Panie ministrze, kolejne kraje donoszą o potwierdzonych u nich nowych mutacjach
koronawirusa SARS-Cov-2. Czy w Polsce też już mamy informacje o tym, że te mutacje również się pojawiły?
Pani redaktor, nie mamy jeszcze potwierdzonej informacji. Oczywiście nasze laboratoria
w Poznaniu, ale też w najbliższym czasie laboratorium tutaj w Warszawie Polskiego Zakładu
Higieny, czyli Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego, będą prowadziły prace nad sekwencjonowaniem
wirusa, ale niezależnie od tego, że nie mamy potwierdzenia, to myślę, że bardzo trudno jest oczekiwać, że
nie ma tego wirusa w Polsce. Myślę, że to prawdopodobieństwo, że on jeszcze do nas nie dotarł, jest naprawdę niskie.
I w ogóle musimy się też przyzwyczaić, że mutacja wirusa jest w pewnym sensie sprawą
normalną. To znaczy, że te mutacje dzieją się na bieżąco, cześć oczywiście z tych mutacji nie przeżywa, część z tych
mutacji zanika, bo przegrywają z tą odmianą wirusa, która jest bardziej zakaźna,
która po prostu prawem wypierania wypiera inne mutacje. Na pewno jest
się czego bać, bo wczorajsze dane z Wielkiej Brytanii mówią, że ta dzienna liczba zakażeń wynosiła
53 tysiące, co z perspektywy nawet szczytu naszej fali, wydaje się ogromną
liczbą. W Wielkiej Brytanii nie ma 2 razy więcej obywateli, żeby ta liczba właśnie była podwojona
w stosunku do szczytu naszej fali, więc chyba można powiedzieć, że Wielka Brytania jest właśnie w trzeciej
fali koronawirusa i w tym sensie na pewno należy się przejmować. Ale z drugiej strony, nie widzimy
od strony klinicznej, żeby śmiertelność czy taka zjadliwość
wirusa była większa, bo też tak działa ewolucja wirusa,
że kolejne mutacje, niestety te, które są bardziej zjadliwe, niestety czy raczej stety,
one przegrywają w tym ewolucyjnym ujęciu, no bo nie mają wystarczającej liczby nosicieli i
ci nosiciele po prostu nie przeżywają. Tutaj należy liczyć się z tym, że generalnie ewolucja
wirusa i jego mutacje przebiegają w kierunku większej zakażalności, ale na szczęście mniejszej zjadliwości.