin w Budapeszcie. Co zrobi Orban? [OPINIA]
Szczyt Trump-Putin w Budapeszcie. Co zrobi Orban? [OPINIA]
Incydent pod biurem PO. Szef MSWiA reaguje
Incydent pod biurem PO. Szef MSWiA reaguje
Strażak potrącił kobietę. Uciekł z miejsca zdarzenia
Strażak potrącił kobietę. Uciekł z miejsca zdarzenia
"Jest pan wolny". Lawina komentarzy po decyzji sądu
"Jest pan wolny". Lawina komentarzy po decyzji sądu
Ukrainiec oskarżany o wysadzenie Nord Stream zabrał głos
Ukrainiec oskarżany o wysadzenie Nord Stream zabrał głos
Atak na rodziców w Jedlni-Letnisko? 63-latek nie żyje, 61-latka w szpitalu
Atak na rodziców w Jedlni-Letnisko? 63-latek nie żyje, 61-latka w szpitalu