Są bardzo konkretne liczby, które mówią sytuacja jest absolutnie fatalna. Łączna liczba nadmiarowych zgonów w Polsce podczas pandemii
wyniosła prawie, ponad 103 tysiące. No czy my w tej chwili radzimy sobie z pandemią fatalnie. Agencja
Bloomberga na 53 przebadane kraje daje nam 52., przedostatnią pozycję.
Ja rozumiem, ale też musimy powiedzieć, że to nie jest tylko kwestia wydolności służby zdrowia na przygotowanie
na tę walkę z pandemią, są to również wiele innych czynników. Tych czynników dotyczących zdrowia publicznego, umieralności, długości życia
jest bardzo wiele. Ja przypomnę tylko, że już 40 lat temu był pewien
zjazd, gdzie określono od czego zależy nasze zdrowie. I nasze zdrowie zależy po pierwsze w 50% od naszych
własnych zachowań prozdrowotnych. Z tym w Polsce nigdy nie było najlepiej, pewnie ta agencja również to wyjaśniła.
Z drugiej strony zależy też to od jakości, wydolności ochrony zdrowia. W Polsce ochrona zdrowia nie jest najgorsza,
ale daleko jej do światowej czołówki. I z tym rząd Prawa i Sprawiedliwości zmaga się od sześciu
lat, żeby tą służbę zdrowia dofinansować, zrestrukturyzować po to, żeby ona odpowiadała naszym
oczekiwaniom, a nie tylko jakiś tam modelom lepszym, gorszym, to właściciel i tak dalej. Ona ma po
prostu, ta ochrona zdrowia, ma służyć nam obywatelom, czyli oferować dobrej jakości i w określonym
czasie świadczenia.
Niewiele chyba, panie ministrze, udało się w takim razie w ciągu tych ostatnich kilku lat zrobić, skoro nadmiarowe zgony w 2020
roku to jesteśmy na samym końcu, jeśli chodzi o Unię Europejską - 23,5%. No co się udało
przez ostatnie lata zmienić, by przeskoczyć, nie wiem, z ostatniego na przedostatnie? Chyba nic.
Podstawową rzeczą, panie redaktorze, podstawową rzeczą to jest to, kto nas leczy. I z tym pan doskonale wie, nie jest najlepiej. Gdy weźmiemy statystyki ilości lekarzy na 10 tysięcy ludności,
to one są niestety bardzo niskie. I pan doskonale wie, tak jak pewnie wiedzą ludzie w Polsce, że
to nie jest tak, że lekarza da się wykształcić tak jak powiedzmy zrobić kurs na fryzjera, za przeproszeniem,
psów, bo takie były przekwalifikowania. Kształcenie lekarza trwa minimum 10-12 lat.
No więc 6 lat, a 10-12 to jest daleka droga. Przy czym musi pan wiedzieć, że przygotowanie tej infrastruktury uczącej,
czyli akademie medyczne, uniwersytet i tak dalej, też wymagało poszerzenia. Dzisiaj szkolimy więcej
lekarzy, dzisiaj staramy się szkolić więcej ratowników medycznych, dzisiaj staramy się szkolić więcej pielęgniarek. Niestety
te efekty będą odłożone w czasie, taka jest natura tego typu studiów.
A jaka jest w takim razie, panie ministrze, ta różnica w liczbie
absolwentów studiów medycznych teraz i w momencie kiedy przejmowaliście władzę w Polsce?
W tej chwili, ja muszę powiedzieć o tym, co się dzieje w ochronie zdrowia, jest to około 2000 tych,
którzy podejmują studia medyczne więcej. To jest bardzo dużo. Stąd gdzieś
mniej więcej półtora do 2000 lekarzy w niedługim czasie, rocznikowo będzie się pojawiać więcej. Ale oni wymagają
jeszcze przejścia rezydentury 5-6 lat, przejścia odpowiedniego szkolenia, stażu, egzaminów - także ilość
tych lekarzy będzie systematycznie rosła, będzie zakopywany taki dołek pokoleniowy, bo on jest bardzo widoczny.
Niestety ja się spodziewam tych efektów nie wcześniej jak pod koniec, przypomnę, pod koniec lat 20.
XXI wieku, więc za parę lat.